Przyjęta pierwsza dawka szczepionki, kariera zawodowego sportowca i ciągłe dbanie o kondycję fizyczną nie uchroniły Renana Dal Zotto przed zakażeniem koronawirusem. Kiedy u selekcjonera brazylijskich siatkarzy zaczęły pojawiać się pierwsze objawy choroby COVID-19, był w Saquaremie z reprezentacją narodową i zaczynał przygotowania do igrzysk olimpijskich.
Wkrótce trafił do szpitala Hospital Samaritano w Botafogo. Jego dramatyczną walkę o powrót do zdrowia zrelacjonował dziennikarz João Gabriel Rodrigues na łamach brazylijskiego Globo Esporte.
Ponad miesiąc w szpitalu i proszenie o pomoc
Nadzieja, że hospitalizacja będzie szybka i bezproblemowa, szybko minęła, jego płuca stawały się coraz mniej wydolne. 19 kwietnia o 5:26 wysłał wiadomość do żony.
ZOBACZ WIDEO: Żona Wilfredo Leona: Cenię w nim przede wszystkim dobre serce
"Kochanie, miałem przeklętą noc. Jeśli rozwiązaniem będzie intubacja, poproś o zrobienie jej wkrótce, proszę. Dłużej tego nie zniosę. Porozmawiaj z lekarzami wcześnie rano. Kocham Cię".
To był początek długiej podróży przez mękę. Po spędzeniu 36 dni w szpitalu został wypisany 21 maja, 480 godzin był zaintubowany, stracił 26 kilogramów. Jeszcze przed opuszczeniem placówki zdrowia rozpoczął rehabilitację. Na nowo musiał uczyć się praktycznie wszystkich ruchów. Bez siły każdy krok wymaga wysiłku i powoduje ból, który wciąż pozostaje. Cel jest jasny - stanąć przy linii bocznej boiska Brazylijczyków na rozpoczynających się w lipcu igrzyskach w Tokio.
W szpitalu oprócz dwóch intubacji przeszedł operację naczyniową z powodu ostrej zakrzepicy w lewej nodze. Groziła mu amputacja kończyny. W pierwszych tygodniach wymagał nieustannej uwagi. - Gdy byłem zaintubowany, oczywiście nic nie pamiętam, ale przeżyłem sytuacje, które zapadły mi w pamięć doskonale. Może to przez leki lub legalne narkotyki przeciwbólowe, ale głowa pracowała. Dwa razy widziałem siebie martwego. Widziałem, jak odchodzę i zostawiam żonę z dwójką dzieci. To naprawdę mną wstrząsnęło - wspomina 60-letni Brazylijczyk, jako siatkarz wicemistrz olimpijski igrzysk w Los Angeles w 1984 roku.
Oddalona perspektywa wyjazdu do Tokio
Annalisa Blando, od 32 lat żona Renana, wraca do początku choroby męża. Wiedząc o jego olimpijskim marzeniu, chciała przyspieszyć proces zdrowienia i zwróciła się do lekarza prowadzącego. - Zapytałam: co z igrzyskami olimpijskimi? To było pod koniec pierwszej intubacji. Odparł: nie martwię się nimi, chcę tylko Renana wydostać stąd żywego. Wtedy dotarło do mnie, że sytuacja jest poważna. Wyjazd do Tokio zszedł na dalszy plan - mówi Annalisa.
- Jego życie przynajmniej przez dwa tygodnie było zagrożone. Do tego stopnia, że powiedziałem jego żonie, że igrzyska nie są w tej chwili żadną perspektywą. Naszą perspektywą było tylko wyciągnięcie go z OIOM-u. Miał ciężką infekcję z dysfunkcją narządową, oddechową i krążenia, a to oznacza zagrożenie życia. Mogłem zrobić prognozy na kolejne 12 godzin, a nie na 2 miesiące. Stan pacjentów zmienia się dynamicznie. Dzięki bogu udało mu się wyjść i zaczął pracę nad powrotem do sprawności - relacjonuje doktor Jose Gustavo Pugliese.
Przysięga małżeńska po 32 latach będzie odnowiona
Para na co dzień mieszka we Florianopolis, obecnie oboje przeprowadziła się do wynajętego mieszkania w Rio de Janeiro, gdzie Dal Zotto przechodzi rehabilitację. Annalisa, biznesmenka, poświęciła się w całości pomocy mężowi i uważnie zaczęła monitorować wszystkie procesy leczenia. Zadbała również, aby dopływały do niego informacje i wsparcie od przyjaciół i rodziny. Przed laty para przeszła już inny trudny moment. U ich najmłodszego syna wykryto białaczkę, obecnie już wyzdrowiał.
Selekcjoner Canarinhos podkreśla, że to przede wszystkim dzięki wsparciu żony udało mu się przeżyć. - Poprosiłem już, by wyszła za mnie ponownie. Odnowimy naszą przysięgę małżeńską. Była niesamowitą wojowniczką. Powiedziałem jej: chcę wyzdrowieć, by móc się odwdzięczyć. Chcę opiekować się nią do końca życia. Moje dzieci też były niesamowite, stały obok mnie. Brakuje mi słów, aby podziękować. Mówię o tym i czuję emocje. Przed nami długa droga - zaznacza Dal Zotto.
- Są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Nie sprowadziliśmy tej pandemii, ani nie kazaliśmy synowi zachorować na białaczkę. Takie wydarzenia martwią, ale musimy działać. Kiedy to nie my jesteśmy ofiarami, musimy reagować i zapewnić opiekę. Płakać można później, najpierw trzeba działać - przekonuje Annalisa.
"99 procent szans na wyjazd do Tokio"
W tak ciężkich przypadkach powrót do zdrowia wymaga czasu, jednak trenerowi bardzo się spieszy. Chce dołączyć do treningu drużyny po jej powrocie z rozgrywanej we Włoszech Ligi Narodów. 12 lipca, przed wyjazdem do Tokio, rozpocznie się dziesięciodniowe zgrupowanie w Saquaremie.
- Wtedy chcę już być blisko swojego 100 procent. Aby tak było, muszę przejść tutaj długą drogę, spełnić wszystkie wymagania i zrealizować wszystkie ćwiczenia. Ćwiczę sześć dni w tygodniu. W soboty, kiedy przychodnia jest zamknięta, pracuję ze specjalistami w domu. Wkładam w to bardzo dużo. Mam bardzo ważny cel - zaznacza były asystent Bernardo Rezende, legendarnego selekcjonera Brazylijczyków.
Wracający do zdrowia trener kilka dni temu opublikował na swoim Instagramie nagranie z przebiegu rehabilitacji:
- Przez chwilę myślałem, że nigdy nie wstanę z łóżka. Pojawili się fizjoterapeuci i powiedzieli "musisz usiąść". A ja nie mogłem nawet siedzieć, po prostu nie mogłem. Myślałem, że mam złamane żebro. Mój oddech był zbyt płytki, nie mogłem wciągnąć powietrza. Po badaniach okazało się, że nie miałem złamanego żebra, a odmę opłucnową. Po jej usunięciu ból minął, zacząłem czuć, że robię postępy - wspomina.
- Ma wielkie szanse na wyjazd do Tokio. Powiedzmy 99 procent. Jego reakcja była bardzo dobra - przyznaje doktor Felipe Malzac, lekarz brazylijskiej reprezentacji.
W trwającym turnieju Ligi Narodów w Rimini brazylijskich siatkarzy prowadzi Carlos Schwanke, asystent Renana Dal Zotto. 11 czerwca o 21:00 Brazylijczycy będą rywalem Biało-Czerwonych.
Czytaj również:
Kapitan reprezentacji Słowenii w mistrzu Polski. Nowi przyjmujący w Cuprum i Czarnych, Sander i Filipiak odchodzą
Liga Narodów. Serbowie lepsi od Irańczyków, Słoweńcy wyrwali wygraną Francuzom