Wielki mistrz grzmi ws. Hurkacza. "Dla mnie to żenujące"

Getty Images / Tim Clayton/Corbis oraz Seweryn Dombrowski / Na zdjeciu: Hubert Hurkacz Marcin Matkowski
Getty Images / Tim Clayton/Corbis oraz Seweryn Dombrowski / Na zdjeciu: Hubert Hurkacz Marcin Matkowski

- To proponowanie oszustwa i pójścia na skróty - mówi WP SportoweFakty Marcin Matkowski o wypowiedzi prezesa PKOL Radosława Piesiewicza o Hubercie Hurkaczu. Wyjaśnia także postępowanie Igi Świątek i opowiada o swoich występach na IO.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Na Huberta Hurkacza wylała się spora krytyka po rezygnacji z występu w igrzyskach. Prezes PKOl Radosław Piesiewicz był tym wyraźnie rozczarowany i w TVP Sport mówił: "Liczyliśmy na to, że Hubert poleci na igrzyska, odbije przysłowiową kartę i umożliwi grę Jankowi w mikście". Co pan o tym sądzi? Hubert powinien pojechać do Paryża?

Marcin Matkowski, finalista US Open w grze podwójnej oraz Roland Garros i US Open w mikście, czterokrotny olimpijczyk: Dla mnie te słowa są żenujące. To osoba, która szefuje polskiemu ruchowi olimpijskiemu. Zrozumiałbym takie opinie u kibiców, którzy czasem nie rozumieją mechanizmów sportu, ale prezes PKOl? To proponowanie oszustwa i pójścia na skróty.

To Hubert jest najbardziej poszkodowany, bo traci trzy szanse medalowe. Drugą osobą, której bardzo współczuje, jest Janek Zieliński, który nie wystąpi ani w deblu, ani w singlu. Wiem jednak, jaką mają relację, ile Hurkacz pomógł Jankowi w wejściu na szczyt w deblu. Przecież Hubert nie zrobił sobie tego urazu celowo i też mu jest ciężko. On się kontaktował wcześniej z Igą i Jankiem. Kompletnie nie zasługuje na hejt, który go spotkał.

Żaden topowy zawodnik nie zgodziłby się na takie "odbicie karty", jak proponowali to w wypadku Hurkacza. Jestem zniesmaczony tą sytuacją, bo pojawiły się oskarżenia w stronę Huberta, że on jest egocentryczny, myśli tylko o sobie i w ogóle nie chce pomóc.

W mikście na igrzyskach można tylko wystąpić, jeśli wcześniej grało się w singlu bądź w deblu, dlatego też Jan Zieliński nie może zagrać z Igą Świątek. Czy taka para miałaby szanse na złoto w Paryżu?

Oczywiście, że tak. Niestety, te przepisy są idiotyczne, ale są wszystkim znane.

Czyli jesteśmy ofiarą dziwnych zasad?

Tak. Pierwszy raz mikst pojawił się na igrzyskach w Londynie i grałem w nim z Agnieszką Radwańską. Też było 16 par i mogły grać dwie z każdego kraju, teraz jedna. Ale i tak można było się zapisać, jeśli grało się wcześniej w singlu bądź deblu. Różnica polegała na tym, że zapisy odbywały się we wtorek lub w środę, już w trakcie trwania turnieju. W Paryżu zgłaszało się już do gry mieszanej przed jakimkolwiek turniejem, co jest głupie.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały

To skąd taki pomysł?

MKOl chce ograniczyć liczbę sportowców biorących udział w igrzyskach. To jest kuriozalne, bo do miksta możesz się dostać tylko jeśli jesteś w czołowej trzydziestce w singlu bądź deblu. Nie ma osobnego rankingu dla gry mieszanej. Ewentualna zmiana to byłoby kilka osób. Na miejsce Huberta wszedł przecież Libańczyk z trzeciej setki rankingu ATP, który był już na miejscu, żeby tylko nie powołać dodatkowego gracza, co pokazuje skalę działań MKOl.

Pan czterokrotnie wystąpił na igrzyskach. Atmosfera dużo różni się od zwykłych turniejów wielkoszlemowych?

Zdecydowanie. Nie chodzi o obiekty, ale całą otoczkę dookoła. Większość zawodników mieszka w wiosce olimpijskiej. Nawet jeśli są to te same korty, co na zwykłe turnieje, to one są zupełnie inaczej przygotowane. Gra się z orzełkiem na piersi i od razu czujesz, że to start na innym poziomie emocjonalnym. Wielu tenisistów na ten turniej wyczekuje. Czują, że to specjalne wydarzenie, raz na cztery lata.

Sporo mówi się o tym, że igrzyska dla tenisistów nie są najważniejszym wydarzeniem. Tak jest w istocie?

Takie myślenie jest rzadkie, a u większości dominuje opinia, że to coś wyjątkowego. Wystarczy zobaczyć na listę zawodników z czołówki ATP i widać, że rezygnują tak naprawdę tylko z powodów zdrowotnych. Dla mnie zawsze w roku olimpijskim IO były głównym celem. Dla sportowca zdobycie medalu olimpijskiego to wyjątkowa sprawa, dla mnie to było wielkie marzenie. Niestety się nie udało.

Podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku razem z Mariuszem Fyrstenbergiem przegraliście w ćwierćfinale ze szwedzkim duetem Aspelin/Johansson 6:7(5), 4:6. To była najbardziej bolesna porażka w karierze?

W poprzedniej rundzie wygraliśmy z czeską parą Visner/Damm, z którą w 2008 roku trzykrotnie przegraliśmy. Oni prowadzili 6:3, 5:3 i 30:0, a i tak udało nam się odwrócić wynik. Szwedzi byli w naszym zasięgu. Można gdybać tylko, co by było, gdybyśmy wygrali tego wyrównanego pierwszego seta. Bylibyśmy w półfinale. To wprawdzie nie byłby jeszcze medal, ale mielibyśmy wtedy dwie szanse.

Każdy medal na igrzyskach jest wielkim osiągnięciem. Widać to nawet po Djokoviciu. Jemu wciąż brakuje złota, pragnie go. Ma "tylko" dwa brązowe krążki i naprawdę należy je szanować.

Presja na igrzyskach jest większa niż na zwykłych turniejach? 

Tak. Grasz trochę w innych warunkach. Nie jest to ten sam turniej co roku. Jeśli nie pójdzie ci na turnieju wielkoszlemowym, to dostaniesz szansę za rok i masz tego świadomość. Możesz sobie zracjonalizować ewentualną porażkę. Jeżeli jesteś jednym z faworytów, to czujesz pozytywne fluidy, że cały naród jest za tobą, czujesz wsparcie. Masz jednak z tyłu głowy, że cały kraj liczy na medal i czasem nie jest łatwo sobie poradzić z presją.

Iga Świątek jest wciąż młodą tenisistką, mimo wielu trofeów. Igrzyska olimpijskie odbywają się na jej ulubionych kortach, może w życiu nie mieć lepszej okazji na wywalczenie złota. To może potęgować tylko ciśnienie, które będzie miała na sobie.

Iga jest na tyle doświadczoną zawodniczką, więc nie będzie na nią to miało wielkiego wpływu i sobie poradzi. Będzie miała na sobie jednak większą presję niż na turnieju Rolanda Garrosa. Iga jest zdecydowanie najlepsza na kortach ziemnych i wielu wiesza jej już złoto na szyi, co może nie być łatwe do wytrzymania.

Polka zamieszkała poza wioską olimpijską. Czy to jest dobry wybór?

Mieszka poza wioską, by ten turniej jak najbardziej przypominał zwykłe zawody. Chce utrzymać naturalną rutynę. To słuszna decyzja, sama Iga wie, co jest dla niej najważniejsze. Nie przyjechała po to, by czerpać atmosferę wioski olimpijskiej, socjalizować się z innymi zawodnikami. Jej chodzi tylko o złoty medal i wszystko podporządkowuje temu celowi. Wioska olimpijska to coś wyjątkowego. Kilkanaście tysięcy zawodników, jedna wielka stołówka. Mieszka się w dużych blokach z różnymi sportowcami. To zdecydowanie odbiega od tenisowej rutyny.

Ta zmiana nawierzchni z trawy na ziemię może jej zaszkodzić?

Nie, warunki dla wszystkich będą przecież bardzo podobne. Dla Igi nawierzchnia ziemna jest naturalnym środowiskiem, więc żadnych problemów pod tym kątem być nie powinno.

Czyli Iga Światek dalej pozostaje główną faworytką do złota?

Trudno byłoby mi wskazać jakąś inną faworytkę. Iga Świątek jest główną pretendentką. Ona jest główną pewniaczką do złota w ogóle, w całej naszej kadrze olimpijskiej. Mamy sporą szansę nie tylko na pierwszy medal dla Polski w historii tenisa, ale także na złoty.

Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Znamy drabinkę Igi Świątek na igrzyskach olimpijskich

Źródło artykułu: WP SportoweFakty