"Pośmiewisko". Zawodniczki są oburzone. Ale nie to jest najgorsze

Getty Images / Robert Prange oraz Chesnot / Na zdjęciu: Iga Światek i Muhammed Bin Salman
Getty Images / Robert Prange oraz Chesnot / Na zdjęciu: Iga Światek i Muhammed Bin Salman

- Na twarzach wszystkich tenisistek rysowały się słowa "Co ja tutaj w ogóle robię?" - mówi o WTA Finals komentator Marek Furjan. Ratunek dla kobiecego tenisa może przyjść z kraju, który z prawami kobiet nie ma wiele wspólnego. Czy to dobry pomysł?

Święto kobiecego tenisa? Raczej udręka połączona z wyśmiewaniem absurdów organizacyjnych. Tak najważniejszy turniej rozgrywany w ramach WTA - WTA Finals traktują same tenisistki. W Cancun organizacja woła o pomstę do nieba.

- To jeden z najdziwniejszych tak ważnych turniejów za mojego życia. Takie rzeczy dzieją się np. w Nigerii, w zawodach o drobną stawkę - mówi Marek Furjan, komentator tenisa w Eurosporcie oraz Canal+Sport.

"Co ja tutaj w ogóle robię?" Tenisistki mają dość

Przenieśmy się zaledwie dwa miesiące wstecz. Bo dopiero na początku września WTA zdecydowała się wybrać organizatora turnieju wieńczącego sezon. Władze kobiecego tenisa nie były w stanie wcześniej tego zrobić. U pań zdecydowano się na meksykańskie Cancun. I do wyboru tej kandydatury przyczyniły się tenisistki, które mają swój głos w Radzie Zawodniczej WTA.

ZOBACZ WIDEO: W trybie pilnym Polka zawiesza karierę. Jest w ciąży

- Tłumaczyły, że chodziło o dużo większą pulę nagród niż na turnieju w Czechach. Znały organizatorów, myślały, że wiedzą, czego się po nich spodziewać. Dlatego przychyliły się do kandydatury Cancun. Najgorsze są warunki, które wypaczają mecze. Nie chcę powiedzieć, że tego turnieju nie wygra najlepsza tenisistka, ale nie ta się tutaj grać na dobrym poziomie - opowiada nam Furjan.

Jednak tutaj w grę wchodzi nieudolność samych organizatorów. Okazało się, że hala, w której zawodniczki miały walczyć o trofeum jest już... zarezerwowana na inne wydarzenia. W pośpiechu zdecydowano więc wybudować prowizoryczny obiekt na kilka tysięcy miejsc. A prace trwały jeszcze na dwa dni przed rozpoczęciem zawodów, przez co tenisistki nie mogły trenować. Same wyśmiewały tę sytuację, a mistrzyni Wimbledonu Marketa Vondrousova wrzuciła przerobione zdjęcie uczestniczek, w kaskach budowlanych.

Ale wszyscy chcieliby, żeby na takich absurdach tylko się skończyło. Tenisistki narzekają na nawierzchnię na korcie, piasek i ogromne deszcze. A najgorszy w tym wszystkim jest wiatr, który wypacza wyniki spotkań.

- Zawodniczki się męczą. Na twarzach wszystkich tenisistek rysowały się słowa "Co ja tutaj w ogóle robię?". A kulminacją tego był półfinał Peguli z Gauff. Zawodniczki nie mają ochoty, by w tym uczestniczyć. Najbardziej prestiżowe wydarzenie w kobiecym tenisie stało się pośmiewiskiem. Warunki kompletnie nie nadają się do tego sportu. Nie chodzi tylko o deszcz, ale o wiatr. Zastanawiam się nad tym, czy przy takich podmuchach w ogóle powinny wychodzić na kort - zaznacza ekspert.

Przepaść organizacyjna pomiędzy żeńskim, a męskim tenisem jest gigantyczna. ATP oraz WTA dzielą lata świetlne. A potencjalna stabilizacja też będzie obarczona ryzykiem. Tyle że wizerunkowym.

- Finały ATP są grane w Europie, pod dachem, w prestiżowych halach, a WTA Finals krąży po całym świecie i egzotycznych lokalizacjach. Cancun to był jednorazowy kontrakt, a w przyszłym roku być może zostanie podpisana wieloletnia umowa. Ale też w egzotycznym miejscu - anonsuje Marek Furjan.

Arabia Saudyjska przyjdzie na ratunek? "Turniej bez duszy"

Arabia Saudyjska pod wodzą księcia Muhammada bin Salmana doskonale widzi, jak sport pozwala jej poprawić swój wizerunek na arenie międzynarodowej. Zorganizuje igrzyska azjatyckie (w tym zimowe!), a ukoronowaniem będzie mundial 2034.

Teraz kraj będzie chciał wejść w świat tenisa. Głośno mówi się o tym, że Saudyjczycy będą chcieli zorganizować następny turniej WTA Finals. I nie tylko, bowiem mówi się o wieloletniej umowie w kraju, w którym mimo postępu prawa kobiet są ograniczone.

- To nie jest przypadek, że Arabia Saudyjska pojawia się teraz w każdym sporcie. Trudno być fanem takiego rozwiązania i ocieplania wizerunku. Żadna tenisistka się jednak nie sprzeciwi, bo one tam przychodzą do pracy. Ciekaw jestem tylko, czy rada tenisistek będzie miała głos w wypadku tego wieloletniego kontraktu - opowiada Marek Furjan.

Jego zdaniem jednak zorganizowanie turnieju w Arabii Saudyjskiej nie przyniesie wielkich korzyści dla światowego tenisa. Najtrudniej będzie bowiem o to, co najważniejsze - kibiców.

- Pula nagród może wzrośnie, ale będzie kilkanaście osób na trybunach. Społeczeństwo w tym regionie nie ma kultury sportu, nie mówiąc już o tenisie, bo tam ta dyscyplina nie istnieje. A przecież mecze powinny być dla ludzi. Kibice z innych rejonów świata masowo nie przyjadą. Poza finansami i być może samą organizacją Arabia Saudyjska nie ma atutów. Ten turniej nie będzie miał duszy - tłumaczy ekspert.

Skandale wywołają zmiany w światowym tenisie?

Ogromne kontrowersje związane z WTA Finals to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Tenisistki domagają się gruntownych zmian w tym wprowadzenia minimalnego wynagrodzenia. Ale czy skandale w Cancun przechylą szalę goryczy i poskutkują zmianami?

- Szefostwo jest winne. Jeśli spojrzymy na sposób komunikacji, to on albo nie istnieje albo jest po prostu słaby. WTA Finals powinien mieć z dużym wyprzedzeniem określoną datę i miejsce, a to ogłoszone dopiero we wrześniu, na niecałe dwa miesiące przed startem turnieju. To szczyt absurdu, że zwlekano tak długo. Także z perspektywy organizatora to krótki czas na przygotowanie - opowiada dziennikarz.

Wielu winą obarcza prezesa WTA Steve'a Simona. Ale czy jego pozycja po skandalach będzie zagrożona?

- Powinna być. Za dużo mówi się o złej organizacji całego WTA. Przelała się czara goryczy. Ale z drugiej strony w korporacjach też często o szefach mówi się źle, a oni rządzą latami. Były trener Igi Świątek Piotr Sierzputowski w jednym z wywiadów wspomniał o tym, że nie wiadomo, na ile te decyzje to efekt inwencji Steve’a Simona, a na ile on realizuje po prostu polecenia - opowiada nasz rozmówca.

- Jeśli zrobiliśmy ranking najgorzej zorganizowanych czołowych imprez sportowych na świecie, to aktualnie na pierwszej na pewno będą WTA Finals w Cancun. Wszystkie osoby odpowiedzialne za tę sytuację powinny odczuwać wstyd. Ale przecież wszyscy znamy osoby we władzach różnych organizacji, które wstydu nie mają - kończy gorzko Marek Furjan.

Czy ostatnie mecze WTA Finals odbędą się już w mniejszej atmosferze skandalu? Półfinał Igi Świątek z Aryną Sabalenką zostanie wznowiony przy stanie 2:1, 30:30 nie wcześniej niż w niedzielę o 22:30 czasu polskiego.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Co dalej z meczem Świątek - Sabalenka? Znamy plan gier na niedzielę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty