Max Cavanna zaczyna życie w Polsce. Do Argentyny wróci dopiero na święta. "Teraz mamy dużo zachorowań"

PAP/EPA / CLAUDIO GIOVANNINI / Na zdjęciu: Max Cavanna
PAP/EPA / CLAUDIO GIOVANNINI / Na zdjęciu: Max Cavanna

Do Argentyny nie wrócił - restrykcje wprowadzone w jego kraju dotyczyły nawet liczby osób przylatujących z zagranicy. Szczyt pandemii COVID-19 przeczekał we Włoszech. A w ostatnią sobotę Max Cavanna przeprowadził się do Polski.

32-letni siatkarz to jeden z najciekawszych nowych zawodników, jacy w sezonie 2020/2021 zagrają w PlusLidze. Wielokrotny reprezentant  kraju, uczestnik pamiętnych dla polskich kibiców mistrzostw świata w 2018 roku, gdy zostaliśmy mistrzami, w kwietniu podpisał kontrakt z Aluronem CMC Wartą Zawiercie.

Ostatni sezon Cavanna spędził w klubie Gas Sales Piacenza. Po przerwaniu rozgrywek został we Włoszech mimo szalejącej w tym kraju pandemii COVID-19.

700 powrotów dziennie

- Nie wróciłem do Argentyny przez pandemię - wyjaśnia urodzony w Buenos Aires zawodnik. - W czasie podróży powrotnej moglibyśmy się zarazić, poza tym żeby wrócić, trzeba było wpisać się na listę oczekujących. Priorytet miały osoby z różnymi dolegliwościami albo pełniące ważne funkcje - opowiada.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki: Wszystkiego nie zrobimy. Widać dużą poprawę

Faktycznie, po 20 marca, gdy argentyńskie władze jako pierwsze w Ameryce Południowej wprowadziły antykoronawirusowe restrykcje, do kraju mogło wrócić maksymalnie 700 obywateli dziennie - stąd powstanie list oczekujących. Osoby przylatujące z krajów mocno dotkniętych koronawirusem czekała obowiązkowa kwarantanna.

W tej sytuacji Cavanna i jego żona zdecydowali, że najlepszym wyjściem będzie dla nich pozostanie w Europie. Na początku, gdy nie było jeszcze wiadomo, co z rozgrywkami siatkarskiej Serie A, w Piacenzie. A kiedy zapadła decyzja o zakończeniu sezonu, wynajęli dom w Rawennie i tam czekali na rozwój wypadków.

Syreny wyły od 7 do 20

- Te ostatnie miesiące były dla mnie trochę trudne. Brak meczów, brak treningów. Do tego w czasie włoskiego szczytu pandemii życie w położonej w "czerwonej strefie" Piacenzie było stresujące - relacjonuje Cavanna. - Ciągle słyszeliśmy ambulansy. Ich syreny wyjące od 7 rano do 8 wieczorem były nie do zniesienia. Kiedy tylko było to możliwe, wynajęliśmy dom w Rawennie, gdzie wcześniej grałem przez kilka lat. Tu jest spokojniej.

Nowy zawodnik ekipy z Zawiercia zdradza, że najtrudniejszy w czasie włoskiego totalnego lockdownu był dla niego brak treningów. - Trzeba mieć silną psychikę, żeby w takiej sytuacji pamiętać o treningu i właściwym odżywianiu. Kiedy człowiek się nudzi, jest zamknięty w domu, myśli tylko o jedzeniu albo o zabawie z synem - podkreśla.

Max Cavanna z żoną i synem (fot. archiwum prywatne)
Max Cavanna z żoną i synem (fot. archiwum prywatne)

Miał czas dla rodziny

- Jedyny pozytyw całej tej sytuacji jest taki, że w tym trudnym czasie mam przy sobie rodzinę i mogę spędzać z nią czas. Muszę być kreatywny, żeby zająć mojemu 3-letniemu synkowi czas. Dużo graliśmy razem w siatkówkę, w piłkę, na Playstation - wymienia Cavanna.

Argentyńczyk mówi, że COVID-19 od kilku tygodni odpuszcza Italii, że sytuacja w kraju się poprawia, a życie wraca do normalności. - Od kilku tygodni otwarte są hale sportowe i możemy przynajmniej normalnie trenować - cieszy się nasz rozmówca. Jednak choć Włosi pierwszą falę zachorowań mają za sobą, w kraju wciąż obowiązuje szereg obostrzeń - dystans społeczny, maski, częsta dezynfekcja rąk.

W Argentynie szczyt pierwszej fali 

Na innym etapie walki z koronawirusem jest ojczyzna Cavanny. Argentyna przechodzi teraz szczyt pierwszej fali zachorowań. - Ogólnie nie wygląda to źle zwłaszcza w porównaniu z innymi krajami Ameryki Południowej. Nasze władze szybko zareagowały na zagrożenie. Jeszcze zanim zaczęło się źle dziać, zamknięto granice, lotniska, wprowadzono restrykcje. Dzięki temu wirus nie rozprzestrzenił się tak jak na przykład w Brazylii, której prezydent ma zupełnie inne podejście do problemu - tłumaczy siatkarz Aluronu. - Ale to prawda, teraz mamy chyba szczyt pierwszej fali - dodaje.

Ten szczyt oznacza ponad 2,5 tysiąca nowych przypadków i około 50 zgonów dziennie spowodowanych COVID-19 w pierwszych dniach lipca. Zdecydowanie największym ogniskiem jest prowincja Buenos Aires i przede wszystkim stolica kraju, rodzinne miasto Cavanny.

Max Cavanna (fot. archiwum prywatne)
Max Cavanna (fot. archiwum prywatne)

Lockdown jeszcze potrwa

Siatkarz mówi nam, że wykryto tam około 60 procent wszystkich zachorowań w kraju. Gdy reszta Argentyńczyków powoli wraca do normalności, w Buenos Aires wycofano się ze złagodzeń z powodu 147-procentowego wzrostu liczby przypadków koronawirusa w ostatnich 20 dniach.

Co więcej - wprowadzono tam nowe obostrzenia: transport publiczny tylko dla osób wykonujących kluczowe zawody i zakaz aktywności na świeżym powietrzu. Do tego więcej kontroli drogowych. Bez zezwolenia można wyjść jedynie po jedzenie, lekarstwa i inne produkty pierwszej potrzeby.

- Sytuacja jest tam trudna, a lockdown potrwa co najmniej do 17 lipca - smuci się Cavanna. - Ale w innych regionach na szczęście jest dużo spokojniej - dodaje.

W całej Argentynie zachorowało do tej pory 75 tysięcy osób, zmarło niespełna 1500. To wciąż niewiele w porównaniu z Brazylią (ponad 1,5 miliona zarażonych, ponad 60 tysięcy zmarłych), Peru (300 tysięcy zachorowań, 10 tysięcy zgonów) czy Chile (295 tysięcy chorych, 6,3 tysiąca ofiar), ale widząc ogromne kłopoty innych krajów na kontynencie, argentyński rząd słusznie wybiera ostrożność.

Max Cavanna (fot. archiwum prywatne)
Max Cavanna (fot. archiwum prywatne)

Teraz Polska

Dlatego Max Cavanna do Argentyny na razie się nie wybiera. - Planuję tam jechać na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Mam nadzieję, że do tego czasu sytuacja się uspokoi. Teraz w głowie mam Polskę. Właśnie się przeprowadziliśmy, jesteśmy tutaj od soboty. Lada dzień rozpocznę przygotowań do sezonu z nowym zespołem - tłumaczy doświadczony rozgrywający.

O rozgrywkach PlusLigi i nowym klubie reprezentant Argentyny już teraz wie dość dużo. - Pablo Crer z Trefla Gdańsk i Zibi Bartman ze Stali Nysa to moi koledzy, znam się też z Benjaminem Toniuttim z ZAKSY. Przed podpisaniem kontraktu rozmawiałem z nimi i pytałem o ligę, klub i miasto. Wystawili dobre recenzje. Dowiedziałem się, że każdy mecz u siebie drużyna rozgrywa przy pełnych trybunach, a kibice tworzą świetną atmosferę i dają zespołowi wielkie wsparcie - mówi.

Poza poznaniem siatkarskiej kultury Polski, którą uważa za bardzo wysoką, Cavanna chce też poznać naszą kulturę życia. - Jestem ciekaw, jak się u was żyje. Mam nadzieję, że nauczę się chociaż kilku słów w waszym języku, odwiedzę Warszawę i Kraków. Słyszałem też, że macie piękne lasy, chciałbym je zobaczyć - przyznaje. - A kiedy sytuacja w Argentynie się uspokoi, odwiedzą nas w Polsce moi rodzice. Nasz 3-letni syn bardzo się stęsknił za dziadkami - kończy nowy zawodnik Aluronu CMC Warty Zawiercie.

Czytaj także:
Koronawirus. Argentyna walczy z pandemią i kryzysem. Gaston Acosta: zmartwieniem jest to, jak przetrwać
Rozgrywki w Iranie przełożone przez drugą falę epidemii. "Organizowane są nawet tajne wesela!"

Źródło artykułu: