Hurkacz już planuje starty po US Open. Zagra w krainie pand

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Minas Panagiotakis / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
Getty Images / Minas Panagiotakis / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
zdjęcie autora artykułu

Po zakończeniu US Open 2024 męski tour przeniesie się do Azji. Hubert Hurkacz wybrał już turniej, w którym zaprezentuje się na początek. W tych zawodach jeszcze nie brał udziału.

We wrześniu i październiku tenisiści będą rywalizować o rankingowe punkty w turniejach na kontynencie azjatyckim. Największa impreza odbędzie się w Szanghaju, gdzie Hubert Hurkacz będzie bronić tytułu w zawodach rangi ATP Masters 1000.

Zanim Hurkacz poleci na ten prestiżowy turniej, sprawdzi się w innych chińskich zawodach. Aktualny siódmy tenisista świata zgłosił na początek azjatyckiego tournee do Chengdu Open. To impreza rangi ATP 250, która odbędzie się w dniach 18-24 września.

Chengdu to miejscowość położona w prowincji Syczuan. To obszar, który nazywany jest krainą pand, ponieważ tutaj znajdują się rezerwaty pandy wielkiej. Przyjeżdżający w ten region tenisiści często są zabierani właśnie w takie miejsca w ramach pozakortowych aktywności. Zresztą zwierzę to znalazło się w logo turnieju.

ZOBACZ WIDEO: Nowa bohaterka Polaków. Taka była od najmłodszych lat

Na ten moment Hurkacz jest najwyżej notowanym uczestnikiem turnieju w Chengdu, a to oznacza, że z racji wysokiego rozstawienia otrzymałby wolny los w I rundzie.

Na liście zgłoszeń są również Włoch Lorenzo Musetti, Chilijczyk Nicolas Jarry i Kazach Aleksander Bublik. Jest także Francuz Gael Monfils, który uwzględniając obecny ranking nie byłby rozstawiony, ale po US Open 2024 wszystko jeszcze może się zmienić.

W zeszłym roku triumfatorem zawodów Chengu Open został Niemiec Alexander Zverev. Reprezentant naszych zachodnich sąsiadów nie będzie bronić mistrzostwa, ponieważ w dniach 20-22 września wystąpi w Berlinie w ramach rozgrywek o Puchar Lavera.

Czytaj także: Kapitalna Sabalenka. Nie miała sobie równych Nieudany występ Polki w US Open. Bolesna seria na koniec meczu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty