Przegrane wynikiem 1:2 spotkanie reprezentacji Polski z Włoszkami w półfinale turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King od samego początku nie układało się po myśli naszych tenisistek. Magda Linette wydawała się być faworytką w pojedynku z Lucią Bronzetti.
Kłopoty od początku
Tymczasem mecz ułożył się kompletnie nie po myśli trzeciej rakiety naszego kraju. W premierowej odsłonie Bronzetti spisała się znacznie lepiej. Podobnie było w drugim secie, lecz Linette była w stanie się obudzić. Tie-break jednak należał do Włoszki i to ona zdobyła cenny punkt.
O to, czy Polka rzeczywiście była faworytką tej potyczki zapytaliśmy komentatora Tomasza Wolfke.
- Raczej tak, bo zawsze kierujemy się rankingami. Poza tym nieźle zaprezentowała się w pierwszym meczu, wygrywając przy tym rywalizację z Magdaleną Fręch - przyznał nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Można wpaść w zachwyt. Jędrzejczyk pokazała zdjęcia z rajskich wakacji
Ostatecznie jednak podczas trzech spotkań Linette i Fręch zdobyły wspólnie jeden punkt. Pierwsza z wymienionych ograła Sarę Sorribes i to było na tyle. Druga z kolei przegrała jedynie z Czeszką Marie Bouzkovą.
- Wydawało mi się, że pod koniec sezonu Fręch była w życiowej formie, przez co jestem zaskoczony jej obecną dyspozycją - wyznał ceniony dziennikarz i autor książek.
Taktyka Polek? "Bardzo prosta"
Wolfke nie ma wątpliwości, że z uwagi na obecność Igi Świątek, taktyka była bardzo jasna i klarowna. To właśnie ona miała punktować i to zarówno w singlu, jak i w deblu. Mimo że na papierze wydawało się, iż ma najmniejsze szanse, by rywalizować w grze podwójnej.
- Taktyka reprezentacji Polski była bardzo prosta. Liczyliśmy na to, że Iga będzie zdobywała dwa punkty w każdym meczu. Świadczy o tym to, że Dawid Celt robił zasłonę dymną w składzie debla, nie wpisywał Igi, a wiadome było, iż będzie występować. Ona jednak w deblu opierała grę na sile, bo widać było, że w tej konkurencji niespecjalnie wie, o co chodzi - ocenił nasz rozmówca.
Mimo że duet Katarzyna Kawa-Świątek znakomicie zaprezentował się w rywalizacji z Czeszkami, to inaczej było w przypadku starcia z Włoszkami. - Na mistrzynie olimpijskie to wszystko nie starczyło. Widać było, jak Iga nie do końca wiedziała, o co chodzi. Kawa zagrała dużo gorzej niż z Czeszkami, ale tak, jak wskazuje jej ranking - podkreślił komentator.
- Dzisiaj happy-endu nie było. Polki przegrały seta z wyniku 5:1, co zdarza się naprawdę rzadko, a jeszcze wcześniej nie wykorzystały piłek setowych - dodał.
Zdaniem naszego rozmówcy zabrakło również lepszej dyspozycji naszych tenisistek w meczach singlowych. W końcu Świątek wygrała każdy z trzech, zaś Linette i Fręch łącznie tylko jeden.
- Jeżeli coś dołożyłaby Linette i Fręch, wówczas nie trzeba by było grać loteryjnego debla. Chyba jednak nie da się tak zdobyć trofeum, jeśli nie ma silnego debla - stwierdził Wolfke.
Od dłuższego czasu mówi o błędzie Igi
Ceniony dziennikarz i autor książek cały czas stoi przy swoim, że Świątek powinna bardziej otworzyć się na zmagania deblowe. W końcu wcześniej w 2024 roku nie miała okazji rywalizować w grze podwójnej, a jedynie w mikście.
- Będę się cały czas upierał i wielokrotnie to powtarzałem, że Iga robi błąd, że nie gra debla. Jest wybitną sportsmenką, która osiągnęła bardzo dużo, ale w przekonaniu moim i wielu innych ekspertów byłaby lepsza, gdyby rywalizowała także w deblu przynajmniej raz czy dwa na kwartał i łącznie pięć razy w roku, a do tego dochodzi jest mikst z Hubertem Hurkaczem - podkreślił nasz rozmówca.
Wcześniej Wolfke wskazał, że wiceliderka światowego rankingu WTA miała problemy z odnalezieniem się na korcie w deblu. Zdecydowanie lepiej oczywiście ocenił jej występ singlowy, mimo iż każdy pojedynek kończyła po trzech setach.
- Iga po męczarniach zrobiła swoje w singlach. Widać wyraźnie, że brakuje jej trochę do najlepszej dyspozycji, ale można było zakładać, że będzie punktować. Trzeba było szukać drugiego punktu - podsumował.
W ubiegłych latach popełniliśmy błąd
Komentator wrócił pamięcią do poprzednich edycji BJKC. Zarówno dwa sezony temu, jak i w poprzednim nasza liderka nie pojawiła się na finałowym turnieju, przez co ten za każdym razem kończył się niepowodzeniem.
- Uważam, że jej absencja rok i dwa lata temu to był błąd, bo wtedy byśmy to wygrali - przyznał nasz rozmówca.
Teraz z kolei na decyzję Polki wpływ mógł mieć fakt, że po zakończeniu współpracy z trenerem Tomaszem Wiktorowskim na pomoc ruszył jej kapitan naszej kadry Celt. - Cieszy to, że Iga wystąpiła w Pucharze Billie Jean King. Niewykluczone, iż chciała tym odwdzięczyć się Dawidowi Celtowi za to, że ten pomagał jej w treningach - stwierdził Wolfke.
Podkreślił również, że występ naszej kadry należy ocenić pozytywnie. - Trzeba pamiętać o tym, że to najlepszy wynik reprezentacji Polski w historii BJKC. Nigdy jeszcze nie byliśmy w półfinale, w czwórce najlepszych drużyn na świecie. Niewiele zabrakło, by znaleźć się w dwójce i była szansa ten turniej wygrać.
Jeżeli chodzi o przyszłość Polek w tej imprezie, to w osiągnięciu sukcesów potrzebna będzie obecność Świątek. Z uwagi na wiek Linette zdaniem cenionego dziennikarza i autora książek ważna będzie postać Fręch.
- Nie chcę mówić, że szansa została zmarnowana, ale żebyśmy mogli kiedyś triumfować, to potrzebny jest dalszy rozwój Fręch. Do tego potrzeba Igi grającej debla nie z całkowitego przypadku. Można z jej tenisa wycisnąć więcej i mam nadzieję, że to zrozumiała - podsumował.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty