22-letnia krakowianka wygrała 11. mecz z rzędu, odniosła piąte zwycięstwo nad starszą o dwa lata Niemką (trzecie w tym roku) i tydzień po tygodniu zdobyła drugi tytuł, największy w karierze i trzeci w sezonie (Carlsbad, Tokio). Łączny bilans finałów Polki to teraz 7-2. Dla Petković był to największy finał w karierze (bilans 2-3). Tenisistka z Darmstadt swoje dwa tytuły wywalczyła w Bad Gastein (2009) i Strasburgu (2011).
Tytuły Radwańskiej w premierowym cyklu
| Pekin | | |
| Tokio | | |
| Carlsbad | | |
| Eastbourne | | |
| Stambuł | | |
| Pattaya | | |
| Sztokholm | | |
Największy tytuł w historii polskiego tenisa zawodowego? Jedynym obok Radwańskiej Polakiem, który wygrywał turnieje premierowego cyklu tenisowego, był Wojciech Fibak (15 tytułów na koncie). Nr 1 naszego białego sportu w Erze Otwartej w 1982 roku wygrał imprezy World Tennis Championship w Amsterdamie i Chicago - obie o puli nagród 300 tys. dol., w czasach gdy turniej Masters (dla najlepszych zawodników sezonu) rozdzielał między uczestników sumę 400 tys. dol. (dziś ok. 3,5 mln dol. dla panów), a Wimbledon - ok. miliona dolarów, przy ówczesnym kursie funta (dziś ponad 21 mln dol.). Z ekonomicznego punktu widzenia, nie można porównywać obecnych zarobków w sporcie z tymi sprzed trzech dekad. Porównywać można prestiż turniejów: międzynarodowe mistrzostwa Chin ustępują rangą tylko Wielkiemu Szlemowi i Masters.
ZOBACZ: Jeszcze jeden mecz i Radwańska jest w Masters
W I secie do stanu 4:1 pisała najpiękniejszą tenisową poezję: mieszanie uderzeń (po krosie i po linii, slajs i głęboko piłka) ostro nacierając i wykazując się instynktem zabójcy w akcjach pod siatką. W kolejnych gemach Polka za bardzo się cofnęła i wyszła z tego trochę przydługa proza, Petković zaczęła ją kąsać miażdżącymi forhendami oraz ostrymi returnami i wyrównała na 4:4. Końcówka znów była koncertowa w wykonaniu krakowianki. W II secie role się odwróciły i w poetkę zamieniła się Andrea, która posyłała zapierające dech w piersiach piłki i tworzyła kolejne strofy, w sumie sześć nie pozwalając Polce wpleść w to choćby jednego wersu. III set to szarpana gra z obu stron, ale ciągle z niesamowitą intensywnością, tylko z trochę większą liczbą błędów. W końcówce szalę zwycięstwa na swoją stronę przechyliła Radwańska, która po obronie break pointa w ósmym gemie wywalczyła dwa kolejne i mogła wznieść do góry ręce w geście triumfu.
Radwańska finał rozpoczęła od mocnego uderzenia. Wygrała pierwszych osiem piłek pierwszego gema rozpoczynając od kapitalnego stop-woleja forhendowego, a w drugim posłała dwa asy i zwieńczyła go drop-szotem bekhendowym. Petković jednak szybko weszła na swój poziom gry i rozpoczęła się wielka batalia. W trzecim gemie 24-latka z Darmstadt popisała się dwoma pięknymi wolejami, a w piątym oddała podanie, ale po niesamowitej batalii (rozegranych 24 piłek). Agnieszka wykorzystała szóstego break pointa wspaniałą wymianę wieńcząc niewiarygodnym krosem forhendowym. Petković rozpoczęła szarżę, w szóstym gemie odrobiła część strat krosem forhendowym wymuszającym błąd i po utrzymaniu podania zbliżyła się na 3:4. W ósmym gemie Niemka nabawiła się kontuzji prawej nogi, ale wróciła na kort z bandażem. Krakowianka przy 0-40 odparła dwa break pointy krosem forhendowym i bekhendem wymuszającym błąd, ale przy trzecim zepsuła prosty forhend. W dziewiątym gemie tenisistka z Darmstadt nie wykorzystała trzech szans na wyjście z 1:4 na 5:4 (miała 40-15) i świetny bekhend ponownie dał Radwańskiej przewagę przełamania. Polka nie wykorzystała serwisu na seta w 10. gemie od 30-15 oddając trzy piłki (efektowny forhend wzdłuż linii Niemki na koniec). W 11. gemie Agnieszka wykorzystała break pointa rozstrzygając na swoją korzyść jedną z wielu w tym meczu maratońskich wymian, a w 12. odparła dwa break pointy i za drugim setbolem (forhend Petković poza kortem) zakończył tę emocjonującą partię po 85 minutach gry.
W gemie otwarcia II seta Petković wyszła obronną ręką z 0-30 ostatni punkt zdobywając pięknym wolejem, a w drugim Radwańska od 30-0 oddała cztery piłki na koniec pakując forhend w siatkę. Po utrzymaniu podania (jeszcze jeden świetny wolej) Niemka prowadziła 3:0. 24-latka z Darmstadt, która wcześniej była przyczajonym tygrysem, wściekle rzuciła się na krakowiankę. Świetnie serwująca, miażdżąca forhendem, posyłająca petardy z returnu i popisująca się niewiarygodnymi akcjami przy siatce Andrea nie dała Agnieszce nawet gema, ale okazał się to być jedyny set stracony przez Polkę w całym turnieju.
Decydująca partia rozpoczęła się od przełamania podania Petković przez Radwańską. Niemka podwójnym błędem dała Polce dwa break pointy i przy drugim z nich wyrzuciła forhend. Agnieszka szybko oddała to co zabrała w drugim gemie robiąc dwa podwójne błędy i wyrzucając forhend. W trzecim gemie akcją odwrotny forhend + smecz krakowianka uzyskała kolejne przełamanie, ale znowu je oddała. W piątym gemie jako pierwsza w secie podanie utrzymała Petković, Radwańska odpowiedziała tym samym od 15-30 zdobywając trzy punkty i po sześciu gemach był remis 3:3. W ósmym gemie Polka odparła break pointa wygrywającym serwisem i koncertową akcją (wolej forhendowy + wolej bekhendowy) w ostatniej wymianie pokazała swoją wielką siłkę psychiczną. Odnowiona poezja tenisa w wykonaniu krakowianki trwała do końca: w dziewiątym gemie minięciem forhendowym po krosie uzyskała break pointa i forhendem wymuszającym błąd zaliczyła przełamanie. Podłamanej Petković nie było stać na kolejny zryw, w 10. gemie Agnieszka uzyskała trzy piłki mistrzowskie i wykorzystując drugą z nich (wygrywający serwis na linię) zapewniła sobie tytuł.
China Open, Pekin (Chiny)
WTA Tour Premier Mandatory, kort twardy, pula nagród 4,5 mln dol.
niedziela, 9 października
finał:
Radwańska (Polska, 11) | Petković (Niemcy, 9) | |
---|---|---|
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |
| | |