Dopiero po raz drugi w ostatnich ośmiu występach Nadal nie zagra w półfinale Wielkiego Szlema. Lepszą statystykę w najważniejszych turniejach ma od niego tylko Roger Federer. Hiszpan, który przy stanie 5:5 w drugim secie pośliznął się i upadł po zagraniu serwisu, podziękował zaskoczonemu rywalowi gdy ten w trzeciej partii schodził z kortu po podwyższeniu prowadzenia (z jednym przełamaniem).
- Oczywiście, że chciałem by mecz zakończył się w normalny sposób - mówił Murray. - Czuję, że w pozycji w jakiej się znajdowałem, miałem szansę na zwycięstwo: zdecydowałem się nawet na taktykę serw i wolej. Nie spodziewałem się jednak, że Rafa skreczuje, choć wcześniej nie pobiegł do mojego bekhendu, ale nie myślałem, że to aż taki dla niego problem - powiedział. O finał zagra z o rok młodszym Čiliciem, który wyeliminował go w US Open.
O odebranie podania toczyły się w tym ostatnim z meczów dziewiątego dnia turnieju prawdziwe tenisowe batalie. Po przełamaniu na 4:2 w otwierającej partii Murray (3-7 to obecny bilans z Nadalem) mógł wykrzyknąć Come on. Ale gdy przyszło mu serwować na wygranie tego seta, od razu zrobiło się 0-40. Szkot aż złapał się za głowę, ale obronił wszystkie break pointy (przy trzecim znakomity bekhend wzdłuż linii), potem jeszcze jednego i wykorzystał trzecią szansę na 6:3.
Dzięki sprytowi i szczęściu w tie breaku drugiego seta Murray jest po ćwierćfinale jednym zawodnikiem w turnieju, który nie stracił seta. A grając w tym czasie przeciw bombardującemu asami Johnowi Isnerowi, a potem Nadalowi, to sztuka. Hiszpan zakończoną "dogrywką" drugą partię rozpoczął od sprawienia rywalowi problemów przy jego podaniu: nie udało się go złamać przy 1:0, ale z kolejnego 0-40 przy 3:2 dla Nadala młodszy i mniej utytułowany idol Brytyjczyków już się nie wybronił.
Murray stratę szybko odrobił, a grymas na twarzy Nadala zaczął odzwierciedlać już nie tylko brak precyzji zagrań. Jak się rzekło, mistrz z Majorki wywinął orła po posłaniu serwisu, by potem w świetnym stylu obronić break pointa. To był jeden z ostatnich momentów na zachwyt nad szybkością, zwrotnością i siłą Rafy. Na jak długo kontuzja wyłączy go z rywalizacji, nie wiadomo.
Nadal podjął decyzję o kreczu, mając w pamięci podobną sytuację z finału imprezy w Rotterdamie w ubiegłym roku, kiedy kontuzjowany przegrał z Murrayem do zera trzeciego seta. - Nie mogłem wygrać tego meczu. Gdybym ją miał, nigdy bym nie zszedł z kortu - tłumaczył teraz Hiszpan. - Powiedziałem sobie: nie popełnię tego samego błędu. Dojdę do limitu, ale go nie przekroczę - mówił. Przyznał, że nie miał problemów z kolanami od pół roku.