Najbardziej zagorzali sympatycy Ligi Siatkówki Kobiet pamiętają jeszcze dramatyczne, długie pięciosetowe spotkanie pomiędzy tymi ekipami z listopada. Wówczas wrocławianki pokonały w Hali Orbita rywalki z Wielkopolski po tie-breaku. Teraz również robiły sobie nadzieję na zwycięstwo, bo w trzech ostatnich spotkaniach udało im się wygrać zaledwie jednego seta.
Kaliszanki z kolei walczą ostatnio nie tylko z rywalkami, ale i ze zdrowiem. Wciąż zdolne do gry nie są Anna Miros, Ljubica Kecman, Katarzyna Wawrzyniak, a do treningów dopiero co wraca Ewelina Brzezińska. Trener Jacek Pasiński możliwości rotacji ma bardzo ograniczone. Po porażkach z Enea PTPS-em Piła u siebie po tie-breaku oraz z DPD Legionovią w Legionowie drużynie zaczęło grozić wypadnięcie z czołowej ósemki.
Obu ekipom nie można było odmówić woli walki. Pierwsze dwa sety były niezwykle zacięty i kończyły się zwycięstwem najmniejszą możliwą różnicą punktów na korzyść ekipy z Wrocławia. Pierwszy do 23, drugi zaś do 24. Gospodynie miały ogromne kłopoty na skrzydłach. Grę w ataku, jak tylko mogły, pchały środkowe - Monika Ptak i Weronika Centka. Dość napisać, że grająca na prawym skrzydle Adela Helić pierwszy atak skończyła dopiero w trzecim secie.
ZOBACZ WIDEO: Transfery. Michał Pol zniesmaczony transferem Mandzukicia. "Nie mogę tego przeboleć"
Po drugiej stronie siatki imponowały przede wszystkim skrzydłowe - Aleksandra Rasińska, a także Natalia Murek. Obie nie oszczędzały na sile w swoich atakach, zwłaszcza w końcówkach co mogło się podobać widzom postronnym oraz skromnej grupce kibiców z Wrocławia obecnych w Kalisz Arenie. Gdy #VolleyWrocław wygrał drugą partię, u zawodniczek pojawiły się szerokie uśmiechy, a w szeregach Energi MKS-u - poważny niepokój.
Ale gdy miejscowe zaczęły grać bardziej różnorodnie (czyt. do środkowych włączyły się Hilary Hurley i Helić), od razu grało im się dużo łatwiej. Trzeba jednak oddać, że przeciwniczki pomagały im własnymi błędami jak tylko mogły. W samym tylko trzecim secie siatkarki trenera Wojciecha Kurczyńskiego sprezentowały kaliszankom aż jedenaście punktów. Efekt? Zwycięstwo gospodyń 25:19 i przedłużenie meczu.
A Energa MKS poczuł swoją szansę. Rozochociła się Jovana Vesović, którą Wolejki za wszelką cenę usiłowały wyłączyć zagrywką. W czwartym secie Serbka nie bała się bić z lewego skrzydła i drugiej linii, na co rywalki nie były specjalnie przygotowane. Całego seta niesione dopingiem blisko dwóch tysięcy kibiców siatkarki z Kalisza miały pod swoją kontrolą i doprowadziły go do szczęśliwego końca wygrywając ponownie do 19. To oznaczało drugi w sezonie podział punktów w starciach kalisko-wrocławskich.
W tie-breaku miało miejsce to, co sympatycy żeńskiej siatkówki w naszym kraju lubią najbardziej, czyli pościgi, serie i zwroty akcji. Rozpoczęło się od 2:0 dla #VolleyWrocław, ale siedem kolejnych piłek wygrał Energa MKS. Później kontrowersję wzbudził atak Aleksandry Rasińskiej, który rzekomo wpadł w boisko, ale trener Jacek Pasiński poprosił o challenge. Sędziowie jednak sprawdzili nie to, co chciał, bo wideoweryfikowano dotknięcie piłki w obronie. Chwilę później wrocławianki zbliżyły się na zaledwie punkt (9:10).
W finałowych akcjach to gospodynie zachowały więcej zimnej krwi i - przede wszystkim - skuteczności. Wystarczy odnotować, że piłkę meczową atakiem po bloku skończyła Helić. A nagrodę MVP, w pełni zasłużenie, otrzymała Monika Ptak, która w całym meczu zdobyła 17 punktów.
W następnej kolejce wrocławianki podejmą E.Leclerc Radomkę Radom (8 lutego, godz. 17:00), zaś ekipa z Wielkopolski uda się do Bydgoszczy na mecz z Bankiem Pocztowym Pałacem (poniedziałek, 10 lutego, godz. 17:30)
Energa MKS Kalisz - #VolleyWrocław 3:2 (23:25, 24:26, 25:19, 25:19, 15:11)
Energa MKS: Budzoń, Vesović, Centka, Helić, Hurley, Ptak, Łysiak (libero) oraz Jasek, Rybak, Brzezińska, Szperlak, Kulig (libero).
#VolleyWrocław: Gajewska, Murek, Fedorek, Rasińska, Wers, Gancarz, Dzikowicz (libero) oraz Mras, Hatala, Felak, Łozowska, Pancewicz (libero).
MVP: Monika Ptak (Energa MKS)