Małysz, poruszony historią, przekazał jej kwotę 4,5 tysiąca złotych. Po pewnym czasie okazało się, że kobieta go oszukała.
- Ja ją trochę znałem. Padał deszcz, ona klęczała i prosiła, że oni wszystko z mężem oddadzą, że mąż pojedzie za granicę i będzie pracować. Nie byłem w stanie jej odmówić. Wszyscy pracownicy, którzy budowali dom, stali i patrzyli. Potem okazało się, że mnie oszukała -opowiadał Małysz w programie "Życie po życiu".
- Po tej całej akcji, jeśli chodzi o przekazywanie komuś pieniędzy, jestem bardzo ostrożny. Pomagam fundacjom, kiedy wiem, że to przyniesie coś dobrego. Nie chodziło o to, żeby ta kobieta oddała mi pieniądze, ale o to, po co jej te pieniądze były. Wiem, że jej mąż w barach się śmiał i pił - z przykrością wspomina prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Niektórzy mówią Małyszowi, że powinien się zmienić i być nieco mniej ufny. Przyznaje, że dziś doświadczenie nauczyło go ostrożności. Jednak nie do końca.
- Nie da się zmienić tego, że ufasz ludziom. To jest w człowieku wewnętrznie - zaznacza prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Jak widać, popularność Małysza nie zawsze przynosiła mu same korzyści. Były skoczek przyznaje, że wraz z sukcesami zaczął tracić bliskie relacje z niektórymi osobami. Koledzy, z którymi był wcześniej blisko, zaczęli traktować go jako osobę z "innych sfer". Mimo to, Małysz cieszy się, że wokół niego pozostało kilku prawdziwych przyjaciół, którzy są z nim niezależnie od jego sławy.
Nie jest na dopingu