Pęknięta struna: Szalony sztukmistrz z Prowansji

Jeden z najbardziej nieobliczalnych tenisistów w zawodowym cyklu, ale jednocześnie wciąż poprawiający swój ranking 23-latek, radosnym stylem gry stale zyskuje coraz to nowych kibiców.

W tym artykule dowiesz się o:

Benoit Paire swoje pierwsze kroki na korcie stawiał w wieku sześciu lat. Ćwiczył ze swoim ojcem Philippe, grającym swego czasu w przydomowym klubie tenisowym, a następnie z bratem Thomasem, który wybrał drogę trenera. Mimo że nie odniósł znaczących sukcesów w turniejach juniorskich, radził sobie dość dobrze w zawodach rangi ITF Futures. W 2011 roku wygrał dwa Challengery i zadebiutował w czołowej setce rankingu.

Poprzedni sezon był dla Francuza przełomowy. W maju doszedł do swojego pierwszego finału ATP, ulegając w Belgradzie tylko Andreasowi Seppiemu, aby następnie dotrzeć do III rundy Wimbledonu, osiągając tym samym najlepszy w karierze rezultat w Wielkim Szlemie. Rok zakończył na 47. miejscu w rankingu, a tegoroczny sezon rozpoczął deblowym tytułem w Madrasie (w parze z najlepszym przyjacielem Stanislasem Wawrinką) oraz singlowym finałem w Montpellier.

Paire uważany jest za utalentowanego, ale nieobliczalnego gracza. Potrafi pokonać jednego z lepszych zawodników od siebie, aby następnie łatwo przegrać z dużo niżej notowanym rywalem. Posiada bardzo dobry serwis, a rewelacyjnym oburęcznym bekhendem potrafi siać spustoszenie zza linii końcowej. Uwielbia również chodzić do siatki i szokować stop-wolejami z niesamowitymi rotacjami, a dropszoty grane często w bardzo dziwnych momentach wymiany, potrafią przynieść zarówno dużo sukcesu, jak i szkody. Bardzo często Francuz szokuje swoimi nieprzewidywalnymi i nietuzinkowymi zagraniami, które większości tenisistów nie przyszłyby do głowy nawet podczas turniejów pokazowych.

- Zwykłe utrzymywanie piłki w grze szybko mnie nudzi. Gramy w tenisa również dla zabawy, więc staram się próbować dropszotów i innych dziwnych uderzeń. Czasami zagrania te są genialne, ale czasami są totalnie beznadziejne. Ludzie pewnie myślą, że jestem szalony. Moja filozofia jest taka, że skoro muszę grać punkt, staram się, aby był on ładny – powiedział na początku swojej kariery. Jego szalone zagranie ze styczniowego turnieju w nowozelandzkim Auckland, śmiało może kandydować do "dziesiątki" najlepszych zagrań niedawno rozpoczętego sezonu.

Tenisowymi idolami 23-latka zawsze byli Marat Safin i Andre Agassi. Sam Paire na pewno jest do nich podobny, jeżeli chodzi o kontrowersje wokół własnej osoby. Wśród francuskich graczy bardzo dobrze znane są historie z czasów, kiedy Benoît nie był jeszcze nawet w Top 1000 światowego rankingu. Jedna z nich miała miejsce, gdy nie chciał jechać na turniej. Po namowach trenera zgodził się, zabierając trzy rakiety. Po dotarciu na miejsce połamał wszystkie, pytając jednocześnie szkoleniowca, czy wciąż planuje jego grę w zawodach. Swego czasu, Paire, ze względu na złe zachowanie, został również wyrzucony z Zintegrowanego Centrum Kształcenia, znajdującego się na kortach Rolanda Garrosa. Wściekły, przez dwa miesiące w ogóle nie grał w tenisa.

Ulubionym turniejem Benoîta, mimo francuskiego pochodzenia, jest US Open. Argumentuje to zabudowaniami wokół kortów oraz dobrym wynikiem z 2010 roku, kiedy to właśnie w Nowym Jorku wygrał swój pierwszy mecz wielkoszlemowy. Mimo znakomitych wspomnień, to paryska lewa Szlema zawsze była dla niego najważniejsza.

- Roland Garros jest dla mnie najważniejszym turniejem. Kiedy byłem dzieckiem, każdego roku jeździłem na te zawody z rodzicami. Kiedy jesteś młody, jedziesz na turniej oglądać najlepszych zawodników, prosisz ich o autograf. Teraz sam mogę grać na korcie Philippe'a Chartiera. – mówił, przedstawiając swoją sylwetkę oficjalnej stronie męskiego tenisa.

Największym hobby "La Tige", jak nazywają go przyjaciele ze względu na budowę ciała, jest oglądanie piłki nożnej. Jako wielki fan Olympique Marsylia, w każdej wolnej chwili odwiedza obiekt Stade Véldrome, chwaląc się zdjęciami w klubowych koszulkach. Gdyby nie był tenisistą, byłby piłkarzem, a jego największym marzeniem byłaby gra właśnie w biało-niebieskich barwach.

Mimo niekonsekwencji w osiąganych wynikach i ciągłego wahania nastrojów, Benoît wciąż robi ogromne postępy, stopniowo pnąc się coraz wyżej w rankingu. Rzadko spotykany, efektowny i szalony styl sprawia, że kibice mimo wszystko chcą oglądać jego spotkania. Jeżeli w najbliższym czasie będzie w stanie "skleić" wszystkie elementy swojej gry i ustabilizować swoją formę, z całą pewnością może przebić się do ścisłej czołówki.

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Źródło artykułu: