Wiosną zeszłego roku zawodnik pochodzący z Majorki dokonał rzeczy niebywałej: w ciągu trzech tygodni wygrał w Monte Carlo, Barcelonie i Rzymie. Gdy następnie przegrał w finale w Madrycie z Rogerem Federerem, jego zwolennicy wciąż byli pewni, ze piąty tytuł French Open jest w kieszeni Hiszpana. Okazało się jednak, że Rafa przeciążył kolana. Zapłacił za to słono, gdyż sensacyjnie odpadł w Paryżu w IV rundzie. Jak potem przyznał, grał z ogromnym bólem kolan. Zmusiło go to do wycofania się z Wimbledonu. Teraz podobno ze zdrowiem jest lepiej, ale coś jednak się w tym zawodniku zmieniło.
Nadal dotychczas uchodził za najbardziej odpornego psychicznie tenisistę na świecie. Był królem setów decydujących, wygrywał spotkania po obronie piłek meczowych, miał świetny bilans w finałach. Był jak skała. Od czasu kontuzji udowodnił kilka razy, że nie zapomniał jak się gra w tenisa. Ale zapomniał jak się wygrywa. Zagrał w międzyczasie w trzech finałach i ani razu nie udało mu się triumfować. W Dausze w tym roku w finale miał dwie piłki meczowe z Nikołajem Dawidienką. W Indian Wells i w Miami odpadał w półfinałach, za każdym razem wygrywając pierwszego seta. Gdy dochodziło do decydującej partii, nagle popełniał nietypowe dla siebie błędy i przegrywał kolejno z Ivanem Ljubičiciem i Andym Roddickiem. - Miałem wrażenie, że grałem w Stanach na poziomie potencjalnego zwycięzcy. Kiedy przegrywałem w półfinałach byłem zły, bo czułem, że powinienem zrobić więcej.
W przegranym pojedynku z późniejszym triumfatorem w Miami, Roddickiem, Nadal pokazał nietypową dla siebie złość. W przerwie między gemami w trzecim secie kamery wychwyciły Rafę jak ten bił się pięśćmi po nogach i pod nosem mówił - No nie mogę. Piep**** kolana. Piep**** kolana. To fanów Rafy zaniepokoiło jeszcze bardziej. Nie wiadomo czy te nieszczęsne kolana znów go bolały czy po prostu, jak wcześniej sam przyznawał, ma strach przed przeciążeniem tej części ciała.
Hiszpan tymczasem od kilku dni przygotowuje się już do turniejów na swojej ulubionej nawierzchni. Na słoneczną Majorkę zaprosił do treningów Andreasa Becka (ATP 53) i wspólnie przygotowują się do rozpoczynającego się już w poniedziałek turnieju w Monte Carlo. - Jestem realistą, brakuje mi tylko trochę szczęścia, żeby przekroczyć tą barierę i wygrać turniej. Trochę więcej cierpliwości w kluczowych momentach. To wszystko. Nadala zobaczymy w Monte Carlo z dwoma nowymi elementami ekwipunku. Na jego ręce założony będzie zegarek wart pół miliona dolarów, a w zębach Rafa będzie miał założony ochraniacz, taki jaki noszą bokserzy. Wszystko dlatego, że jak się okazuje, Majorkanin podczas gry wyjątkowo mocno przygryza zęby i stąd wzięły się jego problemy w Miami.
Fani mają nadzieję, że Hiszpan odblokuje się wreszcie w Monte Carlo i przypomni sobie jak się wygrywa turnieje. Niech ból kolan także da mu wreszcie święty spokój. Przed nim okres niezwykle ciężki. Do French Open broni ponad 3000 punktów. Oby jednak nie przesadził z ilością gry, tak jak uczynił to w zeszłym roku. W planach ma potem Barcelonę, Rzym, Madryt i Roland Garros. W kuluarach mówi się jednak, że ma odpuścić turniej w stolicy Hiszpanii.