Utalentowany 17-letni Jerzy Janowicz w niczym nie przypominał dzisiaj zawodnika, który tuż po północy pokonał rozstawionego z numerem 2 we wrocławskim challengerze Francuza Nicolasa Mahuta (44. ATP). Przede wszystkim zawodził serwis, który wczoraj był jego najmocniejszą bronią. W meczu z Francuzem miał aż 17 asów, przy zaledwie 7 w meczu z Ukraińcem.
Początek dzisiejszej potyczki był bardzo wyrównany. Ukrainiec przełamał Polaka w szóstym gemie i wyszedł na prowadzenie 4:2. Jak się okazało, nie oddał go już do końca spotkania. Widząc znakomitą dyspozycję rywala, Janowicz grał coraz słabiej.
W drugim secie Stachowski jeszcze szybciej wyszedł na prowadzenie. Po czterech rozegranych gemach prowadził 3:1. Polak doszedł go jeszcze na 3:4, ale to było wszystko, co tego dnia był w stanie pokazać młody łodzianin.
Po niespełna 70 minutach gry drugi z Polaków pożegnał się z wrocławskim turniejem. Dla Stachowskiego zwycięstwo z Janowiczem było już piątym triumfem w tym turnieju. Wcześniej w turnieju pokonał Chorwata Roko Karanusica, a w fazie eliminacyjnej wrocławianina Andrzeja Macha, Czecha Jana Vacka i Holendra Reamona Sluitera.
- Wczoraj podczas pierwszej piłki setowej odnowiła mi się kontuzja brzucha, której nabawiłem się podczas startu w Australian Open. Właśnie przez nią odpadłem tam w ćwierćfinale. Wczoraj dawałem sobie radę, ale dzisiaj dotkliwie odczuwałem ból brzucha - w ten sposób wyjaśnił swoją słabszą postawę Janowicz.
Mimo dzisiejszej porażki Janowicz jest, obok Łukasza Kubota, najpoważniejszym kandydatem do gry pojedynczej w przyszłotygodniowym meczu pucharu Davisa ze Szwajcarią. Równolegle z wrocławskim challenegerem na kortach AZS-u Środowisko odbywa się zgrupowanie kadry narodowej.