Ze spotkaniem wiązano w Australii wielkie nadzieje. Tomic, młody zawodnik robiący sukcesywne postępy mierzący się z powoli schodzącym ze sceny tenisowej Federerem mieli stworzyć znakomite widowisko. Porównywano je nawet do historycznego spotkania Federera z Samprasem z turnieju wimbledońskiego, kiedy to młodziutki Szwajcar pokonał w pięciu setach tenisową legendę. Niestety Australijczyk wyraźnie nie poradził sobie z presją, popełniając dużo prostych błędów, a Federer celnie punktował rywala w wymianach.
Do stanu 4:4 w pierwszej odsłonie można było odnieść wrażenie, że spotkanie będzie wyrównane. Tomic mieszał kombinacyjne z agresywną grą, którą wyraźnie rozwinął w czasie między sezonowej przerwy. Przy stanie 4:5 nerwy jednak wzięły górę i Federer zapisał na konto pierwszego seta.
Potem Szwajcar nie miał już kłopotów. W drugiej partii szybko wyszedł na prowadzenie 4:1 z podwójnym przełamaniem. Co prawda tenisista australijski zdołał odrobić stratę jednego podania, jednak był to ostatni gem wygrany przez niego w tej partii. III set zaczął się podobnie. Federer wcześnie przełamał rywala (prowadził 2:1), jednak Tomic podjął ostatnią próbę ataku. W czwartym gemie miał dwie szanse na przełamanie, jednak tenisista z Bazylei obie obronił (pierwszą magicznym krosem forhendowym) i pewnie zrealizował przewagę.
Szwajcar miał całe spotkanie pod kontrolą, często racząc publiczność pięknymi dropszotami i uderzeniami z bekhendu. W sumie zanotował aż 45 uderzeń kończących przy 28 błędach, a także popisał się znakomitym procentem wygranych piłek przy trafionym pierwszym podaniu (84 procent).
Federer osiągnął 31. wielkoszlemowy ćwierćfinał z rzędu, dalej śrubując ten rekord. Niedzielne spotkanie było także jubileuszowym, 999. meczem w zawodowej karierze Szwajcara.