Po tym, jak Iga Świątek osiągnęła ćwierćfinał wielkoszlemowego US Open, zapowiedziała, że nie zamierza robić sobie przerwy. Tymczasem minął ponad miesiąc od jej ostatniego występu, po którym odpuściła turnieje w Azji. Wpływ na to miał jej koniec ponad trzyletniej współpracy z trenerem Tomaszem Wiktorowskim, o którym poinformowała na początku października.
Jakub Fordon, WP SportoweFakty: Czy brak startów Igi Świątek po US Open był dla pana sygnałem, że może dojść do zmian w sztabie?
Marcin Matkowski, były znakomity deblista: Nie, bo tak naprawdę nie wiadomo było, co stoi za tą przerwą. Mogły być wypadki losowe, choroba czy infekcja. Ewidentnie jednak cała ta sytuacja miała wpływ na to, że Iga nie pojechała do Chin.
Był pan zaskoczony decyzją o zakończeniu współpracy Igi z Tomaszem Wiktorowskim?
Bardziej zaskoczył mnie czas tej decyzji, że nie jest to po WTA Finals czy na koniec roku. Być może było już zmęczenie materiału z obu stron, trzy lata cały czas razem jeździć bez większych zmian to jest obciążające. Tak naprawdę tylko ludzie będący wewnątrz wiedzą, jaka jest dynamika grupy, jak się dogadują. Kiedy są wyniki, jak w 2022 roku, to wszystkie niesnaski schodzą na dalszy plan, a jeżeli rezultaty nie są zadowalające, to każde nieporozumienie może być bardziej widoczne i mocniej przeszkadzać.
Myślę jednak, że nigdy nie dowiemy się o prawdziwych powodach tego kroku i kto to spowodował. Nie zawsze jest tak, że to zawodnik decyduje, czasami trener może też zmienić pracę.
Czy pozostawienie reszty osób ze sztabu szkoleniowego może mieć znaczenie dla trenerów, którzy chcą pracować z Igą?
Iga wybierze osobę, która będzie jej pasować i to trener będzie musiał się dostosować do niej. Jeżeli będzie chciała pracować z kimś konkretnie i postawi warunki, to trzeba będzie je zaakceptować lub szukać dalej. Myślę, że większość szkoleniowców będzie chciała z nią pracować, bo można z nią osiągnąć wielkie sukcesy i mimo że każdy z nich ma swoją koncepcję, to zapewne będą bardziej elastyczni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Czego brakowało panu w grze Igi pod wodzą Wiktorowskiego?
Nie patrzę, czego brakowało, tylko na wyniki. Przez trzy lata wygrała wiele turniejów, w tym wielkoszlemowych, zdobyła medal igrzysk olimpijskich i przez ponad 100 tygodni jest numerem jeden. Tenis to nie jest estetyka i jazda figurowa na lodzie, na końcu liczy się wynik, a Iga miała je najlepsze. Nie patrzyłem na to, czego Iga nie robi, tylko jak to robi i jaki poczyniła progres.
Oczywiście na końcu coś mogło się wypalić i wyniki nie były idealne. Iga jednak przez trzy lata była bezapelacyjnie królową tenisa, więc jak ktoś popatrzy na to z boku na chłodno, to nie można się do niczego przyczepić. Natomiast niektórym jej styl, szczególnie w przegranych meczach, nie pasował. To kwestia tego słynnego planu B, ale to już szukanie na siłę dziury w całym, bo Iga do maksimum wykorzystuje swoje atuty.
Czego powinna wymagać od swojego nowego trenera?
Trudno powiedzieć. Tego, co oczekuje i to, co chciałaby rozwinąć w swojej grze, pracy nad swoimi mankamentami. Wymiany Igi może w jakimś stopniu przełożą się na inne wyniki, być może trener dorzuci coś nowego i da to nową jakość w jej grze.
Przede wszystkim Iga powinna wymagać od trenera, by przywrócił jej radość z gry i taką chęć. Dłuższa przerwa, nowy sztab, to jest zawsze nowa energia i może to jest potrzebne, by wejść do gry z powrotem z innym impetem.
Ruszyła już giełda nazwisk. Kogo widzi pan teraz u boku Świątek?
Za bardzo nie wciągnąłem się w ten temat i nie czytałem, jacy są dostępni trenerzy. Wiem tylko to, co napisała, że chce mieć zagranicznego.
Jak zapatruje się pan na decyzję Igi Świątek o starcie w WTA Finals? Czy po tak dużej zmianie i przerwie będzie w stanie rywalizować na swoim poziomie z najlepszymi?
Prawie dwa miesiące przerwy to naprawdę bardzo długo, więc to się okażę. Bardzo dobrze, że zdecydowała się na start, bo jeżeli zagra swój dobry czy najlepszy tenis, to jest w stanie wygrać. Jednak ten powrót to nie będzie łatwa sprawa, bo jeżeli nie ma się kontuzji, to taka przerwa jest tylko po zakończeniu sezonu, a pierwsze starty w Australii zawsze są trochę na rozruch i wchodzi się powoli do najlepszej formy, a tutaj od razu trzeba będzie grać na 100 procent.
Ostatnie tygodnie pokazały nam, że polski tenis to nie tylko Świątek i Hubert Hurkacz. Co według pana stoi za przemianą Magdaleny Fręch, która notuje najlepsze wyniki w karierze?
Wygrany turniej WTA 500 w Guadalajarze, a także to, że na początku roku osiągnęła czwartą rundę w Australii, wygrała z Caroline Garcią i udowodniła, że jak najbardziej może wygrywać z najlepszymi. Wie, że mimo różnicy w rankingu liczy się pewność zawodniczki i to, co siedzi ci w głowie. Tenisowo jest dużo pewniejsza w tym co robi, nie ma momentu zawahania, teraz gra swój najlepszy tenis i wyniki są od razu.
Myślę, że przyszły rok będzie dla niej jeszcze lepszy, ponieważ będzie miała zupełnie inną pewność siebie i zostanie rozstawiona w największych turniejach, przez co zmienią się jej cele. dwa-trzy dobre starty potrafią przestawić mentalność i zaprowadzić na zupełnie inne tory.
Magda Linette jest znana z dobrej gry w Azji. Czy wygrana z Jasmine Paolini i występ w Wuhan to efekt rywalizacji na tym kontynencie, czy pana zdaniem wraca ona na właściwe tory?
Mam nadzieję, że wraca. Magda była w półfinale Australian Open, co było wielkim sukcesem i dało jej wyższe miejsce w rankingu. Teraz wyniki na koniec sezonu pokazały, iż wróciła do dobrej gry i w przyszłym roku okaże się, jak to dalej pójdzie. W Azji wiele zawodniczek kończy już rok, przez co można zdobyć bardzo dobre punkty i powygrywać z rywalkami teoretycznie lepszymi, a to daje dodatkową pewność siebie.
Te wyniki Magdaleny i Magdy pokazały, że dziewczyny są jak najbardziej w stanie wygrywać z zawodniczkami z top 20 czy nawet top 10. Tenis kobiecy nie opiera się tylko na Idze, bo nasze tenisistki pokazały, że możemy liczyć również na inne, choć nie tak spektakularne wyniki jak w przypadku Igi, ale również na grę na najwyższym światowym poziomie.
Rozmawiał Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty