Redakcja PZTS: Po 7 latach zakończył pan pracę w superlidze, zaliczanej do trójki najlepszych w Europie, obok niemieckiej Bundesligi i francuskiej Pro A.
Zbigniew Leszczyński (prezes w latach 2017-24): Mam satysfakcję i poczucie dobrze wykonanej pracy, a tylko niektórzy wiedzą jak trudną drogą przeszliśmy. To nie było wyłącznie 7 tłustych lat, zaczynaliśmy w ciężkim momencie finansowym. Pomoc sponsora Totalizatora Sportowego i marki Lotto oraz wielu partnerów i przychylnych osób sprawiła, że mocno stanęliśmy na nogi i dziś spółka Polska Superliga Tenisa Stołowego jest w dobrej kondycji pod każdym względem. Wspomniałem ogólnie o ludziach dobrze nam życzących, nie sposób wszystkich wymienić, ale jedna z nich to Dariusz Szumacher, mój poprzednik w superlidze i obecny prezes Polskiego Związku Tenisa Stołowego.
Jak silne są polskie kluby?
Myślę, że najlepszą odpowiedzią był kwietniowy finałowy dwumecz Pucharu Europy, w którym Dekorglass Działdowo pokonał Dartom Bogorią Grodzisk Mazowiecki. Obydwa kluby walczą też o podium Ligi Mistrzów. W tym sezonie ponownie są rozstawione i dołączą do rywalizacji w 1/8 finału. Muszą przejść dwie rundy, by awansować do Final Four.
Dodatkowo w eliminacjach mamy Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów i SBR Dojlidy Białystok. Co więcej, klub z Suchedniowa kierowany przez Macieja Glijera – nowego prezesa Lotto Superligi – będzie organizował 16-drużynowy turniej pierwszej rundy w dniach 15-17 listopada. To pokazuje, że Europejska Unia Tenisa Stołowego (ETTU) mocno nas docenia i nagradza Orlicza powierzając bardzo trudne zadanie organizacyjne.
Natomiast w Pucharze Europy wystąpią beniaminkowie Lotto Superligi Villa Verde Olesno i KTS Gliwice. Czyli łącznie połowa klubów krajowej elity zagra w europejskich pucharach. To fantastyczny wynik.
Sześć wymienionych drużyn to kandydaci do superligowego podium?
Trudno powiedzieć, bowiem najsilniejsi utrzymali składy albo jeszcze się wzmocnili, zaś nowych i wartościowych zawodników zatrudniły pozostałe drużyny. Pierwsze trzy kolejki pokazały, że ten sezon będzie bardzo wyrównany, a przy tym nieprzewidywalny. Zakontraktowani tenisiści stołowi nie są tylko na papierze, oni już przyjeżdżają i zdobywają punkty.
Wiele lat temu o tytuł mistrzowski walczyły przede wszystkim Dartom Bogoria i Olimpia Grudziądz. Dzisiaj czołówka jest znacznie szersza i chyba nikt w tym momencie nie wytypuje, kto za kilka miesięcy wystąpi w Final Four.
Skąd pomysł na turniej finałowy? Dotąd organizowaliście jeden mecz o złoto, przeważnie na neutralnym terenie.
Przede wszystkim wzorujemy się na Lidze Mistrzów i niemieckiej Bundeslidze. To między innymi Final Four i ostatnie sety do 6 punktów. Przy wyniku 5:5 decydująca jest następna akcja.
Mamy znakomity „produkt” w postaci Lotto Superligi, a w składach klubów m.in. Szweda Trulsa Moregarda, wicemistrza olimpijskiego z Paryża indywidualnie i drużynowo. Zawodników z czołówki rankingu międzynarodowej federacji jest więcej. Warto ich pokazywać, bo grają na światowym poziomie. Stąd transmisje superligowych spotkań na dwóch antenach: TVP Sport i Sportklubie, jak również organizacja – wspólnie z PZTS – eventów na PGE Narodowym w Warszawie. Jednym z nich była swego czasu cała kolejka ligowa na płycie ogromnego obiektu.
Dlaczego zrezygnowaliście z podziału na grupy mistrzowską i spadkową oraz fazy play-off?
Zależało nam, aby do mocniejszej grupy trafiały kluby poważnie myślące o walce o mistrzostwo Polski. Takie, dla których bezpośrednie mecze z czołówką, będą świętem tenisa stołowego. Tymczasem niektórzy wzmacniali się, zdobywali punkty w pierwszej rundzie, by w grudniu zapewnić sobie utrzymanie. Później wystawiali rezerwowy skład i przegrywali.
Stąd powrót do systemu ligowego, tj. mecz i rewanż, a po 22 kolejkach cztery najlepszy kluby zagrają w jednym miejscu, tak jak w Champions League. Walka o utrzymanie też będzie bardzo ciekawa, nikt nie odpuści do ostatniej serii gier, bo teraz nie ma nikogo odstającego od stawki.
W jaki sposób przyciągnąć jeszcze większą liczbę kibiców do superligowego tenisa stołowego?
Bardzo mocno stawialiśmy na eventy, np. Lotto z Gwiazdą w Bydgoszczy. Przyjeżdżali najlepsi zawodnicy, a grupy losował np. były indywidualny mistrz świata na żużlu Tomasz Gollob, jedna z największych postaci w całym polskim sporcie. W czasie pandemii, wspólnie z Łukaszem Betańskim, przeprowadziliśmy wirtualny puchar superligi, gdzie kibice głosowali na poszczególne drużyny. Wśród nich była gwiazda współczesnego speedwaya Bartosz Zmarzlik, który niedawno po raz piąty został mistrzem świata. Nawet niedawno rozmawiałem z moim współpracownikiem Łukaszem o głosowaniu, w którym wzięła udział rekordowa liczba sympatyków sportu biorąc pod uwagę media społecznościowe superligi, w tym faktycznie wielu żużlowców. W finale były Bydgoszcz i Toruń.
W jakim kierunku powinna pójść profesjonalna liga?
Coraz częściej słychać, że kolejne miasta i ośrodki chcą dostać się do superligi. Dlatego lepiej, aby występowało w niej 12, a nie 10 klubów. W każdym meczu musi zagrać co najmniej jeden Polak, tak stanowi regulamin. Nie ma mowy o tym, tak jak to się dzieje w Niemczech, że można wystawić samych obcokrajowców. Niech nasi zawodnicy mają możliwość grania z europejską i światową czołówką. Turnieje serii World Tour jak Smash, Star Contender, Contender i Feeder to raz, mistrzostwa globu i kontynentu dwa, a mamy też swoją silną ligę. Tutaj trafiają na Moregarda, Duńczyka Jonathana Grotha z Dekorglassu Działdowo, Greka Panagiotisa Gionisa z Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki, Mołdawianina Vladislava Ursu z Zooleszcz Gwiazdy Bydgoszcz i wielu innych świetnych rywali.
Zooleszcz Gwiazda powalczy o medal?
Kto wie, na razie idzie nam słabo, ponieśliśmy 3 porażki. Vladislav Ursu w pojedynkę nie wygra meczu, musi mieć wsparcie w drużynie. Dlatego liczę na przełamanie Ibrahimy Diaw, Artura Greli i Alana Kulczyckiego oraz na przyjazd Trulsa Moergarda i innych obcokrajowców. Wtedy na pewno wyniki się poprawią.
Prezesi Polskiej Superligi Tenisa Stołowego:
2009-12 - Mariusz Baruch
2012-17 - Dariusz Szumacher
2017-24 - Zbigniew Leszczyński
2024 - Maciej Glijer