W Lillehammer sezon zimowy w skokach narciarskich po raz pierwszy otworzą zawody mieszane z udziałem mężczyzn i kobiet. Katharina Schmid, wicemistrzyni olimpijska, podkreśliła, że obecny kalendarz to krok naprzód.
W końcu zawodniczki wezmą udział w aż 26 konkursach indywidualnych. Jednak mimo to nadal brakuje takich inicjatyw jak wspólne turnieje czy równorzędne nagrody pieniężne.
Skoczkinie będą musiały pogodzić się z nierównymi warunkami. Po starcie w Lillehammer nastąpią dwa tygodnie bez zawodów, a potem zadebiutują w Pucharze Świata na olimpijskich skoczniach w Pekinie. Miejsca wspólnych zmagań z mężczyznami pozostają rzadkością, co kontrastuje z innymi sportami, jak biathlon.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Wciąż nie doszło również do organizacji Turnieju Czterech Skoczni dla kobiet. Jak ujawnił dyrektor sportowy reprezentacji Niemiec Horst Huettel dyskusje w tej sprawie trwają, ale realizacja planów zależy m.in. od infrastruktury w Innsbrucku. Obecnie zawodniczki mogą liczyć jedynie na dwa konkursy w Niemczech – Garmisch-Partenkirchen i Oberstdorfie.
Schmid, mająca na koncie 15 zwycięstw w Pucharze Świata, zamierza poprawić swoje wyniki po dziesiątym miejscu w poprzednim sezonie. - Chciałabym znów znaleźć się w czołówce - wyznała, cytowana przez sport1.de.
Zima może być kluczowa dla dalszej kariery Niemki. Wszystko z uwagi na to, że Schmid po sezonie planuje podjąć decyzję o ewentualnym zakończeniu swojej przygody ze skokami narciarskimi.
Walka o równouprawnienie w tym sporcie trwa, ale zawodniczki widzą powolny postęp. Schmid i jej koleżanki liczą jednak na to, że małe kroki prowadzące do "równości na skoczni" wkrótce przyniosą większe zmiany w organizacji zawodów i warunkach nagradzania.