Dawid Góra: Jest pan jedną z największych nadziei polskich skoków narciarskich. Czuje pan ciążącą na panu presję?
Jan Ziobro: Nie czuję presji i nie czuję się jakąś wielką nadzieją i talentem. Wykonuję swoją pracę i tyle.
Pierwszy przebłysk formy, jaki wyraźnie dał się zauważyć kibicom miał miejsce podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem na początku tego roku. Potem forma nieco osłabła.
- Tak, miałem trochę problemów w kolejnych konkursach, ale skoki w Pucharze Kontynentalnym nadal były przyzwoite. Może nie otrzymałem wiele szans na starty w PŚ, żeby się pokazać, ale teraz dyspozycja jest dobra i na pewno będzie okazja, aby to udowodnić.
Czy miniony sezon letni można nazwać przełomowym w pana karierze?
- Można powiedzieć, że był jednym z najlepszych bądź najlepszym. Zdobyłem mistrzostwo Polski, zajmowałem wysokie lokaty w zawodach międzynarodowych, ale przełomowym go nie nazywam. Nigdy nie skakałem źle, zawsze byłem blisko za najlepszymi zawodnikami, jednak do przodu szedłem krok po kroku, systematycznie. Teraz są tego efekty.
Czyli spodziewał się pan dobrych wyników latem. Nie były one zaskoczeniem.
- Tak, jak powiedziałem - już wcześniej nie skakałem źle. Zawsze prezentowałem jakiś poziom i teraz tak wyszło, że moje skoki są lepsze. Wiadomo, że dobre wyniki przynoszą mi radość, ale zaskoczony jestem tylko po części, raczej byłem na to przygotowany.
Powoli przebija się pan do kadry A?
- To nie jest mój cel, aby być w którejkolwiek kadrze. Chcę po prostu dobrze skakać. Jeśli dobrze wykonuje się swoją robotę to nazwa kadry, w której się trenuje nie ma znaczenia.
Z jakimi nadziejami rozpocznie pan sezon zimowy? Do pierwszego konkursu w Klingenthal pozostało już niewiele czasu.
- To prawda, jesteśmy w trakcie przygotowań do sezonu. Nie stawiam sobie wielkich celów, nie chcę straszyć innych moją formą itd. Zależy mi wyłącznie na dobrych skokach.
Czy pana myśli krążą już czasami wokół igrzysk olimpijskich?
- Igrzyska olimpijskie są głównym celem w tym sezonie. Do nich się przygotowujemy i miejmy nadzieję, że program idzie w dobrym kierunku. Jakie wypracujemy tam rezultaty, to się okaże. Nie rozdawajmy medali przed zawodami. Oby forma była dobra. Mamy sztab i trenerów na wysokim poziomie, naprawdę dobrze wykonują swoją pracę. Jeśli pojadę na igrzyska i tam moje skoki będą mnie zadowalały, to będzie to zwieńczenie wieloletniej pracy. Nasi trenerzy zyskają na wartości, skoczkowie również.
Igrzyska w Soczi będą zwieńczeniem pracy? Ma pan dopiero 22 lata, jeszcze niejedne igrzyska przed panem.
- Podczas zawodów w Soczi będę miał 23 lata. Podczas następnych igrzysk 27. Przyszłością będą młodzi zawodnicy, oni wciąż wypierają tych bardziej doświadczonych. Choć oczywiście są też tacy, jak Janne Ahonen, jeden z największych talentów na świecie. Jeśli o mnie chodzi - uważam, że następne igrzyska mogę zaliczyć, ale podczas kolejnych sytuacja zapewne się zmieni. W wieku 31 lat już nie będę młodym zawodnikiem.