Prawie pięć dekad czekania wystarczy. Czy nowa gwiazda poprowadzi Włochów do triumfu?

PAP/EPA / ISABEL INFANTES / Na zdjęciu: Jannik Sinner
PAP/EPA / ISABEL INFANTES / Na zdjęciu: Jannik Sinner

Dokładnie 47 lat Włosi czekają na triumf w Pucharze Davisa. Aż sześciokrotnie musieli się obejść smakiem w finale tych rozgrywek, a ostatni raz to było 25 lat temu. Czy wreszcie sięgną po drugi w historii tytuł?

Na pewno Włosi są wymieniani w gronie faworytów Pucharu Davisa. I to nie tylko dlatego, że mają w składzie Jannika Sinnera, najlepszego włoskiego tenisistę w historii. Pozostali członkowie ekipy, tj. Lorenzo Musetti, Matteo Arnaldi, Lorenzo Sonego i Simone Bolelli to czołowa sześćdziesiątka dyscypliny.

W składzie ekipy z Półwyspu Apenińskiego zabrakło Matteo Berrettiniego. Były numer sześć światowego tenisa, obecnie zajmuje miejsce blisko końca pierwszej setki i leczy się z kontuzji, której doznał podczas tegorocznego US Open. To jest powód, dla którego nie zobaczymy go na korcie w Maladze. Ale będzie za to obecny na turnieju, gdzie będzie wspierać mocno swoich kolegów.

Włosi nie mają jednak co płakać nad jego brakiem w finałach, bo w tym roku jasnym blaskiem rozbłysła gwiazda Jannika Sinnera. Dwudziestodwulatek bije wszystkie dotychczasowe osiągnięcia najlepszych włoskich tenisistów. Zajmuje najwyższe miejsce w rankingu, czwarte. Po raz pierwszy zagrał w półfinale turnieju wielkoszlemowego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Cristiano Ronaldo cała na biało

Jako pierwszy Włoch także zagrał w ścisłym finale ATP Finals. W tym starciu z Novakiem Djokoviciem nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Co ciekawe, był to jednocześnie najchętniej oglądany mecz tenisa w historii włoskiej telewizji. Widowisko oglądało prawie 6,7 miliona widzów. To niewiele mniej niż rozgrywany dwa dni wcześniej mecz eliminacji Euro 2024. Starcie piłkarzy z Macedonią Północną oglądało 7,3 mln Włochów.

Siła Azzurrich nie opiera się jednak na jednym zawodniku. W fazie grupowej we wrześniu kiedy zabrakło Sinnera, błysnęli jego koledzy. Po porażce 0:3 z Kanadą na początku turnieju, nie mogli pozwolić sobie już na żadne potknięcie. I to właśnie Matteo Arnaldi i Lorenzo Sonego zapewnili wygraną w starciach z Chile i Szwecją.

Arnaldi jeszcze dwa tygodnie przed turniejem nie miał pojęcia, że przyjdzie mu wywalczyć dwa ważne zwycięstwa i stać się niemal narodowym bohaterem. Dwudziestodwulatek właśnie zadebiutował w pierwszej pięćdziesiątce rankingu ATP. - Ostatecznie Puchar Davisa to wysiłek grupowy. To praca całego zespołu przywiozła nas do Malagi, nie ja - powiedział skromnie po decydujących meczach.

Lorenzo Sonego z kolei w meczu grupowym przeciwko Chilijczykowi Nicolasowi Jarry był już o krok od porażki, ale obronił piłki meczowe i zapewnił swojej drużynie ważne zwycięstwo. Pochodzący z Turynu gracz wygrał do tej pory 3 turnieje, a najwyżej w karierze znajdował się na 21. miejscu.

Poczet singlistów we włoskiej ekipie zamyka Lorenzo Museti. Najmłodszy w ekipie z Półwyspu Apenińskiego zdażył błysnąć talentem już w czasach juniorskich. Ma na koncie dwa zdobyte w zeszłym roku tytuły.

I wreszcie Simone Bolelli, jedyny deblista w tym gronie. To na pewno najbardziej doświadczony gracz w ekipie, bo swój debiut w Pucharze Davisa zaliczył w 2007 roku. W swojej karierze wygrał Australian Open w grze podwójnej w 2015 roku. Wystąpił też na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008, chociaż tam akurat niewiele zwojował.

Kapitanem ekipy jest Filippo Volandri, który sam ma za sobą występy w Pucharze Davisa. Czy zespół pod jego wodzą powalczy o przejście do historii? Ze swoim ćwierćfinałowym rywalem, Holandią, Włosi mają bardzo korzystny bilans. Szanse na zakończenie prawie pięciu dekad oczekiwania są więc spore.

Czytaj także:
-> Chce być liderem Australii z prawdziwego zdarzenia
-> Zaskakujące wyznanie fińskiego tenisisty. "Nigdy wcześniej ze sobą nie graliśmy"

Komentarze (0)