Kamil Stoch nie ma szczęścia do warunków w tym sezonie. W drugiej serii trzykrotny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni musiał czekać aż dziesięć minut, aby Borek Sedlak zapalił mu zielone światło.
- Nie uśmiechałem się, tylko już się z tego śmieję. Co to za różnica, czy mnie Borek [Sedlak - dop. MK] przytrzyma, czy nie. Lepiej, żeby jechał jeden za drugim po prostu - wyjaśnił w rozmowie z Eurosportem.
- Na szczęście warunki były dobre, jest ciepło, więc to ciepło z mięśni nie ucieka tak szybko - dodał polski skoczek.
Gdy w końcu mógł oddać skok, uzyskał 130 metrów. To było zbyt mało, aby utrzymać pozycję zajmowaną po pierwszej serii. Ostatecznie Stoch zajął dziewiąte miejsce.
- Jeżeli chwilę stoisz w pełnym ekwipunku, to daje to trochę mięśniom. Ale nie będę na to zwalał, po prostu drugi skok był trochę gorszy, nie był tak czysty techniczny. Ale pomimo tego ląduję w pierwszej dziesiątce, więc jest okej. Dobry dzień dla nas i oby takich więcej - zakończył.
Do prowadzącego w Turnieju Czterech Skoczni Halvora Egnera Graneruda Stoch traci 36,3 pkt. Kolejne zawody odbędą się w niedzielę, 1 stycznia o godz. 14:00 w Garmisch-Partenkirchen.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Czytaj także:
- Majstersztyk. Ależ posunięcie trenera rywala polskich skoczków
- "Były łzy". Polski skoczek nie wytrzymał