- O konkursie organizowanym przez Vitala Heynena powiedziała mi dziewczyna. Uznaliśmy, że warto przedstawić mu moją historię. Ubraliśmy ją w słowa i wysłaliśmy maila - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Procanin, zawodnik II-ligowego MKS-u MOSiR Jasło.
Wiadomość od 23-letniego siatkarza z Jasła była jedną z 470, jakie wpłynęły na skrzynkę mailową selekcjonera Biało-Czerwonych. Ale to właśnie ona poruszyła ekscentrycznego Belga najmocniej. Dwa tygodnie po napisaniu listu Procanin otrzymał od Heynena odpowiedź: Chcę się z tobą spotkać, to ty dostaniesz mój medal.
Chwycił mistrza za serce
Do przekazania srebrnego krążka Pucharu Świata 2019 doszło w czwartek o godzinie 10 rano w siedzibie Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Warszawie. Heynen wręczył siatkarzowi po amputacji również koszulkę reprezentacji ze swoim podpisem.
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Sebastian Szymański z pierwszym golem w reprezentacji. "Robię małe kroczki"
- Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, porozmawialiśmy kilka minut. Pozytywna i sympatyczna osoba z tego naszego trenera - śmieje się zwycięzca konkursu. - Najbardziej mnie zszokował, gdy powiedział, że nie ma żadnego z medali, które zdobył, że woli je rozdawać i sprawiać nimi radość innym.
Dlaczego trener mistrzów świata wybrał właśnie 23-letniego siatkarza? - Mówił, że nasza opowieść najbardziej chwyciła go za serce. I że dostał w mojej sprawie dwa listy - jeden wysłaliśmy my, drugi mój kolega z drużyny. A to kazało mu sądzić, że historia jest prawdziwa, że nikt nie próbuje go oszukać.
Walka o życie i pasję
Historia Procanina jest jak najbardziej prawdziwa. Opowiada o człowieku wytrwałym, twardym, który w obliczu ogromnych problemów ze zdrowiem nie załamuje się i wygrywa walkę ze śmiertelnie groźnym nowotworem. Nie tylko walkę o życie, ale również o swoją pasję.
Opowieść zaczyna się w 2016 roku. - Grałem wtedy jeszcze w innym zespole, w drugiej lidze. Ręka już wtedy często bardzo mnie bolała. Miałem przejść do drużyny z pierwszej ligi, ale jej trener powiedział, że muszę najpierw się wyleczyć. Nie było jeszcze wiadomo, co to jest. Sądzono, że nic groźnego, jakiś ganglion. Okazało się jednak, że mam nowotwór - bardzo groźnego mięsaka maziówkowego. Pół roku leczenia, operacja, radioterapia, chemioterapia - wspomina Procanin.
Leczenie onkologiczne zakończyło się sukcesem i młody siatkarz najszybciej jak mógł wrócił do sportu - do swojego macierzystego klubu, MKS-u MOSiR Jasło. MKS grał wtedy w czwartej lidze. Z Procaninem w składzie w dwa sezony przeskoczył dwie klasy rozgrywkowe. - To było moje marzenie, żebyśmy w Jaśle mieli tą drugą ligę. Udało się. Szkoda tylko, że nie mogę grać w niej tak dobrze, jak bym chciał - mówi zawodnik, który jest kapitanem swojej drużyny.
Czytaj także:
Pourya Fayazi wspomina spięcie z Michałem Kubiakiem. "Obraził Iran i wszystkich Irańczyków"
Serie A: bardzo dobre występy Wilfredo Leona i Bartosza Bednorza
Nowotwór był szybszy
W maju tego roku Jakub usłyszał słowa, których nie chciałby usłyszeć nigdy - nowotwór wrócił. Tym razem lekarze nie mówili już o chemioterapii, a o amputacji. Ostatnią szansą na uratowanie lewego przedramienia miało być leczenie w Centrum Terapii Protonowej Rineckera w Monachium.
Niemcy zapoznali się z dokumentacją medyczną i uznali, że jest szansa na uratowanie ręki. Po zorganizowaniu zbiórki w serwisie Siepomaga.pl i opisaniu historii Procanina w mediach udało się zebrać pieniądze na leczenie.
