Rzadko się zdarza, żeby ostatni zaakceptowany zawodnik do turnieju ATP Challenger legitymował się rankingiem 520. Tak właśnie zdarzyło się w ostatnich zawodach tej rangi w tym sezonie w rosyjskim Tiumeniu.
Do turnieju głównego bez konieczności gry w eliminacjach zakwalifikowali się: Andriej Kapaś oraz Grzegorz Panfil. Polacy zgłosili się także do gry podwójnej, gdzie zostali rozstawieni z numerem 4. We wtorek rozegrają pojedynek I rundy z Białorusinami: Siergiejem Betowem i Dmitrijem Żyrmontem.
Kapaś swój występ w Tiumeniu zainaugurował na korcie centralnym z Petru-Alexandru Luncanu. Rumuński tenisista zanotował 77 proc. skuteczności pierwszego podania, trzykrotnie przełamał reprezentanta Polski (Kapaś uczynił to tylko raz) i wygrał 6:3, 7:5.
Po zakończeniu pojedynku polsko-rumuńskiego na tym samym korcie pojawił się Panfil. Jego rywalem był Konstantin Krawczuk, aktualnie notowany na 267. miejscu w rankingu ATP, a dwa lata temu był nawet 126. Niestety Rosjanin był znakomicie dysponowany, w całym meczu zaserwował aż 18 asów. Zabrzanin grał dobrze, dopóki nie dochodziło do break pointów przy jego podaniu, zbyt duża liczba łatwych błędów w kluczowych momentach przesądziła o porażce. Panfil przegrał 4:6, 4:6.
Niedawno okazało się, że sponsorem notowanego w piątej setce tenisisty jest firma Carbo-Koks. - Prezes Stanisław Churas i jego firma są moim sponsorem, którym serdecznie dziękuję za umożliwienie mi kontynuowania kariery - powiedział Panfil.
Siberia Cup, Tiumeń (Rosja)
ATP Challenger Tour, kort twardy w hali, pula nagród 35 tys. dolarów
poniedziałek, 19 listopada
I runda gry pojedynczej:
Konstantin Krawczuk (Rosja) - Grzegorz Panfil (Polska) 6:4, 6:4
Petru-Alexandru Luncanu (Rumunia) - Andriej Kapaś (Polska) 6:3, 7:5