Tokio 2020. Co da Polakom wcześniejszy wylot do Japonii? "Te dziesięć dni będzie kluczowe"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: reprezentacja Polski

Przez niemal dwa lata polscy siatkarze musieli grać bez kibiców. Tak samo będzie na igrzyskach w Tokio. - Dopiero teraz uświadomiliśmy sobie, jak nam tego brakuje - powiedział Jakub Kochanowski.

Polscy siatkarze w sobotę rozegrali ostatni sparing przed wylotem na igrzyska w Tokio. W ramach XVIII Memoriału Huberta Jerzego Wagnera zmierzyli się z Egiptem. Drużyna z Afryki była w stanie Polakom zagrozić jedynie w drugim secie.

Wcześniej zawodnicy prowadzeni przez Vitala Heynena w ramach turnieju w Krakowie walczyli z Azerbejdżanem oraz Norwegią. Nie są to więc przeciwnicy nawet z szerokiej czołówki światowej. Co dały Polakom takie potyczki?

- Mieliśmy bardzo okrojoną odprawę taktyczną. Bardziej skupiliśmy się nad tym, żeby pokazywać te elementy, nad którymi pracujemy codziennie w treningach. Może nie udało się wszystko w 100 proc., ale jesteśmy na dobrej drodze - ocenił środkowy kadry Jakub Kochanowski.

ZOBACZ WIDEO: Anglicy w euforii po awansie do finału. "Udają, że nie ma tematu związanego z karnym"

Sami zawodnicy jednak podkreślają, że najważniejsza była możliwość gry przed własną publicznością. Polacy zagrali u siebie z kibicami pierwszy raz od prawie dwóch lat. - Kibice byli dla nas najważniejsi. Nie ukrywamy, że sportowo Egipt nie stanowił dla nas największego wyzwania, mimo to zagrali bardzo dobrze. Przyjechaliśmy tylko, by się spotkać z fanami i poczuć tę atmosferę przed igrzyskami w Tokio - ocenił siatkarz.

- Dopiero teraz uświadomiliśmy sobie, jak nam tego brakuje. To trochę przykre, ale przyzwyczailiśmy się już do tych cichych spotkań, gdzie sami musieliśmy sobie zapewnić doping. Gdy kibice znajdują się na trybunach, jest nieporównywalnie lepiej - dodał.

Dla 24-letniego siatkarza igrzyska w Tokio będą pierwszymi w karierze. Będą one jednak inne niż wszystkie. Nie odbędzie się normalna ceremonia otwarcia, a trybuny zostaną zamknięte dla widzów. Zawodnicy będą musieli pozostawać w ścisłym reżimie sanitarnym.

- Bardzo żałuję. Miałem już okazję wcześniej grać w Japonii przy kibicach i robią naprawdę znakomitą atmosferę na meczach. Niestety już jesteśmy przyzwyczajeni do tego - ocenił Kochanowski.

Polscy siatkarze już od kilku igrzysk jeżdżą na nie jako kandydaci do podium. W XXI wieku nigdy nie udało się im jednak przełamać klątwy ćwierćfinału i awansować do strefy medalowej. W tym roku ma być inaczej.

-  Wiemy, że to bariera, którą w tym roku chcemy przekroczyć, a nie udało się tego robić w poprzednich latach. To wciąż tylko jeden mecz, które może się odbyć o 9:00 czasu lokalnego. Kilkukrotnie już mieliśmy poranne treningi, by się do tego przygotować. To jednak nie jest wyznacznik tego, co robimy codziennie na treningach. Igrzyska to długi turniej i chcemy być przygotowani przez całą jego ciągłość - wyjaśnił środkowy.

Polskich siatkarzy już w poniedziałek czeka ślubowanie olimpijskie, a we wtorek wylecą do Tokio. Będą mieli aż 10 dni na aklimatyzację. - To bardzo ważne. Będziemy mieli czas, żeby przyzwyczaić się do nowej strefy czasowej, do japońskiej kuchni, wilgotności powietrza, temperatury. To czynniki, które tworzą atmosferę grania zupełnie inną niż tą u nas i te dziesięć dni będzie kluczowe - zakończył Jakub Kochanowski.

Czytaj więcej:
Michał Kubiak mocno przestraszył kibiców. Vital Heynen wyjaśnia, co się stało
Memoriał Wagnera. Vital Heynen zakończył XVIII edycję turnieju olimpijską obietnicą

Komentarze (0)