Dowód uwielbienia. Iga Świątek przyjmuje na swoim dworze

PAP / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP / Na zdjęciu: Iga Świątek

Wystarczyło kilkanaście minut, by trybuny na BNP Paribas Warsaw Open wreszcie zapełniły się w całości. Iga Świątek zapracowała na swoją popularność i we wtorek znów zobaczyliśmy, jakie wzbudza zainteresowanie wśród rodaków.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć za normalne bilety trzeba było zapłacić nawet 130 złotych, a wejściówka VIP kosztowała 300 zł, trybuny na kortach Legii podczas wtorkowego meczu Igi Świątek pękały w szwach. Kibice wykupili wszystkie wejściówki, żeby skorzystać z okazji i zobaczyć z bliska największą gwiazdę kobiecego tenisa.

Nie było wątpliwości, kto wzbudza największe zainteresowanie polskich fanów podczas BNP Paribas Warsaw Open.

Na wcześniejszych wtorkowych meczach Weroniki Ewald czy nawet Shuai Zhang nikt nie spodziewał się tłumów i rzeczywiście, przyciągnęły one na trybuny kilkaset osób. Trudno się było temu dziwić - wakacyjny okres zrobił swoje, do tego środek tygodnia, a palące słońce też niekoniecznie przyciągało chętnych.

Wszyscy czekali na królową. I na kilkanaście minut przed pojawieniem się gwiazdy trybuny zapełniły się w mgnieniu oka, co musiało zrobić duże wrażenie. Trudno o lepszy dowód ogromnej popularności, jaką zdobyła w kraju tenisistka z Raszyna.

Blisko trzy tysiące fanów powitało Igę Świątek ogromną owacją.

Mecz I rundy turnieju z Niginą Abduraimową wielkim widowiskiem nie był, bo być nie mógł. Różnica między liderką a 181. zawodniczką rankingu była bardzo widoczna. Polka rozkręcała się powoli, ale w decydujących momentach pokazywała, dlaczego to ona jest na szczycie.

Choć trzeba oddać rywalce, że w pierwszej partii prezentowała się zaskakująco dobrze. Grała odważnie, regularnie trafiała, do tego zaserwowała trzy asy. Wystarczyło jednak przyspieszenie Polki i bardziej agresywne forehandy przy stanie 4:4, by za kilka minut było już po secie.

A potem było tak, jak się spodziewano. Świątek nie dała już rywalce większych szans, a największym zagrożeniem dla niej była... pogoda. Mniej więcej po godzinie gry nad kortami Legii zaczęły się zbierać ciemne chmury i istniało zagrożenie, że w przypadku dłuższego starcia spotkanie może nie zostać dokończone we wtorek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny

Widocznie Polka nie chciała, by jej pierwszy mecz w Warszawie trwał dwa dni. Wynik drugiego seta? 6:3. Wysoki, mimo bardzo ambitnie i charakternie walczącej reprezentacji Uzbekistanu. Ta przegrywała już 1:5, jednak potrafiła pod presją przełamać mistrzynię i ugrać jeszcze dwa gemy.

Po raz drugi Iga Świątek przyjmie rywalkę na swoim "dworze" w czwartek, tak jak nakazuje tradycja polskiego oświecenia.

Kto kolejną rywalką Igi Świątek? Oto szczegóły--->>>

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty