To były wielkie chwile Jastrzębskiego Węgla. Na wyjeździe pokonali faworyta do wygranej nawet w całej Lidze Mistrzów - Cucine Lube Civitanova 3:0. U siebie potrzebowali wygrać dwa sety, by awansować, jednak wcale nie było to łatwe zadanie.
Mistrzowie Włoch odrobili bowiem lekcje z pierwszego meczu, co pozwoliło im wygrać pierwsze dwa sety. W trzecim mieli piłki meczowe, a gdyby je wykorzystali, to o awansie musiałby rozstrzygnąć złoty set. Jastrzębianie jednak pokazali ogromny charakter, wygrali trzecią partię i także te następne, tym samym przypieczętowując sobie miejsce w najlepszej czwórce Europy.
- Na pewno była duża frustracja z naszej strony po pierwszych dwóch setach. Byliśmy tak blisko. Jedna, dwie piłki lepiej zagrane i te partie by powędrowały na nasze konto. Nie ma to jednak teraz żadnego znaczenia. Podgrzało to nas, atmosferę, kibiców. W środę wszyscy przeżyliśmy fantastyczny wieczór - przyznał libero Jakub Popiwczak, którego dobra postawa w obronie przyczyniła się do awansu.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
Co czuli, gdy musieli bronić piłek meczowych? - Nie było łatwo. Mieliśmy z tyłu głowy, że w razie niepowodzenia czeka nas jeszcze złoty set. Nie musieliśmy aż tak podgrzewać atmosfery, jak to ZAKSA zrobiła w zeszłym roku. Jestem dumny z drużyny, że w trzeciej odsłonie odwróciliśmy końcówkę. Pewnie wszyscy myśleli, że znowu Lube wygra i wszystko rozstrzygnie się w złotym secie, ale na szczęście tak się nie stało. W czwartym secie zrobiliśmy już to, co wszyscy sobie wyobrażaliśmy przed tym meczem - dodał siatkarz.
Wierny wychowanek
26-letni Jakub Popiwczak to jedna z ikon Jastrzębskiego Węgla. Libero to wychowanek klubu, który w składzie seniorskiej drużyny jest już od 10 lat. Był członkiem ekipy, która w 2014 roku wywalczyła brąz Ligi Mistrzów, pokonując w meczu o 3. miejsce wielki Zenit Kazań. Teraz historia zatacza koło i po ośmiu latach ekipa ze Śląska powalczy o medale.
- Ja trochę inaczej traktuje swoje pierwsze trzy sezony w Jastrzębskim Węglu, bo wtedy nie byłem zawodnikiem grającym. Byłem wtedy tylko chłopakiem do pomocy w treningu i niewiele występowałem. Na pewno jednak miło się wraca do tamtego medalu wspomnieniami. Mam nadzieję, że w tym roku napiszemy jeszcze piękniejszą historię i sięgniemy po coś więcej - wyjawił Popiwczak.
Po historyczny finał
Niemal wszystkie kluby z wielkiej czwórki: Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Asseco Resovia Rzeszów i PGE Skra Bełchatów uczestniczyły w historii w finale Ligi Mistrzów, a ZAKSA rok temu wróciła z Werony z pucharem. Wyjątkiem od tej zasady pozostaje Jastrzębski Węgiel, ale wydaje się, że podopieczni Andrei Gardiniego mają wszystko, by o awans realnie powalczyć.
Zadanie nie będzie jednak łatwe, bowiem na ich drodze stanie ZAKSA. Wprawdzie jastrzębianie wygrali superpuchar Polski, ale później zdecydowanie górą byli już kędzierzynianie. Wygrali po 3:0 spotkanie ligowe oraz lutowy finał Pucharu Polski. Półfinał LM to idealna okazja do rewanżu.
- Teraz już nie będziemy myśleć w takich kategoriach. Myślimy raczej, że mamy jeszcze dwa trofea do wygrania w tym sezonie. Z taką grą możemy się o oba pokusić. To znakomita sprawa dla polskiej siatkówki, bo już wiadomo, że polski zespół zagra w finale Ligi Mistrzów. Przez długi czas to się nie zdarzało, a teraz tego doświadczamy dwa razy z rzędu - ocenił libero.
- Jak się ogrywa Lube, to możemy dalej zrobić wszystko. Potrafiliśmy już w tym oraz w zeszłym sezonie pokonać ZAKSĘ. Nie mamy się czego bać, musimy robić swoje i walczyć - zakończył Jakub Popiwczak.
Dwumecz półfinałowy pomiędzy Jastrzębskim Węglem i Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle odbędzie się na przełomie marca i kwietnia.
Czytaj więcej:
Wielkie Lube po raz drugi z rzędu wyeliminowane przez polską drużynę. "Nie wydaje mi się, żebyśmy byli gorszą ligą"
Rozgrywający wraca do gry po dramacie. "Na kilka dni nerki przestały pracować"