WTA Miami: Petković i Szarapowa w półfinale, Clijsters obroniła pięć meczboli i pokonała Ivanović

Andrea Petković (WTA 23) pokonała Jelenę Janković (WTA 7) i awansowała do półfinału turnieju Sony Ericsson Open rozgrywanego na kortach twardych w Miami. O finał Niemka zagra z Marią Szarapową (WTA 13), która po blisko 3,5-godzinnym maratonie zwyciężyła Alexandrę Dulgheru (WTA 28) 3:6, 7:6(6), 7:6(5).

Petković odniosła kolejne zwycięstwo nad tenisistką z Top 10 notując 30 kończących uderzeń (Janković miała ich 19). Rundę wcześniej tenisistka z Darmstadt odprawiła Karolinę Woźniacką zostając pierwszą Niemką, która pokonała aktualną liderkę rankingu od czasu Steffi Graf (w finale Roland Garros 1999 zwyciężyła Martinę Hingis). Petković, która w styczniu w Australian Open osiągnęła swój pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał, po raz pierwszy w karierze pokonała dwie zawodniczki z czołowej 10 w jednej imprezie.

- Zawsze wierzyłam, że mogę pokonywać czołowe zawodniczki. To było zawsze kwestią czasu - powiedziała Petković, która w poniedziałek znajdzie się w czołowej 20 rankingu. - Teraz wiele rzeczy może się podobać i doszło do pozycji, ale ciągle jestem na początku. Wciąż muszę się więcej nauczyć, czyli dużo bardziej poprawić. Mam nadzieję, że to zrobię.

Janković to finalistka tej imprezy z 2008 roku, gdy przegrała z Sereną Williams. Serbka w ostatnich tygodniach miała bardzo dobrą serię. To był jej czwarty ćwierćfinał na cztery ostatnie turnieje (półfinał w Dubaju i Dausze, finał w Monterrey). Petković osiągnęła drugi półfinał w sezonie (finał w Brisbane).

W pierwszym i drugim gemie obie tenisistki zgodnie wygrały swoje serwisy od 15-30 zdobywając trzy punkty. W trzecim gemie Janković przełamała Petković i po utrzymaniu własnego podania prowadziła 3:1. W piątym gemie Niemka odparła break pointa i po długiej grze na przewagi wygrała serwis. W siódmym gemie finalistka imprezy z 2008 roku zmarnowała break pointa przy 30-40 wyrzucając woleja, ale krosem forhendowym uzyskała drugiego. Przełamanie stało się faktem, gdy forhend Petković po kontakcie z taśmą wylądował poza kortem. W momencie, gdy przy 5:2 Serbka miała serwować po seta zaczął padać deszcz i mecz został przerwany. Po powrocie na kort Janković zamknęła seta utrzymując podanie na sucho.

W II secie sytuacja zupełnie się odwróciła. W pierwszym gemie Petković od 15-30 zdobyła trzy punkty kończąc krosem forhendowym, a w drugim przełamała na sucho Janković. W trzecim gemie Niemka odparła trzy break pointy i po długiej grze na przewagi (20 rozegranych piłek) podwyższyła prowadzenie na 3:0. W siódmym gemie pogromczyni Woźniackiej wyszła obronną ręką ze stanu 15-30, a w ósmym Janković nie wykorzystała prowadzenia 30-0. Dwa kończące forhendy z rzędu dały Petković piłkę setową, ale nie wykorzystała jej psując return. Finalistka imprezy z 2008 roku miała szansę na 3:5, ale górą była Niemka, która po zmarnowaniu drugiego setbola trzeciego uzyskała krosem bekhendowym. Do wyrównania stanu meczu doszło, gdy bekhend Janković wylądował poza kortem.

W decydującym secie Janković od stanu 2:2 zdobyła dwa gemy w szóstym broniąc dwóch break pointów. Osiem kolejno wygranych piłek, kilka bardzo efektownie (wolej, bekhend wymuszający błąd rywalki, kros bekhendowy, kros forhendowy) dało Petković wyrównanie na 4:4. W dziewiątym gemie Niemka odparła trzy break pointy (dwa przy 15-40) i utrzymała podanie. Niezwykle interesujące, obfitujące w wiele wyśmienitych wymian widowisko zakończył długi gem złożony z 20 piłek. Janković nie wykorzystała prowadzenia 40-15, a następnie jeszcze czterech przewag. Serbka obroniła dwie piłki meczowe (obie dała rywalce popełniając podwójne błędy), ale Petković uzyskała trzecią i wykorzystała ją za pomocą krosa bekhendowego.

Po meczu Petković zapytano jak wytrzymała maratońskiego finałowego gema. - To dobre pytanie, ale powinieneś zapytać mnie jak przebrnęłam przez dziewiątego gema III seta - powiedziała Niemka o gemie, w którym obroniła trzy break pointy. - To był dla mnie kluczowy moment. Ona miała trzy albo cztery break pointy, a ja wiedziałam że muszę grać agresywnie by wygrać ten mecz. Ale dlatego są właśnie wielcy mistrzowie - grają najlepiej w decydujących punktach.

