[tag=47287]
Karolina Muchova[/tag] miała zaskakującą dużo problemów z awansem do II rundy turnieju BNP Paribas Warsaw Open. Czeszka pokonała Alaksandrę Sasnowicz, ale potrzebowała do tego trzech setów (4:6, 7:6, 6:2).
Tenisistka, która jeszcze kilka tygodni temu walczyła jak równy z równym z Igą Świątek w finale French Open przyznała po meczu, że moment utraty koncentracji w pierwszej partii wiele ją kosztował.
- Myślę, że mecz rozpoczęłam bardzo dobrze, prowadziłam 4:1. Wtedy jednak doszło u mnie do kilku zawahań, co moja rywalka szybko wykorzystała. Trochę przysnęłam i musiałam już odrabiać straty - oceniła.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny
Prawdziwym popisem był tie-break w drugiej partii, który Muchova wygrała 7:0!
- Tak, myślę, że rozegrałam go znakomicie. W trzecim secie byłam już bardziej agresywna, wróciłam do swoich podstaw i to przyniosło efekt. Jestem bardzo zadowolona ze zwycięstwa, bo był to trudny mecz.
Jedna z największych gwiazd turnieju w Warszawie wyznała, że od wspomnianego French Open czas biegnie tak szybko, że nie miała jeszcze możliwości odpoczynku i że nie do końca jeszcze doszło do niej, jaki osiągnęła w Paryżu sukces.
- Wszystko dzieje się tak szybko: Roland Garros, potem Wimbledon, teraz przejście na korty twarde. Czy coś się u mnie zmieniło po grze w finale w Paryżu? Odczuwam delikatnie większą rozpoznawalność, ale też większą presję. To jednak normalne.
Kilkadziesiąt minut po zakończeniu meczu reprezentantki Czech na kort wyszła Iga Świątek. Dodajmy, że obie zawodniczki mogą spotkać się w finale warszawskiej imprezy.
- Czy będę oglądać jej mecz? Teraz mam w planach prysznic. Mam nadzieję, że po nim Iga jeszcze będzie grać - zażartowała na koniec.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty