Mirosław Graf dla SportoweFakty.pl: Inni będą chcieli podkraść nam Kruczka

Mirosław Graf w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl podsumował olimpijski konkurs drużynowy, w którym Polacy uplasowali się na czwartym miejscu. Działacz sportowy jest rozczarowany postawą Słoweńców.

Mirosław Graf jest zadowolony ze startu biało-czerwonych w zmaganiach zespołowych w Soczi, choć sam liczył, że nasi rodacy wywalczą w Rosji brązowy medal. - Kapitalny występ polskich skoczków. Oczywiście, że z perspektywy czasu po konkursie można powiedzieć, że jakby każdy z nich skoczył po metrze dalej, to mógłby być medal. Mnie interesują fakty. Nasi chłopcy zostali świetnie przygotowani do igrzysk. Dwa złota Kamila Stocha i czwarte miejsce drużyny mówią same za siebie. Pozostałe pozycje Polaków też były niezłe i ich skoki były na bardzo wysokim poziomie. Mamy więc powody do dumy - w samych superlatywach ocenia występ podopiecznych Łukasza Kruczka wieloletni działacz sportowy.

Jeden z prekursorów współczesnego stylu "V" przyznaje, że jego głównymi kandydatami do złota była "czwórka" Gorana Janusa, która jak się okazało - nie sprostała oczekiwaniom. - Faktycznie przed igrzyskami mocno stawiałem na Słoweńców. Tym czasem oni pękli, ciążąca na nich presja była zbyt wielka i nie poradzili sobie ze stresem - mówi dla portalu SportoweFakty.pl były trener kadry skoczków i kombinatorów norweskich w Szklarskiej Porębie.

Zdaniem 54-letniego Grafa szkoleniowiec naszej reprezentacji otrzyma w najbliższym czasie wiele propozycji od innych związków narciarskich. - Niemcy zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie. Skakali równo i stosunkowo daleko i zasłużyli na złoty medal. Austriacy wywalczyli srebro mimo iż zaprezentowali się poniżej oczekiwań. W ich zespole widać jakiś konflikt, na pewno nie ma radości ze skoków. Co do Morgensterna, to bałem się na niego patrzeć. On powinien już odejść. To, że jest wielki, udowodnił już wiele razy. Z kolei Japończycy zrobili swoje i sięgnęli po brąz. Norwegowie mają natomiast dużo do myślenia. Finowie tak, jak Czesi muszą zaczynać od zera, a Rosjanie wypadli katastrofalnie. Nie mają ani drużyny ani myśli szkoleniowej ani zawodników, którzy mogliby wygrywać zawody Pucharu Świata. My takich mamy kilku, Musimy martwić się o przyszłość Łukasza, bo te wszystkie ekipy będą chciały po tym sezonie nam go podkraść - przestrzega dawny zawodnik Śnieżki Karpacz i Legii Zakopane.

Działacz sportowy odniósł się też do Janne Ahonena. Słynny mieszkaniec Lahti postanowił, że po tej zimie nie zamierza jeszcze kończyć kariery i na pewno legendę Kraju Tysiąca Jezior zobaczymy w przyszłym roku w Pucharze Świata. - Co do Ahonena, to uważam, że nie powinien wracać. Świat w skokach uciekł mu na nieosiągalną dla niego odległość. Powinien postąpić jak Adam, a tak wrócił i dostał po nosie. Noriaki Kasai tego błędu zapewne nie zrobi. Japończyk nie kończył nigdy kariery, a cierpliwie trenował i czekał. Finowi zdawało się, że bez treningu można wrócić i stanąć na podium. Dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Niezwykle wysoki i wyrównany poziom rywalizacji nie pozwala nikomu na chwilowe "poluzowanie", bo najlepsi "odjadą" i można ich wtedy już nie dogonić - skomentował zamiary Fina Mirosław Graf.

Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.

Źródło artykułu: