Kowalczyk mocno cierpiała na ostatnim kilometrze biegu w PŚ. Pamięta z niego niewiele

PAP/EPA
PAP/EPA

Słabsza końcówka biegu na 10 kilometrów sprawiła, że Justyna Kowalczyk nie stanęła na podium. Polka zdradziła fanom, co przeżywała na finiszu. To były katusze.

Powiało optymizmem przed mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym, które w przyszłym tygodniu rozpoczną się w Lahti. Podczas zawodów Pucharu Świata w estońskim Otepaeae dobrze zaprezentowała się Justyna Kowalczyk. Polka w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym zajęła piąte miejsce. Przez większą część dystansu walczyła o podium, miała szansę na trzecią lokatę (Marit Bjoergen i Charlotte Kalla były poza zasięgiem). W końcówce Polka jednak osłabła.

- Dzisiaj było o jeden podbieg za daleko - skomentowała swój występ biegaczka na Twitterze.

Niedługo później sportsmenka z Kasiny Wielkiej zamieściła post na Facebooku. W nim zdradziła fanom, że na ostatnim kilometrze biegu w Estonii bardzo cierpiała.

- Z ostatniego kilometra pamiętam tylko ból, głos dopingującego Taty i jakieś kolorowe plamy przed oczami - napisała.

Kowalczyk koncentruje się już na MŚ w Lahti. - Teraz trzeba jeść, leżeć i cierpliwie robić swoje - dodała w komentarzu do zdjęcia, na którym widzimy ją z... drożdżówką.

Polka na MŚ w Lahti wystartuje w trzech konkurencjach. Na początek (26.02.) w parze z Eweliną Marcisz będzie walczyć w sprincie drużynowym stylem klasycznym. Później (28.02.) pobiegnie na 10 kilometrów tym samym stylem (i w tej konkurencji ma największe szanse na medal), a imprezę zakończy (2.03.) występem w sztafecie 4x5 km.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienny gol z połowy boiska. To... "samobój"!