Alexander Stoeckl tłumaczy, co się stało w sobotę w Predazzo. - W pierwszej serii poprosiłem o zmianę belki startowej na dwudziestą dla Andersa Bardala, ale organizatorzy popełnili w biegu błąd i puścili mojego zawodnika z dwudziestej drugiej bramki. Dodatkowe punkty za niższą belkę nie były zatem przyznane prawidłowo, ale korekta jury nastąpiła dopiero po zawodach. W ten sposób spadliśmy z drugiej pozycji na czwartą - wyjaśnia portalowi SportoweFakty.pl trener reprezentacji Norwegii.
Austriacki szkoleniowiec podkreśla zbyt późne skorygowanie niefortunnej pomyłki. - Ten rodzaj błędu nigdy wcześniej się nie zdarzył i nie powinien się przytrafić w takiej imprezie, jaką są mistrzostwa świata. Akceptuję decyzję jury o zabraniu nam punktów, ale została ona podjęta zdecydowanie za późno. Nasi skoczkowie byli już przygotowani do ceremonii, gdy powiedziano im, że są ostatecznie poza podium. Chyba każdy może sobie wyobrazić, jak czuli się w tym momencie. Jestem z nich dumny, że odebrali to tak spokojnie i zachowali się bardzo sportowo. Pokazali w ten sposób swoją ludzką wartość, która jest ważniejsza od srebrnego medalu. Nasze zachowanie zostało docenione przez FIS. Mam nadzieję, że ten błąd nigdy już się nie powtórzy - mówi 39-latek.
Zdaniem zastępcy Miki Kojonkoskiego zawody w Val di Fiemme były bardzo ciekawe i stały na wysokim poziomie. - Podsumowując, konkurs drużynowy był spektakularnym widowiskiem. Myślę, że kibice mogli obejrzeć wspaniałe show i zobaczyć, że skoki są teraz jeszcze bardziej ekscytujące niż przedtem. Musimy jednak pracować nad tym, by stały się one bardziej przejrzyste dla tych, którzy nie wiedzą wszystkiego o wietrze i rekompensatach za belki. To musi być cel na przyszłość - uważa Stoeckl.