Szarapowa po przegraniu I seta w meczu z Dulgheru w II prowadziła 2:0, ale Rumunka wyrównała na 2:2 przełamując byłą liderkę rankingu w czwartym gemie po grze na przewagi (Rosjanka nie wykorzystała prowadzenia 40-15). W piątym gemie 21-latka z Bukaresztu odparła cztery break pointy, ale Szarapowa wykorzystała piątego. Rumunka ponownie odrobiła stratę, ale w dziewiątym gemie była liderka rankingu jeszcze raz ją przełamała. Rosjanka nie wykorzystała serwisu na seta, a w 10. gemie Dulgheru utrzymała podanie po odparciu dwóch break pointów i prowadziła 6:5. Szarapowa doprowadziła do tie breaka, w którym odskoczyła na 6-1. Rumunka obroniła pięć piłek setowych wyrównując na 6-6, ale była liderka rankingu potężnym forhendem uzyskała szóstą. Ofiarna w defensywie Dulgheru wybrała drajw-woleja Rosjanki oraz kilka smeczów, ale w końcu Szarapowa dopięła swego.

Na początku III seta Szarapowa odrobiła stratę przełamania (z 1:2 na 2:2), a w szóstym gemie odebrała podanie Rumunce jeszcze raz i prowadziła 4:2. Dulgheru przełamała na sucho Rosjankę, która zrobiła dwa podwójne błędy i po utrzymaniu serwisu wyrównała na 4:4. Po przełamaniu byłej liderki rankingu 21-latka z Bukaresztu miała serwis na mecz, ale Szarapowa pewnie wyrównała na 5:5, by swoją wyższość nad Dulgheru udokumentować w tie breaku, w którym z 5-3 pozwoliła rywalce zdobyć dwa punkty, by następnie zdobyć dwa decydujące. W trwającym trzy godziny i 29 minut spotkaniu Rosjanka popełniła 17 podwójnych błędów i była gorsza od Rumunki o dwa przełamania (8-10), ale jej niezłomna natura pozwoliła jej przejść do półfinału mimo długimi momentami nie najlepszej gry. Szarapowa pokonując Dulgheru zapewniła sobie powrót do czołowej 10 rankingu, w której po raz ostatni była w styczniu 2009 roku. Dla Rosjanki będzie to drugi półfinał z rzędu, w Indian Wells przegrała z późniejszą triumfatorką Woźniacką. Trzykrotna mistrzyni Wielkiego Szlema (Wimbledon 2004, US Open 2006, Australian Open 2008) to finalistka turnieju w Miami z 2005 (przegrała z Clijsters) i 2006 roku (uległa Swietłanie Kuzniecowej).

Zaległy mecz 1/8 finału (nie doszedł do skutku w poniedziałek z powodu opadów deszczu) rozegrały dwie triumfatorki Wielkiego Szlema Clijsters (WTA 2) i Ivanović (WTA 19). Po dreszczowcu górą była Belgijka, która pokonała Serbkę 7:6(4), 3:6, 7:6(5). W decydującym secie mistrzyni Roland Garros 2008 Ivanović prowadziła 5:1. Czterokrotna triumfatorka Wielkiego Szlema Clijsters podniosła się z kolan i sięgnęła po zwycięstwo w tie breaku po dwóch godzinach i 18 minutach walki broniąc po drodze pięć piłek meczowych: cztery przy 1:5 (trzy przy 0-40) i jedną przy 3:5. Ivanović swój jedyny ćwierćfinał w Miami osiągnęła w debiucie w 2005 roku, gdy będąc notowana na 52. miejscu odprawiła dwie Rosjanki z czołowej 20: Nadię Pietrową i Kuzniecową.

- Nawet gdy jest 5:1 rozpoczynasz gema od 0-0. Twoja rywalka musi wygrać cztery punkty - powiedziała Clijsters, która w trzech poprzednich meczach z Ivanović straciła siedem gemów (jeden trwał tylko trzy gemy). - Starasz się pracować nad drogą powrotną. Gdy czujesz, że twoja rywalka zaczyna być trochę mniej agresywna i popełnia więcej błędów i częściej spogląda na linię boczną zauważasz te rzeczy. To pozwoliło mi myśleć, że wciąż mam jakąś szansę. W całym spotkaniu Belgijka popełniła 11 podwójnych błędów, ale też obroniła 17 z 22 break pointów. O półfinał mistrzyni imprezy z 2005 i 2010 roku zagra z Wiktorią Azarenką (WTA 8), z którą ma bilans spotkań 4-1. Obie zawodniczki po raz ostatni grały w styczniu w Sydney i Clijsters zwyciężyła 6:3, 6:2.

Wyniki i program turnieju

Komentarze (0)