Niestety nowotwór działaj szybciej niż ludzie dobrej woli i gdy Jakub dotarł do Monachium okazało się, że inne rozwiązanie niż amputacja nie wchodzi w grę. Siatkarz sam musiał podjąć decyzję. Pomógł mu w tym potworny ból - przez ostatnie kilka dni przed operacją był tak silny (guz bardzo wtedy urósł), że nie mógł się doczekać zabiegu. 19 lipca amputowano mu lewe przedramię powyżej łokcia.
Chce znów skakać pod sufit
23-letni zawodnik z Jasła zapłacił wysoką cenę, by rak się od niego odczepił, ale razem z ręką nie pozwolił mu zabrać swojej pasji do siatkówki. Po amputacji wrócił do gry w MKS-ie. Musiał tylko zmienić pozycję. Był przyjmującym, teraz gra na ataku, bo jedną ręką nie da się dobrze przyjmować.
Przed amputacją miał bardzo duży zasięg w ataku - aż 360 centymetrów. Nawet w PlusLidze niewielu jest graczy, którzy skaczą tak wysoko. Mariuszowi Wlazłemu, którego wyskok przez lata podziwiano, w najlepszych latach w tej samej rubryce podawano 362. Teraz zasięg Jakuba nie jest już tak imponujący - proteza robi swoje, trudniej jest teraz wykonać dynamiczny nabieg, utrzymać równowagę.
- Powoli odzyskuję jednak dawną sprawność, jest już dużo lepiej niż po wznowieniu treningów. Muszę jeszcze zrzucić kilka kilogramów, bo w trakcie leczenia dużo przytyłem. Myślę, że jak się z tym uporam, mogę znowu skakać te 360 centymetrów! - zadziwia Procanin.
Medalu nie odda
Jego pełną historię walki z chorobą można przeczytać w serwisie Siepomaga.pl. Jest tam też prowadzona zbiórka środków na zakup nowoczesnej protezy, która ma sprawić, że codzienne życie siatkarza będzie łatwiejsze. Cel to 100 tysięcy złotych, na razie zebrano mniej niż połowę kwoty. Srebrny medal Pucharu Świata 2019 od Heynena nie pomoże jednak, przynajmniej bezpośrednio, w zdobyciu potrzebnych pieniędzy.
- Za dwa miesiące urodzi się mój syn. Chcę oprawić medal w ramkę, powiesić na ścianie, a jak młody podrośnie, pokażę mu go i opowiem jego historię. Myślałem o aukcji, ale wydaje mi się, że i bez tego uda mi się zebrać środki na protezę. A skoro już dostałem tak piękną pamiątkę, nie chcę się jej pozbywać - argumentuje Procanin.
- Nowa proteza ma być funkcjonalna, przede wszystkim umożliwi mi wzięcie dziecka na ręce i to jest główny powód, dla którego o nią walczę. Będzie też miała chwyt w dłoni. Nie pomoże mi natomiast w uprawianiu sportu. Zakładając ją do grania mógłbym ją uszkodzić, zrobić coś sobie i komuś na boisku. Szukałem wyspecjalizowanej protezy sportowej, ale niczego takiego nie znalazłem - opowiada.
Nie dać się dziadowi
I bez takiej protezy Procanin radzi sobie na siatkarskim boisku znakomicie. Jego MKS MOSiR na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej zajmuje czwarte miejsce w tabeli. - Mam nadzieję, że je utrzymamy i awansujemy do play-offów. Będzie jednak bardzo trudno włączyć się do walki o kolejny awans - podkreśla.
Medal od Vitala Heynena jest dla 23-latka z Jasła ogromną motywacją do kontynuowania sportowej kariery i gry na jak najwyższym poziomie. W drużynie Belga Procanin najbardziej podziwia Bartosza Kurka i Michała Kubiaka. Jego idolem jest jednak siatkarz, którego w kadrze nie ma - Grzegorz Bociek, atakujący występującego w PlusLidze Aluronu Virtu CMC Zawiercie.
- On też pokonał nowotwór i wrócił do grania. Mamy ze sobą kontakt, czasem do siebie dzwonimy. Tak, Grzesiek to mój idol. Bo coś nas łączy - obaj nie dajemy się temu dziadowi rakowi - kończy siatkarz, któremu za waleczność i wytrwałość należy się nie srebro, a złoto.