Mimo że we wszystkich wielkoszlemowych turniejach tenisiści i tenisistki otrzymują taką samą liczbę punktów za poszczególne rundy, to inaczej jest z kwestią finansową. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety inkasują taką samą kwotę, ale w każdej imprezie pula nagród różni się.
Tenisowy sezon standardowo rozpoczyna Australian Open. To właśnie tam można zarobić stosunkowo najmniej, jeżeli mowa o dolarach amerykańskich. Cała pula nagród wynosi 52,8 miliona dolarów, a zwycięzca i zwyciężczyni otrzymują 2,05 mln.
Co ciekawe pula nagród Rolanda Garrosa (47,4 mln dolarów) jest niższa w porównaniu do turnieju w Australii. Jednak na większą kwotę może liczyć najlepsi singliści. W końcu triumfatorzy imprezy w Paryżu inkasują 2,49 mln.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"
Oba Wielkie Szlemy przebija jednak Wimbledon. W Londynie rywalizacja odbywa się łącznie o 55,4 mln dolarów. I mimo że kwota ta nie jest dużo wyższa niż w Australii, to triumfatorzy singlowych turniejów mogą być zdecydowanie bardziej zadowoleni. Wszystko z powodu tego, że zarobią dokładnie 2,96 mln.
Przed szereg wychodzi US Open. To właśnie w Nowym Jorku pula nagród jest zdecydowanie większa niż pozostałe. Mowa w końcu o zawrotnej liczbie 65 mln dolarów. Do imprezy w Stanach Zjednoczonych umywa się każda inna.
Jednak mniej zadowoleni mogą być najlepsi singliści, bo otrzymają po 3 mln. Oznacza to, że dla nich jest to niewielka różnica względem turnieju w Londynie. A w ogólnych finansach US Open ma zdecydowaną przewagę nad brytyjskim Wielkim Szlemem.
Przeczytaj także:
Novak Djoković po dwóch latach wraca na US Open. "Wspaniała szansa do napisania dalszej historii"
Teatr dwóch wielkich w US Open? Wszystko na to wskazuje