Malwina Smarzek: W Kaliningradzie mam kontrakt życia

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Malwina Smarzek
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Malwina Smarzek

- W Lokomitowie mam jeden z kontraktów życia. Nie będę owijać w bawełnę i opowiadać, jak bardzo chciałam zobaczyć Rosję czy grać w rosyjskiej lidze - mówi WP SportoweFakty reprezentantka Polski Malwina Smarzek.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Co cię skłoniło, by po kilku latach gry we Włoszech, w których czułaś się świetnie, przenieść się do chłodnej i nieznanej ci Rosji?
[/b]

Malwina Smarzek, siatkarka Lokomotiwu Kaliningrad i reprezentacji Polski: W Lokomitowie mam jeden z kontraktów życia. Płaci się tutaj inaczej niż we Włoszech, pieniądze są zdecydowanie większe. Nie będę owijać w bawełnę i opowiadać, jak bardzo chciałam zobaczyć Rosję czy grać w rosyjskiej lidze. Choć oczywiście jest ona ciekawa i wymagająca, nie bez powodu trafia do niej niewiele polskich siatkarek. A drugi powód: Po trudnym sezonie w Novarze i jeszcze trudniejszym w kadrze potrzebowałam zmiany. Czułam, że potrzebuję zmienić środowisko, zresetować się. Nie chciałam jechać gdzieś do Azji, bardzo daleko od domu. Gdyby chodziło o daleką Rosję, pewnie też miałabym wątpliwości. A Kaliningrad jest dla mnie w tym momencie idealny.

Możesz swobodnie podróżować między Polską a obwodem kaliningradzkim?

Tak. Mam wizę pracowniczą i mogę przekraczać granicę kiedy chcę. Jest nawet lepiej niż w normalnych czasach, bo ze względu na koronawirusa granica jest zamknięta, ale nie dla osób z taką wizą jak moja. I dlatego nie ma korków. Jak mam dzień wolny, umawiam się z rodziną w Gdańsku i tam się spotykamy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zaręczyny w przerwie meczu? To się nigdy nie znudzi


Pod względem organizacyjnym Lokomotiw też stoi na wyższym poziomie niż włoskie kluby?


We Włoszech nie mogłam na nic narzekać, ale tutaj jest wręcz luksusowo. Mamy swoją restaurację, SPA, nawet solarium! Szatnie jak w NBA, na treningach zawsze jest ortopeda. Jednym z naszych sponsorów jest klinika, więc każde badania mamy zrobione na już. Bardzo fajnie to wszystko wygląda.

Zawodnicy i zawodniczki z ligi rosyjskiej albo grają, albo są w podróży. Przekonałaś się już, jak to jest?


Pierwsze trzy miesiące były pod tym względem bardzo w porządku, ale grudzień to prawdziwa kumulacja. Jest ciężko. Dalekie podróże na mecze ligowe, do tego wszystkie trzy spotkania Ligi Mistrzyń wypadły nam na wyjeździe, dwa już za nami, czeka nas jeszcze mecz w Rzeszowie. U siebie miałyśmy się zmierzyć z ukraińskim Prometej Dnipro, ale Dnipro nie mogło wjechać do Rosji, a my na Ukrainę, więc zagrałyśmy na neutralnym terenie w Mińsku. No i przed nami jeszcze finały Pucharu Rosji, też bardzo ważne. Zdarza się, że musimy wstawać o 2 czy 3 w nocy, jechać na lotnisko i tam czekać. Wiedziałam jednak, gdzie idę i co mnie czeka. Nie rozpaczam, da się to wytrzymać.


Dostaniesz chociaż jakieś wolne na święta?


Na pewno nie. Tu Boże Narodzenie obchodzi się w styczniu. Końcówka grudnia będzie taka, że 22 wrócimy z Rzeszowa, a już 25 lecimy na finały Pucharu Rosji. Dla mnie to żadna nowość, bo we Włoszech też gra się w czasie świąt.

W takim siatkarskim maratonie łatwo o kontuzje. Póki co zdrowie ci dopisuje?


Na szczęście tak, choć przyznaję, że miałam obawy po poprzednim sezonie, który pod względem zdrowotnym był dla mnie dość trudny. Zastanawiałam się, czy dam radę w sytuacji, gdy to na mnie będzie oparta gra zespołu i będzie się ode mnie dużo wymagać. Na razie, odpukać, jest dobrze. Mimo że na treningach dostajemy w kość. Nigdy wcześniej nie trenowałam tyle, co tutaj.

Oby w 2022 roku cały czas dopisywało. Z reprezentacją Polski czekają cię mistrzostwa świata przed własną publicznością, już pod wodzą nowego selekcjonera, którego nazwisko powinniśmy poznać na dniach. Masz swojego faworyta?

Według mnie najlepszym wyborem byłby jeden z Włochów, Daniele Santarelli albo Stefano Lavarini. Ktoś powie, że zespoły klubowe, które prowadzą, Conegliano i Novara, to samograje. Ja występowałam w Serie A trzy lata i wiem, że tam trenerzy czołowych drużyn nie mają łatwego życia, a ich praca jest bardzo wymagająca. Santarelli i Lavarini mają duże doświadczenie w pracy pod presją i graniu o wysoką stawkę. A ja bym chciała, żeby kadra Polski o taką stawkę grała.

Z Lavarinim miałaś okazję pracować we wspomnianej Novarze. Jaki to trener?


Bardzo ciężki. W dobrym znaczeniu tego słowa. Jest wymagający, nieustannie naciska na zawodniczki. Dużo się przy nim nauczyłam, jeżeli chodzi o koncentrację, o grę na sto procent w każdym momencie nie tylko meczu, ale i treningu. Świetny fachowiec, mogę o nim mówić w samych superlatywach.

Z kolei o Santarellim pewnie dużo dobrego nasłuchałaś się od Joanny Wołosz?

Nie tylko. Widziałam jego ruchy w meczach, które zagrałyśmy przeciwko Conegliano, a zagrałyśmy ich bardzo dużo. I już po nich jestem w stanie stwierdzić, że to topowy trener. Poza tym komu jak komu, ale Asi ufam całkowicie. Jeśli mówi o kimś, że jest świetnym fachowcem, to na pewno tak jest.

Ktokolwiek nie zostanie selekcjonerem, wygląda na to, że będzie to ktoś, o kogo czołowe postaci polskiej kobiecej siatkówki apelowały od lat. Zagraniczny fachowiec z wysokiej półki.


Tak sądzę. Jestem pewna, że PZPS wybierze dobrze. Choć chcę podkreślić, że Jacek Nawrocki nie był złym trenerem. Jego warsztat jest bez zarzutu, natomiast było wiele innych rzeczy, które nam przeszkadzały.

Presja na nowym trenerze na pewno będzie duża, w końcu na mistrzostwach świata rozgrywanych w Polsce nie wypada mu osiągnąć słabego wyniku. Jaki rezultat w tym turnieju będzie dla ciebie zadowalający?


Co najmniej miejsce w najlepszej ósemce. To cel minimum, nie wyobrażam sobie, żebyśmy do niej nie weszły. Tak jak powiedziałeś, presja na pewno będzie duża, wręcz gigantyczna, jednak wrócę do tego, co mówiłam wcześniej: zarówno Lavarini, jak i Santarelli powinni sobie świetnie poradzić w takiej sytuacji.

Czytaj także:
Takiej Martyny Grajber dawno nie widzieliście. "Nie zostałam zaszufladkowana"
Anastasi o sytuacji finansowej klubu. "Przed sezonem było dramatycznie"

Źródło artykułu: