W nim Jan Habdas, który w ubiegłym sezonie potrafił pewnie przebrnąć przez kwalifikacje w Pucharze Świata, nie awansował nawet do finałowej serii. W czwartek na skoczni w Engelbergu skoczył zaledwie 119 metrów i zajął dopiero 33. miejsce.
Co gorsza, nie tylko Habdas z polskich talentów ma duże kłopoty z formą. Kolejny słaby konkurs zaliczyli inni młodzi polscy skoczkowie. Po pierwszej serii zmagania w Pucharze Kontynentalnym w Szwajcarii zakończyli też 31. Kacper Tomasiak (w ubiegłym sezonie czwarty skoczek MŚ juniorów) oraz 33. Tomasz Pilch.
W czwartek w Engelbergu honor polskich skoków ratował Klemens Murańka. I tak jego występ trudno rozpatrywać jednak w kategoriach wielkiego sukcesu. Dwa przyzwoite skoki ponad 130 metrów pozwoliły mu zająć 9. miejsce. Teoretycznie to lokata w najlepszej dziesiątce, ale trzeba pamiętać, że tylko na drugim poziomie rozgrywek w skokach narciarskich.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polscy policjanci najlepsi na świecie! Tylko spójrz, jak pięknie grali
Łącznie w czwartek w Engelbergu punkty zdobyło czterech reprezentantów Polski. W drugiej dziesiątce, na miejscach 15. i 18., sklasyfikowani zostali Andrzej Stękała oraz Jakub Wolny. 24. był Kacper Juroszek.
Po tym, co Polacy pokazali w Engelbergu, nie ma w drużynie jednak kandydata, który mógłby dołączyć do głównej reprezentacji w trakcie 72. Turnieju Czterech Skoczni i zastąpić któregoś ze słabiej skaczących Biało-Czerwonych.
Taki komfort mają natomiast trenerzy z Austrii, Niemiec i Norwegii. W czwartek w Engelbergu zmagania drugiej ligi wygrał Stephan Embacher, drugi był Constantin Schmid, a na najniższym stopniu podium stanął Sindre Ulven Joergensen.
Czytaj także: Rusza TCS. Szef PŚ zaapelował do Polaków