Jakub Kwiatkowski przez 11 lat (2012-2023) pracował w Polskim Związku Piłki Nożnej. W tym czasie był świadkiem wielu sytuacji. Jednak jedna z nich szczególnie utkwiła mu w pamięci. Doszło do niej podczas jednego ze zgrupowań.
- Kiedyś na zgrupowaniu pojawił się przy recepcji pan w średnim wieku. Strasznie smutny wyraz twarzy, prawie łzy w oczach. Miał list do Roberta Lewandowskiego. Pomyślałem: kurczę, pewnie ma chore dziecko. Na kolacji przekazałem ten list Robertowi - mówił Kwiatkowski dla Meczyki.pl.
Ówczesny rzecznik prasowy PZPN nie wiedział jednak, co dokładnie znajdowało się w tym liście. Uświadomił go dopiero sam Robert Lewandowski, który nie ukrywał swojego zdziwienia i rozgoryczenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola
- Skończyła się kolacja, a "Lewy" był bardzo zniesmaczony. "Co to w ogóle jest?!" - zapytał. Oczywiście bez pretensji do mnie, był zaskoczony treścią. Okazało, że ten człowiek napisał, że ma kredyt we frankach i zapytał Roberta w liście, czy mu go nie spłaci - dodawał Kwiatkowski.
Były rzecznik PZPN udał się następnie do wspomnianego mężczyzny i z niesmakiem przekazał mu, że on także ma kredyt we frankach, lecz nigdy nie przyszłoby mu przez myśl, by prosić Roberta Lewandowskiego o jego spłacenie. - Nie wstyd panu? - rzucił Kwiatkowski do kibica.
Przypomnijmy, że teraz przed Jakubem Kwiatkowskim nowe wyzwania. Po tym, jak z TVP Sport odszedł Marek Szkolnikowski, w grudniu minionego roku został ogłoszony nowym dyrektorem stacji.
Zobacz także:
Niemcy nie zostawiają na nim suchej nitki
Wyjątkowa dedykacja Podolskiego