Australian Open: Ojczyzna czeka na Murraya - przed finałem mężczyzn

Drugi raz w finale wielkoszlemowego turnieju dochodzi do starcia Rogera Federera z Andym Murrayem. Szwajcar powalczy w Melbourne (godz. 9:30 polskiego czasu w niedzielę) o wyśrubowanie własnego rekordu zwycięstw w Wielkim Szlemie, a Szkot o historyczny tytuł dla Wielkiej Brytanii.

Ojcowie tenisa czekają na wielkoszlemowy triumf swojego zawodnika od 1936 roku, kiedy w Nowym Jorku wygrał Fred Perry. To nie było, jak palnął Federer, 150 tys. lat temu, ale wystarczająco dawno by na Wyspach zapanowała prawdziwa mania gdy tylko w światowej czołówce pojawił się Murray.

Szczyt obsesji na punkcie złamania 73-letniego impasu miał miejsce w ubiegłorocznym Wimbledonie, ale wtedy Andy po wielkim boju przegrał w półfinale z imiennikiem Roddickiem. Rok wcześniej, w ostatnim dniu US Open 2008 zmęczony Murray uległ 2:6, 5:7, 2:6 Federerowi. Tym meczem wszedł do elity: dziś jest czwartą rakietą świata, a od poniedziałku będzie w rankingu, w zależności od rozstrzygnięcia w Melbourne, albo trzeci albo drugi.

Jest jednym z niewielu, którzy mają dodatni bilans z Federerem. Dziesięć meczów - sześć zwycięstw. Ale to Szwajcar był górą w pojedynkach o większą stawkę: oprócz finału nowojorskiego także dwukrotnie w fazie grupowej Masters. Ostatnie dwa mecze to triumfy Szwajcara, a Murray był lepszy ostatnio w półfinale imprezy w Indian Wells niecały rok temu.

- Fizycznie - mówi Szkot przed niedzielą - zamierzam być znacznie świeższy - tłumaczy a propos US Open sprzed dwóch sezonów. - Moje gra potrafi sprawić Rogerowi problemy. Muszę pokazać swój najlepszy tenis przez pięć setów - dodaje. W ćwierćfinale pokonał po kreczu w trzecim secie kontuzjowanego Rafaela Nadala. Spotkał się z wiceliderem rankingu już w tej fazie, bo na tydzień przed Aussie Open spadł na piąte miejsce na liście ATP, na podstawie której ustalane były rozstawienia.

Jeden dzień mniej na odpoczynek, ale za to łatwiejszy mecz w półfinale miał Federer. - To niezbyt ważne: jestem gotowy na siedem pięciosetówek - przyznaje. Człowiek wie o co chodzi w tym sporcie: to jego 22. finał wielkoszlemowy, z czego piąty w Melbourne. W Australii triumfował trzykrotnie (2004, 2006-7), a w ubiegłym roku zalał się łzami po przegranej z Nadalem w meczu o tytuł. Miał wtedy szansę na wyrównanie rekordu Pete'a Samprasa czternastu triumfów w Wielkim Szlemie, na co trzeba było poczekać do czerwca i Roland Garros.

Teraz Fed walczy o zapewnienie sobie takiej przewagi na liście tenisowych arcymistrzów, by upewnić się, że szybko nikt jego osiągnięć nie wymaże. Liczby mówią za niego: od Wimbledonu 2004 tylko trzykrotnie nie grał w finale którejś z czterech najważniejszych imprez. Jakie jeszcze wyzwania czekają go w karierze? Wielki Szlem w prawdziwym tego słowu znaczeniu, czyli wygranie wszystkich "składowych" turniejów w jednym roku.

Federer ocenia swojego rywala: - Jest jednym z najlepiej odbierających zawodników. Jest regularny. Ostatni nasz mecz w Londynie [Masters w listopadzie]był dobrym w jego wykonaniu, choć może nie miał swojego dnia. Ale przez ostatnie dwa lata znalazł odpowiedzi na wiele pytań - mówi.

Murray późno skończył w czwartek swój półfinałowy pojedynek przeciw Marinowi Čiliciowi. Od tego czasu mało trenował, a dużo spał. W Melbourne towarzyszy mu matka. Federer jest z ojcem i żoną, ma szansę na pierwszy tytuł po zostaniu samemu ojcem.

Na jakim spoczywa większa presja? - Nie czuję, by była na mnie - mówi Federer - ponieważ już coś wygrałem. On tego bardziej potrzebuje, więc duża presja jest na nim - wnioskuje. Czy naprawdę Roger podchodzi do sprawy tak luźno? - Też czuję potrzebę, bo spędziłem tutaj trzy tygodnie i nie chcę po prostu oddać tego meczu. Finał wielkoszlemowy jest dla mnie zawsze niesamowitym dreszczem - mówi. Ale kiedy zagrał ostatni słaby mecz? - O, myślę, że to było dawno temu - przyznaje.

Australian Open, Melbourne (Australia)

Wielki Szlem, kort twardy, pula nagród 21,4 mln dol.

niedziela, 31 stycznia

Rod Laver Arena, finał gry pojedynczej mężczyzn, godz. 9:30 polskiego czasu:

Roger Federer (Szwajcaria, 1) - Andy Murray (Wielka Brytania, 5), bilans 4-6

Komentarze (0)