Ma 97 lat, raka i nie może żyć bez tenisa

Leon Sanit codziennie punktualnie o godz. 11 melduje się na kortach w Los Angeles. Przez godzinę lub dwie gra singla, choć przyjaciele bezskutecznie chcą go namówić na debla. Sanit, lat 97, dla tenisa nie zdecydował się nawet na operację ratującą życie.

W tym artykule dowiesz się o:

Żwawy staruszek ma raka pęcherza moczowego. Lekarze zaproponowali mu zabieg, który o 50% zwiększyłby szanse na dłuższe życie. Sanit odmówił, bo pójście pod skalpel zakończyłoby jego "karierę". Lekarze rozkładają ręce.

Tenis jest jego ostatnią radością. Przeżył dwie żony (każda była z nim po 30 lat) oraz dziewczynę (9 lat razem). - Tenis jest tym, co trzyma go przy życiu - mówi Camilla, 30-letnia kortowa partnerka Sanita, która nazywa ją "miłością jej życia".

Sam Sanit mówi: - Gdyby nie tenis, siedziałbym na tyłku i cały czas spał. Tenis pozwala mi się zebrać. Wiem, że muszę być na korcie codziennie o 11.

Źródło artykułu: