67. TCS. Dawid Kubacki: Od razu po wypadku Muminowa zostaliśmy ostrzeżeni

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

Dawid Kubacki spisał się najlepiej z polskich skoczków w czwartkowych kwalifikacjach do konkursu w Innsbrucku. Nasz reprezentant zajął w nich 7. miejsce. - Swoje skoki oceniam na 4+, może na 5- po starej znajomości - mówił po zawodach.

Z Innsbrucku - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Najwyżej sklasyfikowany polski zawodnik po dwóch konkursach 67. Turnieju Czterech Skoczni w czwartek nie błyszczał, ale też nie schodził poniżej przyzwoitego poziomu. W treningach zajął 10. i 16. miejsce, w kwalifikacjach po skoku na odległość 121 metrów był siódmy.

Po zawodach Kubacki przyznał, że po dniu przerwy od skakania potrzebował trochę czasu, żeby się rozkręcić. - Od początku brakowało trochę płynności. Musiałem się "wskakać" w Bergisel, trochę rozruszać po środowym leniuchowaniu. Swoje skoki oceniłbym na 4 z plusem, po starej znajomości może na 5 z minusem - zażartował.

- Skok kwalifikacyjny był całkiem w porządku. Warunki nie były idealne, ale poradziłem sobie i zająłem przyzwoite miejsce. Co dla mnie najważniejsze, mam wrażenie, że skoczyłem dobrze. Zobaczymy, czy trener będzie miał to samo zdanie. Tak czy inaczej zadanie zostało wykonane - podsumował 28-letni zawodnik Wisły Zakopane.

Obok kolejnej wygranej Ryoyu Kobayashiego, tym razem w kwalifikacjach, najgłośniejszym wydarzeniem dość spokojnego dnia w Innsbrucku był wypadek Sabyrżana Muminowa. Skoczek z Kazachstanu wylądował co prawda już na 95. metrze, ale potem nabrał na przeciwstoku tak dużej prędkości, że nie wyhamował przed bandami reklamowymi. Uderzył w nie z dużą siłą i "przewinął się" na drugą stronę. Cała sytuacja wyglądała dość groźnie, ale na szczęście skończyło się tylko na zniszczonym sprzęcie.

- Na razie tylko o tym słyszałem. Jeszcze nie widziałem, ale podobno jest nagranie, więc może zobaczę - skomentował Kubacki. - Od razu po zdarzeniu dostaliśmy od trenerów informację, że na przeciwstoku jedzie się dosyć szybko, szybciej niż zazwyczaj, bo wcześniej w Innsbrucku trudno było dojechać na samą górę. Zostaliśmy ostrzeżeni, więc wiedzieliśmy, co się święci - dodał.

- Zawsze jest tak, że gdy na dole coś się dzieje, sypie śnieg, albo zeskok "klei", dostajemy informacje od trenerów lub od startera na górze skoczni. To ważne kwestie dla naszego bezpieczeństwa, więc jesteśmy o nich informowani. Nawet już przed samym skokiem, jeżeli jest taka konieczność - wyjaśnił polski skoczek.

Zdaniem brązowego medalisty Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu w konkursie drużynowym, zeskok i przeciwstok w Innsbrucku nie są szczególnie niebezpieczne czy wyjątkowo strome. - Wydaje mi się, że chociażby przeciwstok w Wiśle jest bardziej stromy. Nie będę się jednak upierał, bo mogę mieć "sztachnięte" oko. Bergisel jest w tym roku bardzo dobrze przygotowana. Jest równiutko, nie ma się do czego przyczepić - ocenił.

Konkurs w Innsbrucku rozpocznie się w piątek (4 stycznia) o godzinie 14:00. Transmisję z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.

ZOBACZ WIDEO: Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"

Źródło artykułu: