LM. Dwa sety od najlepszej ósemki drużyn w Europie. Strasz: Historii już nie zmienimy

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Krystyna Strasz
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Krystyna Strasz

Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź zwycięstwem 3:1 nad ASPTT Miluza pożegnały się z rozgrywkami Ligi Mistrzyń. Do awansu do najlepszej ósemki turnieju zabrakło im... dwóch setów. - Ta wiadomość dotarła do nas dopiero po meczu - mówi Krystyna Strasz.

Podopieczne Michala Maška zajęły drugie miejsce w grupie C i za sprawą bilansu setów nie awansowały do 1/8 Ligi Mistrzyń. Ostatniego dnia łódzkiego turnieju, w trakcie rozgrywania przez Łódzkie Wiewióry trzeciego seta spotkania z ASPTT Miluza, wynik ze Schwerina pozbawił polski zespół szans na kontynuowanie europejskiej przygody.

- Myślę, że ten występ należy mimo wszystko ocenić pozytywnie. Na sześć meczów wygrałyśmy cztery i niestety niewiele zabrakło do awansu. Nie chciałyśmy w trakcie spotkania dowiedzieć się, jak ułożyła się sytuacja w innych grupach, więc ta wiadomość dotarła do nas dopiero po meczu. Wyszłyśmy na boisko tylko po to, żeby zwyciężyć i to się udało - mówiła po zwycięstwie za trzy punkty nad francuską drużyną Krystyna Strasz.

ŁKS Commercecon Łódź zakończył udział w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzyń wygraną 3:1. Jak się okazało w konsekwencji dwa stracone sety w Łodzi miały ogromną wagę. Podobnie jednak, jak konieczność rozgrywania tie-breaka w Bułgarii, z miejscową Matitzą Płowdiw.

ZOBACZ WIDEO: Czy Iga Świątek zagra na igrzyskach olimpijskich w Tokio? Psycholog zdradza szczegóły

- Czy byłyśmy na siebie złe po przegranej w trzecim secie? Nie, nie mogłyśmy się na tym koncentrować. Gdybyśmy zbyt mocno to przeżywały, to by się to źle skończyło. Nie było sensu kalkulować, trzeba było za moment wyjść na parkiet i grać dalej. Zresztą z tego co słyszałam, to nie ten jeden set zaważył o naszym braku awansu. Teraz historii już nie zmienimy, ale uważam, że pokazałyśmy się z dobrej strony - stwierdziła libero ŁKS-u Commercecon Łódź.

Pod koniec zeszłego roku Strasz, po pechowym starciu z koleżanką z zespołu, musiała poddać się operacji. Na szczęście jej rozbrat z boiskiem nie trwał zbyt długo. Czy gra w masce ochronnej doskwiera zawodniczce łódzkiego klubu?

- Maska może trochę doskwierać. Przez pierwsze dwa dni nie mogłam się do niej przyzwyczaić, ale później dostałam w to złamane miejsce mocno piłką od Kasi (Zaroślińskiej-Król - przyp.red.). Jak widać nie trafiłam do szpitala i okazało się, że maska spełnia swoją rolę. Od tej pory nie zwracam już na nią tak bardzo uwagi. Dzięki ochronie w postaci maski mogę normalnie występować, a nie biegać za bandami. To mi odpowiada - dodała zadowolona z powodu tak szybkiego powrotu na boisko Krystyna Strasz.

Zobacz również:
Tauron Liga. Kolejny faworyt przegrał w Kaliszu. Ważne zwycięstwo Energi MKS-u
Tauron Liga. Pilanki chcą dokonać niemożliwego. Anna Bodasińska: Walczymy o siebie i swoją przyszłość

Komentarze (0)