Puchar CEV: Czesi postraszyli faworyta. PGE Skra bliżej awansu do kolejnej rundy

WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów
WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów

Siatkarze PGE Skry Bełchatów zgodnie z planem rozpoczęli rywalizację w 1/16 finału Pucharu CEV. Ekipa Slobodana Kovaca, mimo braku kilku podstawowych zawodników, bez straty seta poradziła sobie z niżej notowanym przeciwnikiem.

Od dwóch zwycięstw z bośniackim OK Mlkadost Brcko, rozpoczęli zmagania w rundzie kwalifikacyjnej Pucharu CEV siatkarze PGE Skry Bełchatów. Kolejnym rywalem, już w 1/16 finału była czeska Dukla Liberec.

- Chcemy awansować do kolejnej rundy Pucharu CEV. W meczu z Bośniakami pokazaliśmy, że swobodnie możemy walczyć z europejskimi zespołami. Małymi krokami chcemy zajść w tym turnieju jak najdalej - mówił przed środowym spotkaniem Grzegorz Łomacz.

Przebieg pierwszej odsłony nie zwiastował wielkich emocji w tym spotkaniu. Miejscowi wykorzystali dobrą dyspozycję Damiana Schulza i kiepską postawę gości w ataku, błyskawicznie wypracowując przewagę (7:0). Punktowe akcje Czechów były rzadkością i wynikały raczej z rozluźnienia w szeregach PGE Skry niż dobrej postawy zawodników z Liberca. Gospodarze, w składzie m.in. z Mikołajem  Sawickim i Sebastianem Adamczykiem w wyjściowym składzie, na inaugurację triumfowali bardzo pewnie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skąd ona ma tyle energii? Jędrzejczyk jest niczym... rakieta!

W drugiej odsłonie goście postawili się już zdecydowanie mocniej. Nieźle radził sobie zwłaszcza Filip Krestan, który znalazł receptę na bełchatowską defensywę. Przebłyski dobrej gry miewał również Filip Krestan. To pozwoliło Czechom doprowadzić do nerwowej końcówki, mimo że w pewnym momencie podopieczni Slobodana Kovaca prowadzili czterema punktami (19:15). Spora w tym jednak zasługa Mihailo Miticia, który mylił się zaskakująco często. Wysoki poziom utrzymywał Robert Taht. Estończyk w dużej mierze uchronił polski zespół od wpadki.

Kolejna partia również nie należała do najłatwiejszych, choć jak dwie poprzednie, rozstrzygnięta została na korzyść faworyta. Bełchatowianie na starcie wypracowali kilka punktów przewagi, ale ambitni Czesi nie zamierzali pasować. Podopieczni Vladana Merty kilkakrotnie niwelowali dystansu, a w pewnym momencie, po serii błędów Roberta Tahta, doprowadzili nawet do remisu (15:15). Końcówka należała jednak do czwartej ekipy ostatniego sezonu PlusLigi. Zagrywki Mateusza Bieńka pomogły odzyskać oddech i doprowadzić przewagę do końca meczu. Przed rewanżowym starciem, PGE Skra jest więc w doskonałej sytuacji.

PGE Skra Bełchatów - Dukla Liberec 3:0 (25:15, 25:20, 25:21)
PGE Skra:

Sawicki, Schulz, Adamczyk, Bieniek, Mitić, Taht, Milczarek (libero)

Dukla: Pavicević, Demar, Vesely, Leikep, Nivaldo Nadhir, Bartunek, Kopacek (libero) oraz Pavlicek (libero), Stanek, Janku, Prazak.

Spotkanie rewanżowe rozegrane zostanie 9 grudnia 2021r. o godz. 18.00. W kolejnej rundzie zwycięzca dwumeczu spotka się lepszym z pary Chenois Genewa - Neftohimik Burgas.

Czytaj także:
Jastrzębski Węgiel rozgrzał się w Lidze Mistrzów
Turecki klub rzucił wyzwanie włoskim mocarzom

Źródło artykułu: