(Około)Tenisowy przegląd sezonu: Z nieba do piekła

Po osiągnięciu finału Wimbledonu, Agnieszka Radwańska powracała na londyńskie trawniki z wielkimi oczekiwaniami. Na jej drodze stanęła jednak rewelacyjna Julia Görges.

Po miesiącu przerwy zawodniczki powróciły na korty All England Club by rozegrać "drugi Wimbledon". Olimpijski turniej tenisowy był oczkiem w głowie organizatorów, celebrowanym na najbardziej prestiżowych arenach świata i mimo braku obowiązkowej bieli, truskawek i szampana, przy Church Road wciąż można było poczuć specyficzny nastrój wimbledońskich rozgrywek.

Po osiągnięciu dziewiczego finału Wielkiego Szlema, Agnieszka Radwańska wracała do Londynu ze sporymi nadziejami, podobnie jak i polscy kibice. Wcale nie trzeba było dać się ponieść pompowanemu do granic możliwości medialnemu balonowi - ciężko wypracowanej łatki faworyta nie gubi się z dnia na dzień, choć losowaniu krakowianki daleko było do sprzyjającego, z Marią Kirilenko i Petrą Kvitovą w ćwiartce oraz Sereną Williams w połówce drabinki.

Do niespodzianki doszło jednak znacznie wcześniej, a gorycz porażki trzeba było przełknąć już po pojedynku otwarcia. Oto rewelacyjnie dysponowana Julia Görges odniosła jedno z najcenniejszych zwycięstw w karierze, pokonując wiceliderkę rankingu na jej ulubionej nawierzchni. Co więcej, Niemka odniosła zwycięstwo w świetnym stylu, a jej skuteczność w ofensywie mogła zaimponować każdemu miłośnikowi białego sportu.

Julia Görges brutalnie zakończyła olimpijski sen Agnieszki Radwańskiej
Julia Görges brutalnie zakończyła olimpijski sen Agnieszki Radwańskiej

Görges jest zawodniczką, która sama na siebie zsyła tenisowe nieszczęścia. W jej nastawionej na ofensywę grze brakuje planu "B", alternatywnej drogi do zwycięstwa, gdy podstawowe metody zawodzą. Tenis Niemki to mieszanka wybuchowa, gotowa eksplodować na korcie w każdej chwili: nie wiadomo tylko, czy ofiarą będzie rywalka, czy ona sama. Efekty są skrajnie różne, począwszy od fatalnych porażek z tenisistkami z drugiej setki rankingu, a skończywszy na turniejowych skalpach i zwycięstwach z najlepszymi zawodniczkami świata.

Czujność usypiał bilans spotkań tenisistek. Radwańska wcześniej mierzyła się z Görges dwukrotnie, obie konfrontacje wygrywając bez straty seta. Zwrócić uwagę należało jednak na pojedynek w finale imprezy w Dubaju, który mimo dwusetowego rozstrzygnięcia był bardzo zacięty, a Niemka pokazała w nim, że ma narzędzia, by zrobić na korcie krzywdę krakowskiej mistrzyni rakiety.

Spotkanie lepiej rozpoczęła Görges, która już w gemie otwarcia w piorunującym stylu przełamała podającą Radwańską. Polka pozostała jednak niewzruszona, cierpliwie czekając na okazję, która prędzej czy później musiała się nadarzyć. Ciągłe uprzykrzanie życia przeciwniczce dało zamierzony efekt w gemie ósmym, kiedy krakowianka odrobiła stratę przełamania i zdawała się powoli odzyskiwać kontrolę nad przebiegiem wydarzeń na korcie. Na jej nieszczęście, Niemka miała w zanadrzu kolejne agresywne szarpnięcie, które umożliwiło jej ostateczne wygranie seta.

Przegrana partia podziałała na Radwańską jak kubeł zimnej wody. To przeciwniczka lepiej dostosowała się do zwolnionego kortu po zasłonięciu dachu i ona dyktowała warunki. W drugiej odsłonie Polka z żelazną konsekwencją pilnowała własnego podania i na nic nie zdawały się ofensywne popisy Görges, seryjnie posyłającej asy i próbującej odebrać finalistce Wimbledonu chęci do walki potężnymi razami z forhendu, nie ustępującymi w mocy zagraniom tenisistów. Triumfowała jednak kalkulacja i chłodna głowa. Radwańska wypunktowała w tie breaku przeżywającą chwilę kryzysu Niemkę i zapisała partię na swoje konto, wykorzystując czwartego setbola, po którym Polka zacisnęła pięść w geście triumfu.

Krakowianka nie znalazła recepty na genialnie dysponowaną rywalkę
Krakowianka nie znalazła recepty na genialnie dysponowaną rywalkę

Idąc za ciosem, wiceliderka rankingu wypracowała przewagę przełamania we wczesnej fazie decydującej partii. Droga do końcowego zwycięstwa była jednak daleka, bowiem rywalka ponownie postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Częste i niezwykle skuteczne wyprawy do siatki, wsparte demonicznym, doskonale funkcjonującym podaniem i gigantyczną wolą walki pozwoliły Niemce odwrócić losy pojedynku. Wychodziło jej wszystko i ciężko było Radwańskiej jakkolwiek przeciwstawić się przerażającej sile przeciwniczki. Tym razem nie było mowy o chwili słabości - Görges utrzymała świetną dyspozycję do ostatniej piłki spotkania, które zakończyła kończącym returnem, wymownie podsumowującym jej występ.

- Czułam się doskonale. Lubię grać agresywnie i wiem, że mojej przeciwniczce, która preferuje grę kątową i sprytne rozwiązania, taki styl nie odpowiadał - mówiła po meczu uradowana Görges. - Byłam bliska wygranej już w Dubaju, więc liczyłam, że tym razem to ja wyjdę ze spotkania zwycięsko. Gdy gram dobrze, jestem bardzo niebezpieczna dla każdej przeciwniczki i dokładnie to dziś się stało - tłumaczyła niemiecka tenisistka.

Między bajki należy odłożyć opowieści o braku zaangażowania Radwańskiej w ten pojedynek. Nie od dziś wiadomo, że Görges możliwości ma ogromne, a Polka robiła co mogła, by postawić opór szaleńczo nacierającej przeciwniczce, nieustannie motywując się do dalszej walki. Porażka w olimpijskim turnieju singlowym była trudna i bolesna, ale na pewno nie celowa.

Przy akompaniamencie deszczu miarowo bębniącego w zasunięty dach, Agnieszka Radwańska rozczarowana opuszczała kort, na którym miesiąc wcześniej odniosła największy sukces w Erze Otwartej polskiego tenisa. Kolejna szansa za cztery lata w Rio de Janeiro.

Źródło artykułu: