To była długa droga. Jerry Windle od najmłodszych lat wiedział, że chce być ojcem. Mężczyzna jest jednak homoseksualistą, co dwie dekady temu uniemożliwiłoby mu spełnienie marzenia.
- Byłem trochę smutny i przygnębiony faktem, że nigdy nie mógłbym mieć dziecka. Ale zaakceptowałem to - powiedział w "Good Morning America".
Wszystko zmieniło się, gdy czekając w poczekalni u lekarza, znalazł broszurę o adopcji przez samotne osoby.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
Mężczyzna od razu przystąpił do działania. Krótko po złożeniu wniosku o adopcję dowiedział się o chłopcu z Kambodży, który przebywał w sierocińcu i był dostępny do adopcji. Gdy tylko zobaczył zdjęcie chłopca, poczuł, że ten jest jego synem.
Windle przywiózł swojego syna, którego nazwał Jordan, do domu w Stanach Zjednoczonych w czerwcu 2000 roku. Pięć miesięcy po tym, jak rozpoczął proces adopcji.
- Kiedy w pierwszej chwili trzymałem go w ramionach, obiecałem mu, że będę najlepszym tatą, jakim mógłbym być. Chciałem, aby jego młodość była pełna podziwu i zdumienia. To była moja misja od pierwszego dnia - twierdzi mężczyzna.
Windle wychował Jordana w Fort Lauderdale na Florydzie. To właśnie tam przyszły olimpijczyk został przypadkowo odkryty w wieku 7 lat na letnim obozie wodnym, na który ojciec zapisał go w ostatniej chwili.
Teraz chłopak zawodowo zajmuje się nurkowaniem. Brał udział w tegorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio, a dumny ojciec trzymał za niego kciuki w Kalifornii. W skokach do wody z platformy 10-metrowej zajął 9. miejsce.
Głośno o tym pocałunku gwiazdy sportu. Co na to jej chłopak? >>
Różnica wieku między Kamilem Stochem i jego żoną. Mało kto o tym wie >>