Magda Linette w poprzednich tygodniach prezentowała się z dobrej strony na kortach ziemnych. Już w pierwszym występie w turnieju WTA 250 w Rouen awansowała do finału. Później odpadła w drugiej rudzie zmagań w Madrycie i Rzymie, przegrywając po trzysetowych bojach odpowiednio z Aryną Sabalenką i Wiktorią Azarenką. W ubiegłym tygodniu Polka zameldowała się w ćwierćfinale w Strasburgu, co mogło być dobrym zwiastunem przed Rolandem Garrosem.
32-latka już w meczu otwarcia trafiła jednak na rozstawioną z "siedemnastką" Ludmiłę Samsonową. Pojedynek z Rosjanką od początku nie toczył się po myśli naszej zawodniczki. Dość stwierdzić, że pierwszą partię przegrała 1:6, trzykrotnie dając się przełamać. Niestety druga odsłona nie przyniosła przełomu w grze Polki. Rywalka po zaledwie 68 minutach cieszyła się tym samym z pewnego triumfu 6:1, 6:1 i awansu do drugiej rundy.
Linette schodziła z kortu wyraźnie przybita. Podobny nastrój towarzyszył jej również podczas pomeczowej konferencji prasowej. - Czuję ogromne rozczarowanie, tym bardziej że ostatnie tygodnie były dobre, treningi tutaj też były dobre i myślę, że nic nie zapowiadało tego, że ten mecz będzie tak wyglądał - stwierdziła wprost 32-latka, cytowana przez PAP.
ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"
- Rywalka miała naprawdę dużą kontrolę nad tym, co się działo na korcie. Grała mądrze, bez dużego ryzyka. Ciężko ją było złamać, szczególnie że musiałam wychodzić poza swoją strefę komfortu i przydarzały mi się proste błędy. Kiedy przechodziłam do ataku, ona odpowiadała bardzo dobrą, agresywną defensywą. Bardzo rzadko dostawałam wolniejsze piłki po moim ataku. Spychała mnie do defensywy, nawet gdy myślałam, że w wymianie mam przewagę. Bardzo spokojnie rozrzucała mnie po korcie - dodała.
Polka odniosła się również do ogromnej broni Samsonowej, jaką jest serwis. Powiedziała, że jej drugie podania osiągały prędkość nawet do 160 km/h, czyli były podobne do pierwszych serwisów niektórych zawodniczek. Rosjanka miała również ponad 80-procentowe statystyki, jeżeli chodzi o punkty wygrane przy pierwszym i drugim podaniu.
Porażka w singlu nie oznacza dla Linette końca tegorocznej przygody z Rolandem Garrosem. Polka wystartuje bowiem w turnieju deblowym, w którym ponownie stworzy parę z Amerykanką Bernardą Perą.
Zobacz także: