PŚ w Willingen: Stoch bohaterem polskiej drużyny! Skakał w bardzo trudnych warunkach

PAP/EPA
PAP/EPA

Zwycięstwo Biało-Czerwonych w konkursie drużynowym w Willingen to nie tylko zasługa równych skoków całej czwórki. W trudnych warunkach świetną próbę oddał Kamil Stoch. Pozostali Polacy z takim wiatrem mogliby już sobie nie poradzić tak dobrze.

Sobotnie zmagania na Mühlenkopfschanze (HS 145) miały nieco loteryjny przebieg. Większość zawodników skakała przy wietrze pod narty, ale kilka razy podmuchy diametralnie zmieniły się na niekorzyść skoczków. Przy nisko ustawionym rozbiegu (platforma nr 14 albo 13) tylko zawodnicy w świetnej formie byli w stanie poradzić sobie przy podmuchach w plecy.

Jednym z nich był właśnie Kamil Stoch. W obu seriach wiatr nie był sprzymierzeńcem Polaka. W pierwszej kolejce przy tylko minimalnych podmuchach pod narty (odjęte -2,2 punktu) i z 13. belki Polak uzyskał aż 134 metry. Dla porównania skaczący tuż przed liderem Pucharu Świata Richard Freitag i Stefan Kraft uzyskali odpowiednio 121,5 oraz 127,5 metra. To właśnie po tym skoku Stocha Biało-Czerwoni wyprzedzili Austriaków i zniwelowali większość z prawie 30 punktowej straty do Niemców.

Skok Stocha natchnął kolegów do jeszcze lepszego skakania w finale. Mimo kapitalnych prób Piotra Żyły (138 metrów), Dawida Kubackiego (137,5 metra) oraz Macieja Kota (133,5 metra) podopieczni Stefana Horngachera nie mogli być pewni zwycięstwa. Wszystko za sprawą wiatru, który nie dawał za wygraną i znów potrafił szybko zmienić swój kierunek.

Dla ostatniej grupy skoczków jury znów obniżyło rozbieg do 13. platformy. Stefan Kraft i Richard Freitag tak bardzo nie odczuli jednak tej roszady, bowiem skakali przy wietrze pod narty. Z tej dwójki dobrze spisał się jednak tylko Kraft, którego 142 metry pozwoliły Austriakom ostatecznie zająć 2. miejsce. Freitag uzyskał 130,5 metra, co oznaczało spadek gospodarzy na 3. pozycję.

ZOBACZ WIDEO Polacy po zwycięstwie: najlepszych poznamy w Lahti (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

Dzięki świetnej swojej pierwszej próbie i doskonałej pracy kolegów Stoch w finale nie musiał już skoczyć bardzo daleko. Do zwycięstwa było potrzebne około 125 metrów. Gdy Polak usiadł na belce serca kibiców jednak zadrżały. Grafika komputerowa pokazała, że do triumfu Polakom wystarczy nawet około 122 metrów Stocha. To oznaczało jedno, wiatr zaczął wiać w plecy i to dodatkowo coraz mocniej!

Rzeczywiście dwukrotny mistrz olimpijski musiał oddać skok przy najgorszych warunkach w całych zawodach (dodane aż 7,8 punktu za wiatr). Triumfator 65. Turnieju Czterech Skoczni udowodnił jednak, że jest w fenomenalnej formie. Polak trafił w próg, obrał wysoką trajektorię lotu i mimo niesprzyjającego wiatru uzyskał 126,5 metra. W tych warunkach to był świetny skok, który przypieczętował triumf Biało-Czerwonych. Mimo że Żyła, Kubacki i Kot także są w wysokiej formie, to z takim wiatrem mogliby sobie nie poradzić tak dobrze jak kolega z reprezentacji.

- Wiatr kręcił z wszystkich stron, trzeba było być bardzo mocno skupionym, by oddać bardzo dobry skok - przyznał w rozmowie z reportem TVP Kamil Stoch już po finałowej próbie.

Obok mistrza świata z Val di Fiemme z wiatrem w plecy skakał w sobotę także Peter Prevc. W pierwszej serii Słoweniec z 14. belki uzyskał 126 metrów i miał dodane 4,1 punktu. Nie pokazały tego przeliczniki wiatrowe, ale z niekorzystnymi podmuchami zmagał się także Jurij Tepes. Słoweniec skoczył 101 metrów i już na początku konkursu pogrzebał szanse swoje i kolegów na walkę o podium (teoretycznie Tepesowi odjęto jednak za wiatr 1,5 punktu).

W nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej Stoch zajął 3. miejsce i przegrał tylko z Andreasem Wellingerem i Manuelem Fettnerem, którzy skakali z wyższej belki i w lepszych warunkach od Polaka. W niedzielę nasz reprezentant, co dobitnie potwierdził sobotni konkurs, będzie jednym z głównych faworytów do zwycięstwa. Początek głównej rywalizacji o 15:05. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.

Źródło artykułu: