Start Armanda Duplantisa w Monako zaczął się od komplikacji, zanim jeszcze przyszło do rozpoczęcia rywalizacji. Żadna z linii lotniczych nie była bowiem w stanie na czas przetransportować jego tyczek. Z pomocą ruszyła matka zawodnika, która wspiera go na każdym kroku i samochodem, w 25-godzinnej podróży, dostarczyła sprzęt ze Szwecji do Monako. Mniej szczęścia miał natomiast Sam Kendricks - jego tyczki leciały ze Stanów Zjednoczonych, ale nie dotarły na czas i Amerykanin musiał ostatecznie wycofać się z zawodów.
Co ciekawe, Duplantis miał już ogromne problemy przy poprzeczce zawieszonej na wysokości 5,70 m. Pokonał ją dopiero w trzecim podejściu. Z kolei 5,80 m zaliczył w pierwszej próbie i już wtedy wiedział, że to on będzie zwycięzcą konkursu. Ochotę miał jednak na znacznie więcej. Najpierw poprzeczka powędrowała na 6,00 m, czyli wysokość, której w tym sezonie na stadionie jeszcze nikt nie pokonał. Duplantis dokonał tego w trzecim podejściu.
Następnie poprzeczka została podniesiona o 5 cm (6,05 m), ale po chwili Szwed zrezygnował i poprosił o ustawienie jej na 6,15 m. Tym samym chciał zaatakować rekord świata na stadionie (6,14 m), który od 26 lat należy do Siergieja Bubki. Trzykrotnie jednak bez powodzenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: płynęła ze... szklanką na głowie. Nieprawdopodobny wyczyn Katie Ledecky!
- To był dla mnie bardzo ważny występ. Chciałem pokonać sześć metrów i pokazać wszystkim i sobie, że jestem w takiej formie, aby robić to regularnie - powiedział Duplantis po zakończeniu zawodów. Szwed już wkrótce ponownie stanie do rywalizacji, ponieważ w niedzielę odbędą się lekkoatletyczne mistrzostwa kraju.
Przypomnijmy, że Duplantis jest absolutnym rekordzistą świata w skoku o tyczce. 15 lutego 2020 roku, w Glasgow, pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości 6,18 m. Ostatnim skalpem, którego brakuje mu w kwestii rekordów, jest ten na otwartym stadionie.
Czytaj także:
- Skok o tyczce. Szykuje się kapitalny konkurs z udziałem gwiazd podczas Memoriału Janusza Kusocińskiego
- Lekkoatletyka. Znakomity występ Marcina Krukowskiego w Sopocie. Drugi wynik w karierze