W piątek media obiegła informacja mówiąca, że Aleksander Wierietielny potwierdził, iż po tym sezonie kończy pracę z Justyną Kowalczyk. Wyobrazić sobie naszą biegaczkę przygotowującą się z innym trenerem jest trudniej niż trudno, a że ona sama nie kryła, iż ten sezon może być pożegnalnym, wizja zakończenia przez nią kariery stała się bardziej realna niż kiedykolwiek. Jeśli dodamy do tego wpis Kowalczyk na Facebooku, gdzie przy wklejonym filmiku z igrzysk w Turynie napisała, że w sobotę "koło się domknie", nie można wykluczyć, że jest przed nią ostatni tak poważny i istotny występ.
Biegi na 30 kilometrów z reguły wychodziły Polce bardzo dobrze i najczęściej kończyła ona je na podium. Czy to w stylu klasycznym, czy to w dowolnym, zwykle powodów do radości było sporo. W Soczi Kowalczyk bezsprzecznie jest w gronie głównych faworytek, jednak ich liczba jest większa, niż liczba medalowych pozycji. Prócz Polki są jeszcze przecież Marit Bjoergen, Therese Johaug, Charlotte Kalla i zapewne to właśnie wśród nich jest mistrzyni olimpijska. Cztery pretendentki do korony, bo maratoński dystans daje nie tylko medal, ale i nieoficjalny tytuł królowej nart, zmierzą się w Soczi raz jeszcze, niejako na deser przeszło dwutygodniowych zmagań. Kowalczyk nie jest może w "łyżwie" tak dobra technicznie, ale jej wytrzymałość i siła dają pełne prawo myśleć o medalu, może nie tak duże jak przed biegiem na 10 kilometrów, który wygrała, ale jednocześnie na pewno większe, niż przed biegiem łączonym, gdzie była szósta. Oprócz niej na starcie staną jeszcze trzy Polki - Sylwia Jaśkowiec, Kornelia Kubińska i Paulina Maciuszek
Która z wielkiej czwórki ma największe szanse? O jednoznaczne wskazanie jest piekielnie trudno. Johaug zwykła znakomicie rozgrywać maratony, chociażby w Holmenkollen - z reguły bardzo wcześnie narzuca szalone tempo, rozrywa stawkę, ucieka, i gdy wielu mogłoby przypuszczać, że zapłaci za taki start wysoką cenę, dobiega pierwsza do mety. Kalla cały sezon w biegach dystansowych jest bardzo mocna - w Pucharze Świata ani razu nie wypadła w nich z pierwszej trójki! Jeśli dodamy do tego technikę dowolną oraz epicki pościg Szwedki w sztafecie, który dał jej reprezentacji złoto, widać jak na dłoni, jak mocna będzie Kalla. Jest i Bjoergen, której wyniki w Soczi to istna sinusoida. Był kapitalny bieg łączony, był upadek w sprincie, porażki na 10 kilometrów i przede wszystkim sztafecie, ale i odbudowa i kolejne złoto w sztafecie sprinterskiej. Ten ostatni start pozwala Norweżce optymistyczniej patrzeć na sobotni start.
Sobota w Soczi to jednak nie tylko Kowalczyk. Mamy bowiem i inne szanse medalowe, i to dwie, na torze łyżwiarskim. Po wygranej z Norweżkami nasze panczenistki (Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka i Luiza Złotkowska, a także rezerwowa Katarzyna Woźniak) awansowały do półfinału biegu drużynowego, czyli tej konkurencji, w której cztery lata temu zdobyły w Vanocuver brąz. Polki zmierzą się teraz z Rosjankami, a ewentualne zwycięstwo będzie oznaczało występ w finale i pewny medal. Porażka także nie pogrzebie szans, gdyż da występ w biegu o brąz.
Właśnie taką drogę mają już za sobą ich koledzy po fachu. Panczeniści startujący w biegu drużynowym mężczyzn najpierw wygrali z Norwegami w ćwierćfinale, a następnie ulegli faworyzowanym Holendrom w półfinale. O brąz powalczą w sobotę z Kanadyjczykami. Jak sami przyznali, gdy zobaczyli, że Holendrzy są poza zasięgiem, nieco odpuścili, by zachować więcej sił. Przed małym finałem i rywalizacją o trzecie miejsce są dobrej myśli. Polacy wystąpią w składzie Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański.
W cieniu naszych faworytów do miejsc medalowych wystąpią pozostali Polacy. W biathlonowej sztafecie mężczyzn zaprezentują się w kolejności zmian Krzysztof Pływaczyk, Łukasz Szczurek, Łukasz Słonina i Rafał Lepel. Dotychczasowe wyniki z tego sezonu, w tym również z Soczi, nie napawają jednak optymizmem - Polacy mają ostatni dziewiętnasty numer startowy i wyprzedzenie każdej drużyny będzie już swego rodzaju powodem do zadowolenia.
W rywalizacji czwórek zaprezentują się Dawid Kupczyk, Daniel Zalewski, Michał Kasperowicz i Paweł Mróz, czyli osada bobsleistów. Piątek nie był dla nich łatwy - trwały prace przy sprzęcie. Trener Andrzej Kupczyk stwierdził nawet, że bobslej się sypie... Naszym bobsleistom można postawić głównie jeden cel: występ na miarę możliwości. Podobnie jest w przypadku alpejczyków, którzy wystąpią w slalomie - są nimi Maciej Bydliński, Mateusz Garniewicz i Michał Jasiczek.