Marius Lindvik i Johann Andre Forfang zostali zdyskwalifikowani po konkursie indywidualnym na skoczni dużej na mistrzostwach świata w Trondheim. Był to efekt nagrania, na którym widać, jak Norwegowie dopuszczają się nielegalnych praktyk i wprowadzają manipulacje w kombinezonach.
Adam Małysz w wywiadzie dla Interii zwrócił uwagę na to, że kontrole sprzętu są niedokładne. Nie przekonuje go tłumaczenie Christiana Kathola, który narzekał na to, że jest sam i w związku z tym nie jest w stanie dokładnie sprawdzić wszystkich zawodników.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
- To wszystko obnażyło kontrole, jakie są stosowane przez FIS. One są po prostu niedokładne. Christian Kathol cały czas tłumaczył, że jest sam i nie jest w stanie skontrolować wszystkich skoczków. Można przecież zatrudnić więcej osób do takich kontroli. Poza tym dostawał wiele sygnałów o nieprawidłowościach od bardzo dawna i powinien to sprawdzić - powiedział prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Zdaniem Małysza zbyt wiele ograniczeń prowadzi do tego, że zespoły szukają rozwiązań i sposobów na to, aby obejść przepisy. Rozwiązaniem problemu może być uproszczenie procedur, a nie nakładanie kolejnych limitów dotyczących sprzętu.
- Jeśli nie zmienimy przepisów i systemu kontroli, to nadal będą kombinacje. Na pewno będzie teraz trudniej kombinować, bo FIS zabiera kombinezony. Tu chodzi jednak o maksymalne uproszczenie procedur, by nie trzeba było kombinować - podsumował.
Legendarny skoczek przyznał, że dyscyplina potrzebuje Norwegów, więc trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie, które pozwoli zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Małysz nie wierzy, aby skoczkowie nie wiedzieli o niedozwolonych manipulacjach przy sprzęcie.
Ilu naszych narciarzy zajęło miejsca w pierwszej dziesiątce w każdej imprezie?
Małysz, zgłoś wyjście polskich skocz Czytaj całość