[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: W porównaniu z innymi zespołami PlusLigi w waszej drużynie było niewiele zakażeń koronawirusem, a mimo to uważa pan, że choroba mocno na was wpłynęła. Dlaczego? [/b]
Marcelo Fronckowiak, trener Cuprum Lubin: Choćby dlatego, że na 30 dni straciliśmy kluczowego gracza, rozgrywającego Miguela Tavaresa. Dla takiego klubu jak nasz, którego celem jest utrzymanie w PlusLidze, to duży kłopot. Rozmawiamy z trenerami innych zespołów o tym, że dla jakiejś drużyny o losach całego sezonu może zdecydować jedna sytuacja spowodowana przez COVID-19. My musieliśmy zagrać bez Tavaresa z MKS-em Będzin, jednym z naszych bezpośrednich rywali. Może mieliśmy mniej chorych niż inni, ale to nie oznacza, że mieliśmy mniej problemów. Na taką ekipę jak nasza, z małym budżetem i krótką ławką, mocno wpływa każde zachorowanie.
Inne ekipy musiały przełożyć wiele spotkań, a wy graliście dość regularnie. W tym sezonie Plusligi żaden zespół nie rozegrał do tej pory więcej spotkań, niż Cuprum.
Plusliga naciskała na nas, żebyśmy grali. Po tym, jak przeszliśmy kwarantannę, w czasie przygotowań do meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle przez pewien czas miałem na treningach tylko siedmiu zawodników, a mimo to graliśmy. Od końca października do końca listopada zagraliśmy aż osiem meczów. Teraz jako jedna z czterech drużyn mamy za sobą trzynaście meczów, a są zespoły, które rozegrały ich osiem albo dziewięć. To zwariowany sezon, inny niż wszystkie i dlatego mam nadzieję, że władze ligi i Polski Związek Piłki Siatkowej potraktują go inaczej, wezmą pod ochronę mniej zamożne kluby, w których stawia się na młodych polskich siatkarzy. Takie jak Cuprum. Uważam, że to byłoby fair, bo w dobie pandemii nie sposób zapewnić wszystkim zespołom równych warunków.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
Jaka to miałaby być ochrona?
Moim zdaniem można by postanowić, że nikt nie spada, a w przyszłym sezonie dochodzi jedna lub dwie ekipy z 1. ligi i gramy w 15 albo 16 drużyn. Uważam, że da się to zrobić, ponieważ w 2021 roku igrzyska zakończą sezon reprezentacyjny już w sierpniu, więc będzie wystarczająco dużo czasu, żeby zawodnicy odpoczęli i przygotowali się na dłuższy sezon ligowy. Jeśli Polska zdobędzie w Tokio medal, a ma na to duże szanse, to zainteresowanie kibiców siatkówką wzrośnie, więcej kibiców będzie chciało przychodzić na mecze, a w tej sytuacji większa liczba klubów mogłaby wyjść lidze na dobre.
Wiosną, gdy był pan jeszcze w Brazylii, rozmawialiśmy kilka razy o tym, jak rozwija się pandemia w pańskiej ojczyźnie. Wtedy codziennie chorowały tysiące Brazylijczyków. Teraz w Polsce też mamy bardzo dużo zachorowań. Da się jakkolwiek porównać to, co dzieje się u nas, z tym co obserwował pan w Brazylii?
Według mnie polskie władze od samego początku traktują koronawirusa zdecydowanie poważniej, niż rządzący Brazylią. Prezydent mojego kraju (Jair Bolsonaro - przyp. WP SportoweFakty) wciąż uważa, że to taka "lekka grypa". A kilka dni temu powiedział coś absolutnie nieprawdopodobnego - że nie wierzy w skuteczność maseczek, a nauka udowodni, że ich noszenie nie ma znaczenia. Wyobraża pan sobie, że w kraju, w którym wielu ludzi jest słabo wyedukowanych, najważniejszy polityk mówi coś takiego? Dla mnie to niemal przestępstwo. Moim zdaniem Bolsonaro pokazuje, że nie ma kompetencji, żeby rządzić Brazylią w tak trudnym czasie. Powinien dawać ludziom przykład, jak należy się zachowywać. No i daje, tylko nie taki, jak trzeba. W Polsce wygląda to zupełnie inaczej.
Jednak mimo to druga fala koronawirusa mocno w nas uderzyła.
A my nie mamy drugiej fali, jeszcze nie skończyła się pierwsza. Wciąż choruje dużo ludzi (np. 28 listopada odnotowano prawie 52 tysiące przypadków, 25 listopada 48 tysięcy. Od początku pandemii w Brazylii zachorowało ponad 6 milionów osób, zmarło ponad 173 tysiące - przyp. WP SportoweFakty). A za kilkanaście dni będzie jeszcze więcej przypadków, bo właśnie mieliśmy wybory burmistrzów miast i radnych. Szpitale już teraz są na krawędzi wydolności. Mają po 95 procent zajętych miejsc. Boję się, że niedługo będzie jak we Włoszech w czasie pierwszej, wiosennej fali, że miejsc dla chorych na koronawirusa będzie w szpitalach za mało.
W Polsce tegoroczne wybory prezydenckie z powodu pandemii najpierw przełożono, a potem poważnie rozważano przeprowadzenie ich w trybie korespondencyjnym. W Brazylii nie rozważano takich scenariuszy?
Rozważano, ale my już od dłuższego czasu robimy coś niebezpiecznego - próbujemy. Działa to na zasadzie "dajmy jeszcze jedną szansę". Na przykład centra handlowe - w Polsce przez kilka tygodni były zamknięte, we Francji tak samo. A w Brazylii pozostają otwarte. W Europie zagrożenie, jakie niesie ze sobą pandemia, traktuje się dużo poważniej, niż w moim kraju.
Wraca pan na święta do rodziny, do Novo Hamburgo?
Nie, nie ma takiej możliwości. To długa podróż, boję się, że gdzieś utknę albo że nie będę miał jak wrócić.
Pańscy bliscy mają się dobrze?
Tak. Są bardzo ostrożni, dbają nawzajem o swoje zdrowie. Mają w domu dobre warunki, jednak i tak są już zmęczeni pandemią. Myślę, że wszyscy jesteśmy. Ale szczepionka nadchodzi. Postarajmy się wytrwać jeszcze trochę.
Czytaj także:
PlusLiga. ZAKSA wciąż bez porażki. Nowe realia po koronawirusie. "Trener bierze czas, często w dziwnych momentach"
PlusLiga. PGE Skra Bełchatów przełamała złą passę. Trzecia z rzędu porażka Aluronu CMC Warty Zawiercie