Szesnaście lat temu kibice emocjonowali się mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym. Wtedy w Lahti zacięte boje toczyli Adam Małysz oraz Martin Schmitt. To ci skoczkowie zdominowali oba konkursy indywidualne.
Polacy do dzisiaj wspominają drugie zawody, gdy "Orzeł z Wisły" znakomitym drugim skokiem znokautował Schmitta. Pamiętać jednak należy, że cztery dni wcześniej to Niemiec był górą i zdobył złoto. Jak wspomina tamten pojedynek?
- To była pełna napięcia rywalizacja z Adamem. Punktowo byliśmy bardzo blisko siebie. Przed drugą serią ja byłem trzeci, drugi Janne Ahonen, a prowadził Adam. Czułem, że są ode mnie lepsi. Ale zmobilizowałem się, w drugiej serii poszedłem na całość i oddałem super skok. Tego dnia to ja miałem szczęście, a kilka dni później Adam wygrał na normalnej skoczni - opowiada Schmitt w "Super Expressie".
Na skoczni Małysz ze Schmittem zawsze toczyli zacięte boje. Poza nią było jednak zupełnie inaczej.
- Zawsze się dobrze rozumieliśmy. Rywalizacja była fair, nawet gdy zawody były bardzo zacięte. Nawet jeśli on był lepszy, szczerze mu gratulowałem. Cały czas utrzymujemy dobre stosunki.
1 marca oczy kibiców będą zwrócone na zupełnie innych zawodników. Na dużej skoczni w Lahti o złoto przede wszystkim będą walczyć Kamil Stoch i Stefan Kraft.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarz utknął w korku. To, co zrobił, zaskoczyło wszystkich