- Ta sytuacja mnie dobija - wypalił Kamil Stoch w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu. - Obiecuję nie składać broni, ale nie jest dobrze. Coś trzeba znaleźć: albo odpocząć, albo dotrenować.
Polski skoczek nie ukrywał rozgoryczenia. Przecież chwilę wcześniej nie zakwalifikował się do konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w niemieckim Willingen. Zajął... 51. miejsce (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>). Tragedia!
Dlaczego zawodnik, który dwa tygodnie wcześniej walczył o podium w Sapporo, nagle wypadł poza pierwszą "50"? - Nie wiem, w Kulm (konkursy, które odbyły się 28-29.01.) stało się coś bardzo złego z techniką - zauważył Stoch. - Szukam klucza by to odwrócić. W tych nieudanych kwalifikacjach postanowiliśmy zastosować ekstremalne rozwiązanie. To miało być coś na zasadzie: wóz albo przewóz.
Nie udało się. Do tak katastrofalnych wyników naszego świetnego zawodnika kibice nie są przyzwyczajeni. - To ekstremalne rozwiązanie zdałoby egzamin i przyniosło efekt, jakby wszystko zrobił dobrze - dodał Stoch. - A nie byłem w stanie. To było trudne, ale nie niemożliwe. Nie trafiłem niestety. A to było zero-jedynkowe.
Czy Stoch poleci do Lake Placid, gdzie zostały zaplanowane kolejne (11-12.02.) konkursy PŚ? Zawodnik nie chciał przesądzać. - Jeżeli chodzi o tę kwestię to pozwolicie, że najpierw porozmawiam z trenerem Thomasem Thurnbichlerem, a nie z kamerą - zakończył rozmowę.
Czytaj także: Nie mają nawet co myśleć o medalu. "Musiałby się zdarzyć cud" >>
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu