Po traumatycznym przeżyciu była wdzięczna, że nie straciła życia. Choć jej powrót do sportu wydawał się mało prawdopodobny, Petra Kvitova wróciła na kort. I po dwóch mizernych sezonach znów gra jak za najlepszych lat.
Napad nożownika przeżyła w grudniu 2016 roku. Petra Kvitova była wtedy we własnym domu, gdy wtargnął napastnik. Jednej z najlepszych tenisistek świata groziła nawet amputacja lewej dłoni.
Dzięki wysiłkowi lekarzy udało się ją uratować, a nawet przywrócić do odpowiedniej sprawności. Z kolei wsparcie najbliższych pozwoliło jej wrócić do psychicznej równowagi. Czeszka pojawiła się na korcie i mimo problemów ze zdrowiem, wciąż chce wdrapać się na szczyt kobiecego tenisa.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwa magia! Zobacz, co zrobił reprezentant Polski
"Cieszę się, że żyję"
- Długo nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek wezmę rakietę do ręki. A tak naprawdę to najbardziej się cieszę, że żyję - wspominała kilka miesięcy po wydarzeniach, gdy człowiek podający się za robotnika od systemu kanalizacji wszedł do jej domu i zaatakował w celu obrabowania domu.
Na szczęście jej odwaga wytrąciła napastnika z równowagi, który po krótkiej szarpaninie uciekł. Radim Zondra - bo tak nazywa się bandyta - został schwytany i w kolejnym roku skazany na osiem lat pozbawienia wolności. Jej reakcja wobec włamywacza mogła zakończyć się jednak inwalidztwem.
Uszkodzenia dłoni były bardzo poważne, doszło do przerwania nerwów w kciuku i palcu wskazującym. Na szczęście szybko przeprowadzona czterogodzinna operacja zakończyła się sukcesem. Nie tylko uratowano jej dłoń, ale Czeszka dostała zgodę na powrót do sportu po kilkumiesięcznej przerwie.
- Całą swoją energię skupię na rehabilitacji i zrobię wszystko, aby jak najszybciej powrócić na kort - oświadczyła. I jak zapowiedziała, tak zrobiła.
Trudny powrót i nagła przemiana
Do gry Kvitova wróciła po kilku miesiącach, jednak nie od razu do gry o najwyższe cele. Dwukrotna triumfatorka Wimbledonu (2011, 2014) i była wiceliderka światowego rankingu, co całkowicie zrozumiałe, potrzebowała czasu na zbudowanie wysokiej formy.
W 2018 roku wygrała dwa turnieje - w Madrycie i w Katarze, kilka miesięcy później doszła do finału Australian Open, gdzie lepsza w trzech setach okazała się Naomi Osaka.
Dwa lata temu miał miejsce jej ostatni sukces na Wielkim Szlemie, gdy dopiero na półfinale zakończyła udział w Rolandzie Garrosie. Kolejne dwa sezony, pomijając finał turnieju w Katarze, były już jednak dla Czeszki pasmem rozczarowań. Duży wpływ na jej postawę na kortach miała jednak kontuzja.
Od wielu miesięcy Kvitova zmaga się z powracającą kontują lewego nadgarstka. Tylko w tym sezonie z tego powodu kreczowała na turniejach w Dubaju czy Charleston, a fani zaczęli coraz głośniej zastanawiać się, czy czeska gwiazda nie zbliża się czasem do podjęcia decyzji o zakończenia kariery.
Wtedy przyszła jednak nagła odmiana. Gdy tenisistka wkroczyła na trawę, jej problemy jakby zniknęły. Najpierw Kvitova w wielkim stylu wygrała niedawny turniej w Eastbourne, pokonując w finale broniącą tytułu Jelenę Ostapenko.
— Petra Kvitova (@Petra_Kvitova) June 25, 2022
Thank you, thank you, thank you for your support this week. I can’t stop smiling
@JJlovesTennis #RothesayInternational pic.twitter.com/6o4jdTaAsc
- Nic lepszego nie mogło mi się przytrafić przed Wimbledonem - mówiła szczęśliwa 32-latka. I zwyżka formy nie była przypadkiem. Na ukochanym londyńskim turnieju doświadczona zawodniczka radzi sobie świetnie - ograła już trzy rywalki i zameldowała się w trzeciej rundzie.
W ostatnim meczu z Aną Bogdan najadła się jednak niepotrzebnych nerwów. Po 6:1 w pierwszym secie w drugiej partii prowadziła już 5:1, jednak potem przegrała cztery kolejne gemy i do rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break.
- Nagle poczułam się niezwykle zmęczona. Nie wiem, jak wygrałam drugiego seta, byłam już mentalnie przygotowana na trzeciego. Czuję się wyczerpana - przyznała po czwartkowym spotkaniu. W sobotę czeka ją kolejne starcie.
To daje jej motywację
- Doszłam do takiego momentu w życiu, że moje zdrowie już nigdy nie będzie w tak dobrym stanie jak na początku kariery - przyznała kilka dni temu w rozmowie z WP SportoweFakty (WIĘCEJ TUTAJ), gdy zapytaliśmy ją o jej kontuzje. Dodała jednak, że zamierza sobie z tym radzić i nie będzie narzekać na urazy.
Zdradziła też, że za jej ostatnie udane występy odpowiada przede wszystkim klimat brytyjskich kortów.
- Obecny sezon na ziemnej nawierzchni był dla mnie trudny, ale odkąd przyjechałam na moje ukochane korty Wimbledonu, szybko o tym zapomniałam. Kocham tutejszą atmosferę i tak będzie zawsze.
Mimo 29 wygranych turniejów w karierze tenisistka wciąż czuje motywację do kolejnych startów i nie odczuwa tzw. wypalenia.
- Moim zdaniem każdy sportowiec chce wygrywać zawsze. To jest w naszym DNA i nie ma znaczenia, ile dokonałeś wcześniej. Ponadto, w kobiecym tenisie pojawia się mnóstwo nowych bardzo utalentowanych dziewczyn, które dają ci motywację i powód, by nadal starać się być lepszą - zapewniła.
Co dalej? W III rundzie Wimbledonu jej rywalką będzie rozstawiona z numerem czwartym Paula Badosa. I nie ma co ukrywać, że to Hiszpanka będzie faworytką. Gdzie jednak Kvitova ma nie sprawić niespodzianki, jeśli nie w miejscu, które widziało jej największe sukcesy?
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty